Zapiski na pudełku od zapałek, czyli “Zegar piaskowy” Ryszarda Kapuścińskiego

Zegar piaskowy
Niewydane dotąd mikroformy Kapuścińskiego. Jeżeli Lapidaria były krótkie i zwięzłe, to zapiski z Zegara piaskowego są mistrzostwem oszczędnego słowa.

“Czy­tel­nik” wypu­ścił wła­śnie bar­dzo pięk­ną pozy­cję uzu­peł­nia­ją­cą biblio­tecz­kę z Kapu­ściń­skim. Malut­ki tomik — nie­co ponad sto stron, ale obej­mu­ją­cy nie tyl­ko not­ki repor­te­ra, ale też poru­sza­ją­cy wiersz Modli­twa do Nie­zna­ne­go Jule­sa Supervielle’a oraz frag­ment Garst­ki pia­sku Nor­wi­da. Pew­nie według zamy­słu Kapu­ściń­skie­go. Całość była przy­go­to­wa­na do dru­ku jesz­cze w roku 1984, ale nigdy się nie uka­za­ła, bo dla cen­zu­ry w dogo­ry­wa­ją­cym PRL‑u to było zbyt kry­tycz­ne, za moc­ne. A potem jakoś się zapomniało.

Co do zwię­złej for­my — not­ki Kapu­ściń­skie­go dziś by rewo­lu­cyj­ne nie były, bo tysią­ce podob­nych publi­ku­je się dziś na Face­bo­oku i ex-Twitterze. Ale to są tek­sty z innej epo­ki. Przy­po­mi­na się for­mu­ła Zapi­sków na pudeł­ku od zapa­łek Umber­to Eco, ale prze­cież wło­ski eru­dy­ta oszu­ki­wał — jego minie­se­je nie zmie­ścił­by się na żad­nym praw­dzi­wym pudeł­ku. A tek­sty Kapu­ściń­skie­go już tak. Nie wszyst­kie. Ale duża ich część. Nie­któ­re potrze­bo­wa­ły­by pudeł­ka po her­ba­cie. Co najwyżej.

Moż­na to połknąć na raz, bo roz­miar XXS. Ale mi ta ksią­żecz­ka zaję­ła ze dwa tygo­dnie. Pod­czy­ty­wa­łem sobie te not­ki po kil­ka, w mię­dzy­cza­sie, wśród innych lek­tur. Bo nie są to myśli wesołe.

Pomię­dzy drob­ny­mi rela­cja­mi z czy­ta­nych ksią­żek czy odby­tych roz­mów poja­wia­ją się cel­ne dia­gno­zy doty­czą­ce geo­po­li­ty­ki, neo­ko­lo­nia­li­zmu, regre­su kul­tu­ry, nie­po­ko­jów spo­łecz­nych. Czy­tam, że odwrót od sytu­acji demo­kra­tycz­nej do tota­li­tar­nej jest zawsze cof­nię­ciem cywi­li­za­cyj­nym. Albo że despo­ci róż­nią się pod wie­lo­ma wzglę­da­mi, ale jed­na cecha jest im wspól­na — nie mają poczu­cia humo­ru. A potem otwie­ram wia­do­mo­ści i czy­tam o szan­ta­żu nukle­ar­nym Puti­na, sta­nie wojen­nym w Korei albo o sypią­cym się rzą­dzie francuskim.

Nie jest to lek­tu­ra krze­pią­ca. Ale nagle oka­za­ło się, że aktu­al­na. Jakiś czas temu było­by to tyl­ko otwie­ra­nie archi­wum inte­re­su­ją­ce­go tyl­ko histo­ry­ków lite­ra­tu­ry naj­now­szej, a teraz już nie. Dobry moment. Albo raczej bar­dzo nie­do­bry. Tak czy siak, war­to mieć i podczytywać.

5/6

PS. Muzy­ka zupeł­nie bez związ­ku, ale — podob­nie jak Kapu­ściń­ski — ład­nie wyda­na. W środ­ku dwie pły­ty ze współ­cze­sną muzy­ką — powiedz­my — poważ­ną (bo koń­czy się wła­ści­wie na ludo­wo), ale poda­ną leciut­ko, z ujmu­ją­cym akor­de­onem i gita­rą Milo­ša Žele­zňáka. Muzy­ka na każ­dej z tych płyt jest taka sama, ale pomię­dzy kom­po­zy­cja­mi czy­ta­ne są krót­kie frag­men­ty tek­stu — na jed­nym cede­ku po sło­wac­ku, a na dru­gim po angiel­sku. Tek­stu ład­ne­go, podob­nie jak u Kapu­ściń­skie­go zwię­złe­go, tyl­ko jakoś dziw­nie zwią­za­ne­go z dzia­ła­niem magicz­nych grzyb­ków, co mnie w tym wszyst­kim naj­mniej inte­re­su­je. Tak czy siak, cie­ka­we wydaw­nic­two ze Sło­wa­cji, z mojej ulu­bio­nej Hevhetii.

Zapi­ski na pudeł­ku od zapa­łek, czy­li “Zegar pia­sko­wy” Ryszar­da Kapuścińskiego
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: