Księżyk nadal zapełnia dziury w historii polskiego undergroundu. Po rewelacyjnej Dzikiej rzeczy poświęconej okresowi transformacji sięgnął po postpunk ze schyłkowego PRL‑u. Dla miłośników muzyki rzecz obowiązkowa.
Koncept na książkę jest następujący: głównym punktem na osi czasu jest Orwellowski rok 1984, a miejsce akcji to peryferia, głównie Puławy, Rzeszów i Bydgoszcz. Dlaczego? Bo w ostatnim epizodzie Polski Ludowej działy się tam rzeczy pod względem muzycznym najciekawsze, wyrastające z biedy, brudu i braku perspektyw, wśród zaniedbanych kamienic i rzek niosących ścieki wylewanych z upadających zakładów przemysłowych. Za opisy tych ławeczek na blokowiskach i biedabulwarów, na których muzycy przesiadywali pijąc wino, należy się Księżykowi kilka punktów do mocy. Świetnie się to czyta.
Skoro te trzy miasta na prowincji, to ze względu na głównych bohaterów — członków Siekiery (z Puław), Variété (z Bydgoszczy) i 1984 (z Rzeszowa). Trzy wspaniałe zespoły, jedna arcydzielna płyta wydana w epoce (Nowa Aleksandria), jedna arcydzielna wydana za późno (debiut Variété) i niezłe, choć dziś robiące mniejsze wrażenie, również spóźnione (1984). I jeszcze parę innych wydawnictw, trochę obiegu podziemno-kasetowego, kilka innych miejsc na zadupiu (Bieszczady, bo KSU i różne projekty Bohuna, Jarocin, bo festiwal).
W mojej internetowej bańce pojawiło się kilka wnikliwych recenzji punktujących Księżykowi to i owo — że wybiórczo traktuje źródła, że pomija tych bohaterów i rozmówców, których nie lubi (np. po macoszemu potraktował Madame Gawlińskiego). Koledzy piszą, że Dzika rzecz była jednak lepsza. No trudno. I tak nie ma w Polsce autora, który byłby bardziej predysponowany do pisania o polskiej zimnej fali i w ogóle o całej alternatywie. Ogromna wiedza, masa źródeł, i wreszcie — co dla mnie bardzo ważne — po prostu talent pisarski, który sprawia, że wszystkie narracje Księżyka czyta się jednym tchem. Ten autor włada językiem polskim w stopniu doskonałym, co dziś już wcale normą nie jest.
Dlatego propsuję, warto przeczytać i odświeżyć sobie parę starych płyt. Szkoda, że wielu z nich brakuje na streamingach, a na fizycznych nośnikach trudno znaleźć albo są drogie. Księżyk pisze, że można znaleźć dużo na YouTubie, co też uczyniłem. Ale nie lubię słuchać z YouTube’a. Znowu czekają mnie zakupy? Ech…
5/6
PS. Na zdjęciu oczywiście najlepsza płyta postpunkowa z Polski i jednocześnie jedna z najlepszych płyt postpunkowych jak świat długi i szeroki.



