Anarchy In The FR, czyli „Vernon Subutex, t. 1” V. Despentes

vernon subutex despentes

Ver­non Sub­u­tex został poko­na­ny przez Napste­ra i jego następ­ców – Kaazę, eMu­le, tor­ren­ty, pli­ki na Rapid­Sha­re. Ale zamiast pójść do urzę­du pra­cy po zasi­łek, Ver­non posta­na­wia zro­bić to, cze­go nauczy­ły go roc­ko­we pio­sen­ki – odpa­lić szlu­ga, otwo­rzyć pierw­szą lep­szą butel­kę i odwie­dzić sta­rych zna­jo­mych. Albo jesz­cze lepiej, powa­le­to­wać tro­chę u kole­ża­nek, byłych kocha­nek oraz przy­god­nie spo­tka­nych kobiet. Tak zaczy­na się pierw­szy tom try­lo­gii Ver­non Sub­u­tex Vir­gi­nie Despen­tes, któ­ry szyb­ko stał się gło­śnym wyda­rze­niem we Fran­cji i nie­daw­no tra­fił do Polski.

Ver­non Sub­u­tex przez całe życie robił to, co kochał – grał w kape­li pun­kroc­ko­wej i sprze­da­wał pły­ty. Ale splaj­to­wał, jak żebrzą­ca na uli­cy labo­rant­ka wywo­łu­ją­ca nie­gdyś papie­ro­we zdję­cia i wszy­scy przed­sta­wi­cie­le wymie­ra­ją­cych zawo­dów opar­tych na prze­sta­rza­łych tech­no­lo­giach. Pły­ty CD mia­ły być wiecz­ne, a nie prze­trwa­ły nawet trzy­dzie­stu lat. Ide­ały poko­le­nia ’68 i pun­kroc­ka ’77 też tra­fia­ją na śmiet­nik, razem z nie­po­trzeb­nym niko­mu sprze­daw­cą płyt. You can’t always get what you want.

Lost In The Supermarket

Dla Vir­gi­nie Despen­tes śmierć pun­kroc­ka (bo ile moż­na uda­wać, że Pun­k’s Not Dead) sta­ła się punk­tem wyj­ścia do bez­kom­pro­mi­so­wej i wyjąt­ko­wo zja­dli­wej kry­ty­ki współ­cze­sne­go spo­łe­czeń­stwa fran­cu­skie­go, popkul­tu­ry, popu­li­stycz­nych idei poli­tycz­nych, inter­ne­to­we­go beł­ko­tu (szcze­gól­nie Twit­te­ra) oraz wszech­obec­ne­go kon­sump­cjo­ni­zmu. Saty­ra Despen­tes jest szcze­ra, wul­gar­na i bru­tal­na, jak naj­lep­sze pły­ty Dead Ken­ne­dys i Kil­ling Joke. I dla­te­go jej głos prze­bi­ja się wyraź­nie pośród ton współ­cze­snej lite­rac­kiej pap­ki – tak samo, jak wymie­nia­ne w powie­ści kape­le gra­ją­ce ostrą muzykę.

Powieść Despen­tes bar­dzo wie­le łączy z książ­ka­mi Jaku­ba Żul­czy­ka i Krzysz­to­fa Var­gi. We wszyst­kich jest dużo popkul­tu­ry, pun­kroc­ka, języ­ka inter­ne­tu i saty­ry na pono­wo­cze­sność. Odno­szę jed­nak wra­że­nie, że pary­ska pisar­ka idzie znacz­nie dalej – jej cał­ko­wi­ty brak popraw­no­ści poli­tycz­nej i pro­gra­mo­wa bez­czel­ność spra­wia, że Ver­non Sub­u­tex prze­su­wa gra­ni­ce lite­ra­tu­ry trash w rejo­ny wciąż nie­do­stęp­ne pol­skim pisa­rzom, a przy oka­zji tra­fia do main­stre­amu. Uda­ło jej się to samo, co Sex Pistols, The Clash czy Kennedysom.

https://youtu.be/BrVqIKOUTcI

Too Drunk To Fuck

Bar­dzo waż­ne jest też, że Despen­tes daje się wypo­wia­dać boha­te­rom o naj­prze­róż­niej­szych, choć zwy­kle rady­kal­nych poglą­dach poli­tycz­nych. I dla­te­go dosta­je się wszyst­kim, od lewej do pra­wej – lewa­kom, libe­ra­łom, eko­lo­gom, pra­wi­co­wym popu­li­stom, neo­na­zi­stom, a przy oka­zji muzuł­ma­nom, chrze­ści­ja­nom, Żydom i ate­istom. Mała prób­ka sty­lu: Putin jest sexy. Putin jest tym bar­dziej sexy, że to kawał skur­wie­la, któ­ry ma wiel­ką wła­dzę, ale nawet bez tego był­by jed­nak sexy. Pół­na­gi na koniu, napraw­dę daje cza­du. Uda ści­ska­ją­ce wierz­chow­ca. To przy­wo­dzi na myśl całą masę rze­czy. Lydia, jak wszyst­kie sami­ce, jest wraż­li­wa na bez­wstyd­ne argu­men­ty. Nigdy nie prze­spa­ła się z Rosja­ni­nem. Ma jesz­cze tyle rze­czy do zro­bie­nia. (s. 155)

Ver­non Sub­u­tex przy­po­mi­na tro­chę Masa­krę Var­gi, jed­nak ta jest dość wyraź­ną saty­rą na Pol­skę pra­wi­co­wą i smo­leń­ską. Pary­ska pisar­ka uwiel­bia wyzło­śli­wiać się na fran­cu­ski Front Naro­do­wy, ale lewi­cy rów­nież nie żału­je ostrej kry­ty­ki. Fala pomyj leje się wart­kim stru­mie­niem. W koń­cu, jak stwier­dza jeden z boha­te­rów książ­ki, od kie­dy w Euro­pie znów wygry­wa pra­wi­ca, moż­na mówić gło­śno wszyst­ko, nawet jeże­li będzie to sek­si­stow­skie i rasi­stow­skie. Nie przy­pad­kiem mono­lo­gi boha­te­rów tak czę­sto przy­po­mi­na­ją pijac­ki bełkot.

Despen­tes nie bra­ku­je ani odwa­gi, ani dow­ci­pu. A jed­nak Ver­non Sub­u­tex gdzieś w środ­ku tro­chę zaczy­na nużyć, jak przy­dłu­gie pły­ty, któ­rych nie da się odsłu­chać za jed­nym razem, choć zawie­ra­ją świet­ne pio­sen­ki (San­di­ni­sta!). Pew­nie winien jest brak wcią­ga­ją­cej histo­rii. Niby jest tam jakaś intry­ga, jakiś wątek sensacyjno-polityczny zwią­za­ny z taśma­mi zawie­ra­ją­cy­mi wywiad z przed­wcze­śnie zmar­łym muzy­kiem roc­ko­wym (tro­chę przy­po­mi­na­ją­cym Kur­ta Coba­ina), ale powiedz­my sobie szcze­rze, że wszy­scy – autor­ka, boha­te­ro­wie i czy­tel­nik – mają go gdzieś. W tej książ­ce żywio­łem są obser­wa­cje socjologiczno-kulturowe, podob­nie zresz­tą, jak u Żul­czy­ka i Var­gi. Może dla­te­go czy­ta­nie Ver­no­na Sub­u­te­xa idzie momen­ta­mi opor­nie, jak słu­cha­nie Cla­shów na trzeźwo?

Ale to prze­cież dopie­ro pierw­szy tom try­lo­gii. Może się jesz­cze rozkręci.

3,5/5

Tosta­ky Noir Désir — jed­na z pio­se­nek z play­li­sty Sub­u­te­xa, dzię­ki któ­rej boha­ter roz­krę­ca nie­ziem­ską impre­zę. Konia z rzę­dem temu, kto odtwo­rzy cały set z try­lo­gii Despentes!

www.facebook.com/literaturasaute

Anar­chy In The FR, czy­li „Ver­non Sub­u­tex, t. 1” V. Despentes
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: