Bardzo przyjemna powieść wakacyjna. Albo na długi weekend, bo czytałem w trybie majówkowym. Kilka historii mieszkańców Soho, poprzeplatanych ze sobą zgrabnie, z lekką nutką przesady spod znaku realizmu magicznego pod koniec.
Jak wiele książek z Pauzy, Soho reprezentuje półkę z niezłą i poczytną jednocześnie nową prozą zagraniczną. Niektóre mi się podobają, inne nie, tym razem jest to książka, która sama się czyta. Sporo w niej bohaterów, bardziej lub mniej interesujących, ale przy okazji reprezentujących szeroki wachlarz typów społecznych, od bogatych, bezwzględnych w swojej pazerności japiszonów, przez squottersów, aż po prostytutki.
Wszystkich łączy historia starej, siedemnastowiecznej kamienicy, w której jedni mieszkają legalnie, inni nielegalnie, a jeszcze inni chcą stamtąd całe towarzystwo wykurzyć z wykorzystaniem czyścicieli kamienic, żeby przerobić budynek na luksusowy apartament.
Prostytutki organizują dramatyczny protest, znajdujący nawet poparcie społeczne (że się je pozbawia prawa do życia i pracy, a to porządne prostytutki), wielki biznes lobbuje przeciwko nim i miesza we wszystko policję, prawie wybuchają zamieszki, a co się dzieje z kamienicą, tego już nie opowiem, bo to właśnie ta nutka przesady, deus ex machina (niekoniecznie mój ulubiony chwyt w literaturze) albo ukłon dla realizmu magicznego (to już bardziej).
W sumie — przyjemna lektura na słoneczny dzień, przy której można znaleźć okazję dla paru refleksji. Warto zajrzeć i zabrać ze sobą w podróż.
3,5/6
PS. Byłem wczoraj na koncercie, czy raczej secie didżejskim zespołu Rysy, grali No Good The Prodigy, było fajnie, więc sobie przypomniałem, że mam to na półce.