Seria opowiadań amerykańskich Czarnego póki co prezentuje się świetnie — książki pięknie wydane, z obrazami na okładkach, a wybór tekstów naprawdę ciekawy. Tym razem książeczka krótka, ale w środku znajdują się dzieła wszystkie Pancake’a. Więc warto zajrzeć.
Po internecie hula sobie takie takie hasełko, że Pancake jest jednym z najwspanialszych autorów, o jakim nigdy nie słyszałeś. Napisał 12 opowiadań, z czego za życia autora ukazała się tylko połowa. A jest to proza mocna, intensywna, bardzo sugestywna.
Bohaterami są zwykle życiowi nieudacznicy, dużo tu przemocy, ignorancji i zwykłej biedy. Miejsce akcji — Wirginia Zachodnia, stan górzysty, ziemia nieurodzajna, życie trudne, więc jak ktoś ma ochotę na mięso, to idzie zastrzelić wiewiórkę albo zabija żółwia. Kunszt pisarza widać jednak w tym, że każda z tych postaci jest wiarygodna, a ich historie w jakiś sposób przejmują.
Weźmy choćby bohatera tytułowych Trylobitów, który kochał się młodzieńczo w koleżance, wpisał jej nawet do pamiętniczka, że będą żyć owocami mango i miłością, a potem Ginny wyjeżdża, a on czeka, aż kiedyś przyjedzie. Chociaż ma chłopaka. I coś się wreszcie przydarza, Ginny zgadza się na seks, jest chyba tak sobie i nic z tego dalej nie będzie. Niby nic, a historia jest napisana z klasą. Tylko ten żółw…
Nie byłbym sobą, gdybym nie odnotował, że ważny jest język. Styl opowiadań Pancake’a jest gęsty, nieprzezroczysty, pewnie stąd pośmiertnie zdobyte uznanie. A że tłumaczył Maciej Świerkocki, książeczka dostaje znak jakości.
Przeczytałem ten zbiorek w dwa dni, właściwie w dwóch podejściach i byłem zadowolony.
4,5/6
PS. Płyta bez związku, ale leciała dzisiaj, a ja cholernie lubię The Cure.