Tym razem dwie książki, jedna grubaśna, a druga bardzo chudziutka. Trieste Centrale to niby tylko suplement, za to bardzo stylowo wydany, z ładnymi ilustracjami. A Ostatnia podróż Winterberga jest powieścią bardzo uroczą.
Od razu powiem — tam się nic nie dzieje. Ale jak ładnie się nic nie dzieje. Dwóch mężczyzn — jeden stary, drugi mniej więcej młody — jedzie pociągiem przez współczesną Europę Środkową, głównie Niemcy, Czechy i Austrię, aż do Sarajewa. Ale to jest współczesna Europa tylko w głowie jednego z nich, bo ten starszy prowadzi trasę zgodnie z bedekerem z 1913 roku, kiedy wszystko było lepsze, tylko nazwy miejscowości stały wszystkie po niemiecku. I przez swoje życie. Bo szuka pewnej kobiety, która żyje tylko we wspomnieniach.
Ten młodszy towarzyszy w podróży sentymentalnej dla pieniędzy, ale też z jakichś powodów czuje się odpowiedzialny i sam jakąś formę wycieczki w głąb siebie odbywa. A że wszystko zaczęło się przy zupełnie innym zleceniu (miał być mu towarzyszem przy umieraniu, tytułowy Winterberg ma 99 lat i to jest całkowicie niewiarygodne, ale niech będzie, że w tej fantazji bohater w cudowny sposób młodnieje), między mężczyznami tworzy się specyficzna relacja. Ten młodszy z Charona przeobraża się w kogoś, kto kieruje ku życiu. Choćby temu, które już dawno minęło, razem z monarchią austro-węgierską i granicami w bedekerze sprzed zamachu na życie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda.
A Trieste Centrale? To w sumie opowiadanie. Albo fragment nie włączony do Ostatniej podróży Winterberga, taki bonus track. Czy trzeba koniecznie przeczytać? Pewnie nie, ale proszę popatrzeć, jak to pięknie wydane. Aż się oko cieszy.
[ezcol_1half][/ezcol_1half] [ezcol_1half_end][/ezcol_1half_end]
A ja lubię ładne rzeczy.
To nie jest książka dla każdego. Bo nic się nie dzieje. Bo tak jadą i jadą. Bo gadanie Winterberga drażni nie tylko powieściowego rozmówcę, ale czytelnika też. Bo styl opiera się na powtórzeniu, co jest fajne, ale bez przesady, książka bez suplementu ma ponad 570 stron. Ale ja lubię takie stylowe snucie się historii, lubię styl z powtórzeniami, jestem sentymentalny i mógłbym żyć w bedekerze z 1913 roku, czyli jestem w targecie.
4,5/6
PS. Dzisiaj bez muzyki, bo czytałem głównie w podróży. Ale nie jechałem pociągiem, tylko samochodem, więc pan Winterberg by mi nagadał.
PPS. Yerba, bo gorąco. Wiem, powinno być piwo, obaj bohaterowie tej książki nagadaliby mi, ale ostatnio piję tylko na mieście.