Mitteleuropa to miejsce wyjątkowe, a najlepiej świadczą o tym dziesiątki książek poświęconych historii, geografii i kulturze tego regionu, wydawane od lat m.in. przez Czarne. Zjeździliśmy już tę rzeczywistą i wyobrażoną małą ojczyznę wte i wewte ze Stasiukiem, Andruchowyczem, Vargą i całą resztą. Kiedyś towarzyszyły tym podróżom uczucia raczej nostalgiczne (Stasiuk), teraz robi się coraz straszniej. Międzymorze Ziemowita Szczerka to książka sygnalizująca zagrożenia, wobec których nie da się przejść obojętnie – a wszystkie związane są z odradzaniem się nacjonalizmów. Nie jest to przyjemna lektura.
Jakoś tak być musi, że gdzie mała ojczyzna (Heimat), tam demon nacjonalizmu schowany w szafie. W regionie, którego tożsamość przynajmniej od kilkudziesięciu lat kształtuje się na poczuciu krzywdy związanej z wygnaniem (jak piszą Stasiuk z Andruchowyczem w esejach z tomu Moja Europa), jest to całkiem uzasadnione. W efekcie stabilność polityczna i bezpieczeństwo w środkowej Europie mogą łatwo ulec załamaniu.
Szczerek mówi, że wraz z powojenną narracją, dla której kluczowe było, aby nie budzić emocji prowadzących do konfliktów na tle etnicznym, jakoś udawało się powstrzymywać nacjonalistyczne zapędy skrajnych środowisk. Z pewnymi tragicznymi w skutkach wyjątkami, np. na Bałkanach. Teraz, gdy wymierają pokolenia, które doświadczyły II wojny światowej, przestroga przed budzeniem do życia nacjonalizmu jest często zagłuszana przez populistów. Dla których strach przed terroryzmem, kolejnymi falami uchodźców i każdą dowolną inkarnacją archetypu Obcego jest wystarczającym usprawiedliwieniem nacjonalistycznej retoryki.
Autor Międzymorza krytykuje rozmaitych polityków-populistów, ale chyba nie będzie niespodzianką, że właśnie przeważa populizm prawicowy. Zresztą, nieprzypadkowo idea międzymorza z lat 30. została przywołana przez PiS. Bardziej liberalne środowiska by na to po prostu nie wpadły.
Szczerek zadaje sobie (i nam) pytanie – a co, jeżeli u każdego z naszych sąsiadów, a także w każdym z pozostałych krajów wschodniej Europy, ten demon nacjonalizmu z lat 30. budzi się w podobny sposób? A może w niektórych państwach jest już całkiem skutecznie wybudzony i właśnie rośnie w siłę przerastającą nasze wyobrażenia? Międzymorze to książka, w której Szczerek mówi: sprawdzam! Odpowiedź często mrozi krew w żyłach.
Niech za przykład posłuży modlitwa ukraińskiego nacjonalisty kolportowana przez skrajnie prawicową organizację Azow, której członek – rozmówca Szczerka – nie traktuje jako ugrupowanie faszystowskie. W wersji hard punkt dziesiąty brzmiał: Będziesz dążył do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców. Teraz został poddany liftingowi i wyrzucono wzmiankę o ujarzmianiu. Ale z grubsza i tak wiadomo, o co chodzi. A przecież to proputinowscy separatyści z Donbasu reprezentują u Szczerka archetypicznych orków z Mordoru (tak, również tym razem autor sięga po klisze z literatury i kina pop), a młody ukraiński nacjonalista tłumaczy, że wszystko bierze się z biedy. I Szczerek stara się go zrozumieć. Jak w Jądrze ciemności Conrada – zrozumienie prowadzi do zgrozy.
Tych miejsc na mapie Europy Środkowej, w których odradzają się siły Mordoru, jest niepokojąco wiele. Każda granica, którą nacjonaliści najchętniej poddaliby rewizji, każdy region sporny, każdy obszar wieloetniczny i wielokulturowy. Wiemy, jak skończyła się nacjonalistyczna gorączka na Bałkanach, a jednak dziś znów podnoszą się głosy, że dni Bośni są policzone. Reportaże Szczerka z podróży po republikach bałtyckich przepełnione są tonem rezygnacji i poczuciem biernego bezsensu (jak Putin będzie chciał, to i tak sobie weźmie, co chce), za to Węgrzy najchętniej anulowaliby traktat w Trianon, na mocy którego ich państwo skurczyło się do postaci niewiele znaczącej w regionie prowincji. I tak dalej. Przeczytajcie sobie sami.
Spać spokojnie nie będziecie.
4/5
PS. Na deser odświeżcie sobie Tatuaż z tryzubem. Też ważna książka.