Astrid Lindgren z Austrii, czyli „Babcia na jabłoni” Miry Lobe

babcia na jabłoni

Chce­cie wzru­sza­ją­cej, mądrej i zabaw­nej baj­ki tera­peu­tycz­nej? Bab­cia na jabło­ni to abso­lut­ne mistrzo­stwo gatun­ku. Histo­ria w niej przed­sta­wio­na doty­ka pro­ble­mu śmier­ci – tu uka­za­nej jako dotkli­wa nie­obec­ność bli­skiej oso­by. Kil­ku­let­ni Andi tęsk­ni za bab­cią, któ­rej nigdy nie miał — obie jego bab­cie umar­ły jesz­cze przed przyj­ściem boha­te­ra na świat. Tęsk­ni tak bar­dzo, że wymy­śla sobie nie­ist­nie­ją­cą bab­cię, któ­ra cza­ru­je, oswa­ja dzi­kie konie, polu­je na tygry­sy i wyru­sza w mor­ską wypra­wę. Uro­czo, prawda?

Bez lukru

Oka­zu­je się jed­nak, że w sąsiedz­twie zamiesz­ku­je sym­pa­tycz­na sta­rusz­ka, któ­rej Andi poma­ga w zaku­pach, goto­wa­niu i zakła­da­niu ogro­du. Jak łatwo się domy­ślić, część uczuć zare­zer­wo­wa­nych dla praw­dzi­wej bab­ci zosta­je prze­nie­sio­nych na bab­cię przy­bra­ną, star­szą panią z sąsiedz­twa. Jak wpły­nie to na marze­nia Andie­go? Któ­ra z nowych „babć” wygra – przy­bra­na, choć rze­czy­wi­sta, czy też wyimaginowana? 

Mam wra­że­nie, że roz­wią­za­nie tego pro­ble­mu jest tak nie­oczy­wi­ste, a jed­no­cze­śnie bar­dzo praw­dzi­we, że zasko­czy dzie­ci wycho­wa­ne na disney­’ow­skich lukro­wa­nych fan­ta­zjach (I do belie­ve in fairies). A na pew­no pomo­że rodzi­com wytłu­ma­czyć, że marze­nia i rze­czy­wi­stość są moż­li­we do pogo­dze­nia. I nie­ko­niecz­nie jed­no musi się odby­wać kosz­tem drugiego.

Astrid z Austrii

Bab­cia na jabło­ni to opo­wieść napi­sa­na w kla­sycz­nym sty­lu – nie ma w niej nie­ocze­ki­wa­nych zwro­tów akcji ani fajer­wer­ków, jakich peł­no w krzy­kli­wych, kolo­ro­wych stresz­cze­niach dobra­no­cek. Jest dłuż­sza, wysma­ko­wa­na, prze­my­śla­na histo­ria, któ­ra toczy się leni­wie, a jed­nak moc­no oddzia­łu­je na dzie­cię­cą wyobraź­nię (tro­chę jak histo­rie z reali­stycz­nej czę­ści ksią­że­czek wyda­wa­nych w serii Poczy­taj mi, mamo). Nic dziw­ne­go, że autor­ka była nazy­wa­na austriac­ką Astrid Lind­gren – choć w Pol­sce jest autor­ką mało zna­ną. Szkoda. 

Na szczę­ście Bab­cię na jabło­ni przy­po­mnia­ło wydaw­nic­two Dwie Sio­stry w serii Mistrzo­wie Ilu­stra­cji — z feno­me­nal­ny­mi rysun­ka­mi Miro­sła­wa Poko­ry. Pozy­cja obowiązkowa!

5/5

mirosław pokora

www.facebook.com/literaturasaute

Facebooktwitterlinkedintumblrmail