Gdy widzę w telewizji operację, zamykam oczy i zmieniam kanał. Obejrzałem kilka odcinków Ostrego Dyżuru, ale sceny ze skalpelem jakoś przeoczyłem. Widziałem nawet cały pierwszy sezon The Knick, serial genialny, ale sceny operacji pamiętam jak przez mgłę (żona mówi, że raczej przez palce…). Co zatem sprawiło, że przeczytałem Stulecie chirurgów Thorwalda od deski do deski? W końcu są w tej książce sceny naprawdę straszne – chirurgia sprzed epoki narkozy kojarzy mi się z obrazami mąk piekielnych i okładkami płyt deathmetalowych. A jednak się udało. Narracja o próbach przezwyciężania zabobonów i uprzedzeń (np. tych głoszących, że to Bóg kazał pacjentowi cierpieć) była tego warta.
W bólach będziesz rodzić
O powolnym tempie rozwoju chirurgii przed drugą połową XIX wieku zadecydowały dwa podstawowe czynniki: braki w wiedzy na temat wnętrza ludzkiego ciała oraz zabobony sankcjonowane przez najwyższe instytucje państwowe i kościelne. Zakaz przeprowadzania sekcji zwłok wprowadzony w 1299 r. przez papieża Bonifacego VIII (który nazwał ją czynnością bezbożną) miał ogromny wpływ na to, że większość chorób organów wewnętrznych, z banalnym dziś zapaleniem wyrostka robaczkowego na czele, przez wieki uznawano za śmiertelne.
Książka Stulecie chirurgów Jürgena Thorwalda to opowieść o narodzinach nowożytnej chirurgii, które miały miejsce mniej więcej w połowie XIX wieku, wraz z wynalezieniem znieczulenia i antyseptyki. Przed pierwszymi udanymi próbami operowania pacjenta przy zastosowaniu znieczulenia w 1846 r. i przed wprowadzeniem obowiązku odkażania rąk oraz narzędzi chirurgicznych (lata 90. XIX wieku) większość cesarskich cięć kończyła się śmiercią. Kobiety umierały albo z bólu, albo w wyniku zakażenia w trakcie połogu. A jednak zbawienne dla życia pacjentów zdobycze wiedzy medycznej napotykały zawsze na zacięty opór ze strony starszych chirurgów oraz kościoła, zwłaszcza na Starym Kontynencie. Co o tym zadecydowało? Strach przed grzechem. Strach przed złamaniem boskiego nakazu, który głosił, że kobieta ma rodzić w bólach. W ten sposób biblijna opowieść z Księgi Rodzaju, która miała uczyć człowieka godzenia się z nieuchronnością bólu, stanęła na drodze odkryciom pozwalającym ten ból usunąć bądź złagodzić na tyle, by poród nie kończył się śmiercią.

Ślepota bogów
Historia medycyny według Thorwalda (poza Stuleciem chirurgów ogromną popularnością cieszą się też Ginekolodzy, ale na tym bibliografia się nie kończy) jest porywająca z wielu względów. Autor potrafił pogodzić naukową precyzję z literackim talentem do budowania napięcia i opowiadania wciągających historii. Ponadto udało mu się z powodzeniem łączyć narrację historyczną z obserwacjami kulturowymi. W Stuleciu chirurgów jest to szczególnie silne, gdyż książka powstała na podstawie zapisków dziadka autora, który był naocznym świadkiem powstawania nowoczesnej medycyny. To właśnie narrator-chirurg opowiada o fatalnej ślepocie bogów, czyli najlepszych lekarzy oraz autorytetów naukowych z różnych względów hamujących postęp w medycynie.
Dlaczego bogowie medycyny starali się nie dostrzegać zmian w chirurgii? Niektórzy bali się kościelnej klątwy i konsekwencji nieudanych cięć (w książce znajduje się scena, w której lekarz przeprowadza trudną operację, a za oknem wzburzony tłum wiesza dla niego na drzewie stryczek). Inni tak bardzo polegali na swojej zręczności, że każdą nowinkę przyjmowali ze wstrętem. Ci, którzy cieszyli się największym autorytetem, publicznie atakowali innowatorów. Dlatego właśnie na owoce odkryć Mortona (znieczulenie), Pasteura (bakterie i wirusy) oraz Listera (odkażanie ran) trzeba było czekać bardzo długo.

Brudne ręce
Jak się okazało, za śmiertelność pacjentów w szpitalach odpowiadały głównie brudne ręce lekarzy i studentów, którzy zwykli po sekcji zwłok od razu przechodzić do operacji lub porodu. Dlatego właśnie karbol rozpylany w powietrzu przez Listera nie działał – za zakażenie rany odpowiadał lekarz. Największy postęp w historii medycyny dokonał się poprzez odkrycie konieczności mycia rąk i odkażania instrumentów. Gdy brudne czarne kitle, w które wycierano krew, zastąpiono białymi, śmiertelność w szpitalach spadła.
Dlaczego konieczność mycia rąk przed operacją wywoływała tak zaciekły sprzeciw? Jak wynaleziono rękawiczki chirurgiczne? Jak z wieku zabobonów dotarliśmy do czasów, w których możliwe są operacje serca? O tym właśnie pisze XIX-wieczny lekarz, którego wspomnienia zostały uporządkowane przez Thorwalda. Fascynująca lektura – mimo kilku nazbyt sentymentalnych i słabszych stylistycznie fragmentów. Można je wybaczyć, w końcu są to zapiski z innej epoki.
4/5




