Gaja Grzegorzewska ma dobrą passę. Niedawno ukazała się środkowa część kryminalnej trylogii zaingurowanej dwa lata temu rewelacyjnym Betonowym pałacem. I trzeba przyznać, że to elektryzująca wiadomość. Zaczytana część internetów kipi od entuzjastycznych recenzji, a przy okazji Wydawnictwo Literackie wznawia wszystkie wcześniejsze, coraz trudniej dostępne w poprzednich wydaniach kryminały o Julii Dobrowolskiej. Bardzo mnie to cieszy, bo kibicuję Grzegorzewskiej nie od dziś – Grób i Betonowy pałac to moje ulubione polskie kryminały z ostatnich kilku lat (pisałem już kiedyś o nich na starym blogu). Mam słabość do dresiarsko-menelskiej stylizacji w dialogach i do momentów, w których konwencja dryfuje gdzieś pomiędzy Tarantino i filmy gore. Ale muszę też przyznać, że w Kamiennej nocy Julia Dobrowolska zaczyna mnie już męczyć. Za co daję propsy, a za co zabieram gwiazdki?
Julia Forever
Przyznam się całkiem szczerze, że Julia Dobrowolska wcale nie jest moją ulubioną postacią z książek Grzegorzewskiej. Jest w niej coś fajnego – cyberpunk, Chandler i krakowski spleen w jednym. Ale jest też coś irytującego – Dobrowolska jest trochę komiksowa, a w związku z tym jej rozterki egzystencjalne nie są zbyt interesujące, dlatego najlepiej jest wtedy, gdy bohaterka zostawia je dla siebie. A z jej ust pada wyłącznie ordynarne przekleństwo. Taką Julię kupuję.
Tym razem jednak Julia bardzo dużo się martwi, jeszcze więcej wspomina, a przeważnie nie są to dobre wspomnienia. Dla tych, co nie wiedzą – główny wątek miłosny cyklu o Dobrowolskiej to miłość Julii i Profesora. Rzecz w tym, że już w Grobie Profesor okazał się bratem Julii. Straszny pech – Julia i Profesor wychowywali się osobno, żadne z nich nie wiedziało nic o drugim z rodzeństwa. Świadomość prawdy o kazirodczym charakterze związku już przez cały poprzedni tom serii o Dobrowolskiej była dla bohaterów nie do zniesienia, a jednak autorce udaje się ciągnąć telenowelę dalej. Dlatego Julia tak często miewa rozterki. Mnie to jakoś nie bierze. Wolę, gdy narratorem był Profesor (tak było w Betonowym pałacu), postać o wiele ciekawsza, bo stanowiąca egzotyczne połączenie dresiarza, przestępcy i humanisty – ksywkę dostał za oczytanie. Niestety, krótkie fragmenty, w której narracja Kamiennej nocy prowadzona jest z punktu widzenia Profesora, tym razem wyglądają trochę bladziej niż w poprzedniej części cyklu. Dominuje Julia, cudownie pomnożona, odbita w licznych zwierciadłach (lustro jest lejtmotywem książki). Julia Forever. Trochę już mam jej dość.
Socjopaci z sąsiedztwa
A za co należy się porządne piwo? W kryminałach Grzegorzewskiej najbardziej lubię to, że są bezczelne. Autorka nie chowa się ani za zasłoną pruderii, ani za konwencjami literackimi – u niej dresiarz zawsze mówi tak, jak prawdziwy dresiarz, a szybko okazuje się, że pan sąsiad z wąsem dzieli z nim upodobanie do dosadnego języka (np. każe żonie, żeby nie kłapała mordą, tylko siedziała cicho na piździe – s. 26). Kto jak kto, ale Grzegorzewska wie, jak dobrze zakląć w powieści – mam już parę bon motów z poprzednich jej książek.
Lubię też gęsty, mroczny, paranoiczny nastrój kryminałów Grzegorzewskiej. Już w Grobie było ciężko. Betonowy pałac był duszny jak lato w mieście na złej dzielnicy. Kamienna noc zawiera fragmenty rodem z mrocznego thrillera i horroru gore (m.in. są pomordowane i pochowane w słoikach dzieci, a historia o Bazyliszku w trzech osobach, czyli psychopacie, pedofilu i morderczyni, jest naprawdę mocna). Dlatego czytanie książek Grzegorzewskiej nie kojarzy mi się ze słuchaniem Zoli Jesus czy Davida Bowiego (cytowanych przez autorkę), ale raczej z Vaderem. Co łączy kryminały o Dobrowolskiej z death metalem? Brutalność i fascynacja śmietnikiem kultury.
W Kamiennej nocy jest kilka wybornych, bardzo elektryzujących fragmentów, ale powieść jako całość niespecjalnie się broni – za dużo w tej książce historii o zakazanym związku Julii i Profesora. Trochę romantycznej, a trochę pornograficznej, na pewno ciągnącej się już za długo. Ja czekam na gore i rodzime Wściekłe psy. Mam nadzieję, że wrócą wraz z mieszkańcami Osiedla w kolejnej książce Grzegorzewskiej.
3/5
Na deser Carnal, czyli mój ulubiony kawałek Vadera. Tak postrzegam Kamienną noc w najlepszych fragmentach (np. o Bazyliszku).