Szczepionka na hejt, czyli „Masakra” Krzysztofa Vargi

varga masakra

Poziom nega­tyw­nych emo­cji w naro­dzie z roku na rok rośnie. Ostat­nio do stan­dar­do­we­go zesta­wu osób, idei i insty­tu­cji, któ­rych sta­ty­stycz­ny Polak nie­na­wi­dzi z całych sił swo­ich, dołą­cza­ją uchodź­cy i orga­ni­za­cje uchodź­ców wspie­ra­ją­ce. To dosko­na­ły moment na to, by poświę­cić parę chwil na reflek­sję i spró­bo­wać odpo­wie­dzieć na pyta­nie: skąd się tyle tej żół­ci bie­rze? Dogłęb­ną wiwi­sek­cję pol­skich lęków, uprze­dzeń i innych bru­dów znaj­dzie­my w Masa­krze Var­gi – powie­ści, któ­ra zna­ko­mi­cie dopeł­nia kulturowo-społeczne obser­wa­cje zna­ne z felie­to­nów pisarza.

Lek­tu­ra Masa­kry przy­gnę­bia mniej wię­cej w takim samym stop­niu, jak godzin­ny prze­gląd wszyst­kich fan­pej­dżów na Face­bo­oku roz­po­czy­na­ją­cych się na sło­wo „beka”. Prze­gląd naro­do­wych ste­reo­ty­pów i uprze­dzeń jest tu dość dłu­gi – dosta­je się i nacjo­na­li­stycz­nie zorien­to­wa­nej mło­dzie­ży, i nie­obec­nej lewi­cy, któ­rej nie­obec­ność spra­wia, że ultra­pra­wi­ca zaczy­na peł­nić funk­cję tej­że bra­ku­ją­cej lewi­cy. Dosta­je się i poetom, i fili­strom. Poli­ty­kom, biz­nes­me­nom, ide­ow­com, dzie­ciom Neo­stra­dy, kle­ro­wi, a nawet har­ce­rzom. Ale w prze­ci­wień­stwie do „beko­wych” spo­łecz­no­ści na FB, Var­ga nawet przez chwi­lę nie uda­je, że ma z tego fraj­dę. Masa­kra to wiwi­sek­cja zbio­ro­wej pod­świa­do­mo­ści pol­skie­go naro­du, a nie zbiór nie­smacz­nych dow­ci­pów w Internecie.

Powie­ści Var­gi patro­nu­je Bole­sław Prus. Na począt­ku swo­jej pijac­kiej wędrów­ki po War­sza­wie boha­ter Masa­kry roz­ma­wia z pomni­kiem Bole­sła­wa Pru­sa, gar­bią­cym się w zapo­mnie­niu na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu. A pod koniec tej deli­rycz­nej tra­sy spo­ty­ka współ­cze­sne inkar­na­cje Wokul­skie­go i pan­ny Iza­be­li – parę tań­czą­cą w knaj­pie na Powi­ślu. Masa­kra to wiel­ki ukłon dla Pru­sa – zja­dli­we­go kry­ty­ka swo­ich współ­cze­snych, genial­ne­go felie­to­ni­sty i bystre­go obser­wa­to­ra cho­rób tra­wią­cych naród. Var­ga nie­wąt­pli­wie sta­ra się go naśla­do­wać – i w felie­to­nach, i w powieściach.

W Masa­krze pijac­ka piel­grzym­ka po War­sza­wie (Saska Kępa – Kra­kow­skie Przed­mie­ście i Nowy Świat – Pra­ga – Powi­śle – zno­wu Cen­trum – Saska Kępa, o ile nie pomy­li­łem kolej­no­ści) jest pre­tek­stem do obser­wa­cji naro­du, w któ­rym nawet ate­iści są kato­li­ka­mi. Naro­du, w któ­rym zbun­to­wa­na mło­dzież nie­mal zawsze wybie­ra skraj­ny kon­ser­wa­tyzm, co wca­le nie prze­szka­dza jej w rado­snym grze­sze­niu, za to naj­bar­dziej pru­de­ryj­ne, pury­tań­skie nie­mal, są śro­do­wi­ska lewi­co­we – bo one są pod cią­głym obstrza­łem opi­nii publicz­nej. Naro­du, w któ­rym nacjo­na­lizm robi się ostat­nio mod­ny (…) jak jog­ging i homo­sek­su­alizm, acz­kol­wiek moż­na powie­dzieć, że w pew­nym sen­sie odwrot­nie. (s. 282)

Var­ga wra­ca w Masa­krze do moty­wu, któ­ry w jago książ­kach lubię naj­bar­dziej – do oży­wa­ją­cych war­szaw­skich pomni­ków. Tym razem jest to wspo­mnia­ny już Prus i Chry­stus, któ­ry bie­rze porząd­ny zamach krzy­żem na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu. A tło tej histo­rii wypeł­nia świę­ty naro­do­wy Wrak, któ­ry ma być na Kra­kow­skie Przed­mie­ście prze­nie­sio­ny. I nie wia­do­mo już, czy­je to deli­rium – bohatera-pijaka, czy całe­go narodu.

Sła­bo­ścią tej książ­ki jest jej emble­ma­tycz­ność – posta­ci, któ­rych boha­ter spo­ty­ka, to Poeta, Pre­zes, Docent itd. Szko­da, że nie są to peł­no­krwi­ste posta­ci – nawet, jeże­li czę­sto cał­kiem łatwo roz­po­zna­wal­ne są ich rze­czy­wi­ste pier­wo­wzo­ry, to u Var­gi sta­ją się one papie­ro­we. Chcia­ło­by się mieć na ich miej­scu prze­ko­ny­wa­ją­cych boha­te­rów jak Buck Mul­li­gan albo Igna­cy Rzec­ki – żeby pozo­stać wyłącz­nie w krę­gu tych auto­rów, do któ­rych Var­ga czy­ni czy­tel­ne aluzje.

Ale Masa­krze jako tek­sto­wi lite­rac­kie­mu szko­dzi coś jesz­cze – jego doraź­ność, pole­ga­ją­ca na bar­dzo sil­nych odwo­ła­niach do aktu­al­nych naro­do­wych skan­da­li oraz bie­żą­cej tem­pe­ra­tu­ry poli­tycz­nej. To wła­śnie spra­wi­ło, że wyda­na w pierw­szej poło­wie 2015 roku książ­ka już teraz (wrze­sień 2015) zdą­ży­ła się nie­co zesta­rzeć. Bo w kon­tek­ście fali nie­na­wi­ści, któ­ra roz­nio­sła się wła­śnie w związ­ku z isla­mo­fo­bią i wiel­ką uchodź­co­fo­bią naro­do­wą, emo­cje mie­rzo­ne przez Var­gę w Masa­krze oka­za­ły się zale­d­wie let­nie. Szkoda.

Mimo wszyst­ko Masa­kra to cał­kiem dobra szcze­pion­ka na hejt. Któ­rej sku­tecz­ność – nie­ste­ty – jak przy gry­pie nigdy nie wynie­sie 100%. Co nie zna­czy, że nie war­to się szczepić.

www.facebook.com/literaturasaute

Szcze­pion­ka na hejt, czy­li „Masa­kra” Krzysz­to­fa Vargi
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: