2015

Lektura obowiązkowa, czyli “Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz

Aleksijewicz - Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Sta­ram się zmniej­szyć wiel­ką histo­rię do wymia­rów czło­wie­ka, żeby coś zro­zu­mieć — to naj­krót­sza defi­ni­cja meto­dy Swie­tła­ny Alek­si­je­wicz. Jej książ­ka o kobie­tach wal­czą­cych na fron­cie II woj­ny świa­to­wej jest ide­al­ną reali­za­cją tych zało­żeń. Będzie krót­ko. Spi­sy­wa­ne przez 26 lat wspomnienia

Nowe ruchy religijne pod lupą, czyli “Droga do wyzwolenia” Lawrence’a Wrighta

Droga do wyzwolenia

Monu­men­tal­ny repor­taż Lawrence’a Wri­gh­ta Dro­ga do wyzwo­le­nia. Scjen­to­lo­gia, Hol­ly­wo­od i pułap­ki wia­ry to nie tyl­ko wyczer­pu­ją­ce stu­dium naj­po­pu­lar­niej­sze­go spo­śród nowych ruchów reli­gij­nych Ame­ry­ki, ale też waż­ny głos w spra­wie znie­wo­le­nia przez sek­ty. Przy­znam szcze­rze, że tro­chę to trwa­ło, zanim zabra­łem się

Einstürzende Neubauten po amerykańsku, czyli “Detroit. Sekcja zwłok Ameryki” Charliego LeDuffa

detroit leduff

Na lek­tu­rę książ­ki Detro­it. Sek­cja zwłok Ame­ry­ki LeDuf­fa mia­łem ocho­tę od daw­na, ale jed­nak tro­chę ją odwle­ka­łem — mimo, że książ­ka sta­ła na pół­ce. Zapro­jek­to­wa­łem sobie mniej wię­cej, co znaj­du­je się w środ­ku i nie spie­szy­ło mi się.   Niby cze­go nowego

Święte oblicze polskiej muzyki poważnej, czyli „Kilar. Geniusz o dwóch twarzach” M. Wilczek-Krupy

kilar okladka

Jestem fanem pol­skiej muzy­ki poważ­nej od kie­dy usły­sza­łem Sym­fo­nię pie­śni żało­snych Górec­kie­go. Napraw­dę, pol­scy mini­ma­li­ści to wszech­świa­to­wy poziom i kom­plet­nie nie rozu­miem, dla­cze­go tak niska jest ich zna­jo­mość w ojczyź­nie. Cho­ciaż aku­rat Woj­ciech Kilar na brak popu­lar­no­ści nie narze­kał. Przecież

Karp w szarym sosie, czyli „Tajemnica Domu Helclów” Maryli Szymiczkowej

tajemnica domu helclów okładka

Przy­znam Wam się do cze­goś. Zupeł­nie nie umiem zapa­mię­tać tre­ści kry­mi­na­łów. Nie wiem, dla­cze­go. Może w grun­cie rze­czy intry­gi z powie­ści kry­mi­nal­nych po pro­stu nie­spe­cjal­nie mnie obcho­dzą? Może są tak odle­głe od moich, nud­nych i do bólu prze­wi­dy­wal­nych, codzien­nych doświadczeń,