Studium przedmiotów, czyli „Czuję. Zawrót głowy” W.G. Sebalda

sebald czuję zawrót głowy

Franz Kaf­ka pod­da­je się zabie­gom elek­trycz­nym apli­ko­wa­nym na zmia­nę z pole­wa­niem zim­ną wodą pod­czas kura­cji w sana­to­rium w Rivie. Sten­dhal obser­wu­je pole, na któ­rym przed pięt­na­sto­ma mie­sią­ca­mi odby­ła się bitwa pod Maren­go – uschłe drze­wa i bie­le­ją­ce kości mówią przy­szłe­mu pisa­rzo­wi, że karie­ra woj­sko­wa szczę­ścia mu nie przy­nie­sie. W.G. Sebald wra­ca po latach do mia­stecz­ka, w któ­rym spę­dził dzie­ciń­stwo i robi zdję­cia fre­skom zdo­bią­cym warsz­tat, filię Raif­fe­ise­na i trans­for­ma­tor, odczy­tu­jąc w ten spo­sób mapę swo­je­go dzieciństwa.

Co łączy te trzy opi­sy? W.G. Sebald z dro­bia­zgo­wo­ścią przed­wo­jen­ne­go kan­ce­li­sty umiesz­cza waż­ne i (pozor­nie) nie­istot­ne wyda­rze­nia w stru­mie­niu ide­al­nie odzwier­cie­dla­ją­cym kapry­sy losu, two­rząc w ten spo­sób dzie­ło nie­zwy­kłe. Inten­syw­ną, prze­kra­cza­ją­cą wszel­kie regu­ły gatun­ko­we pro­zę, któ­ra znaj­dzie póź­niej roz­wi­nię­cie w tomie Wyje­cha­li – arcy­dzie­le współ­cze­snej lite­ra­tu­ry niemieckiej. 

Zawrót głowy według Sebalda

For­my pro­za­tor­skie W.G. Sebal­da są wyjąt­ko­wo opor­ne na kwa­li­fi­ka­cję gatun­ko­wą. Są po czę­ści ese­ja­mi, po czę­ści opo­wia­da­nia­mi, a dwa z czte­rech tek­stów skła­da­ją­cych się na tom Czu­ję. Zawrót gło­wy noszą cechy auto­bio­gra­fii. Pisarz nie uła­twia czy­tel­ni­ko­wi zada­nia – gdzie tyl­ko się da, zacie­ra gra­ni­ce pomię­dzy gatun­ka­mi, pro­wa­dzo­ny­mi wąt­ka­mi, praw­dą i zmy­śle­niem. Wisien­ką na tor­cie są ilu­stra­cje – sta­re zdję­cia, mapy, frag­men­ty notat­ni­ków, opa­ko­wa­nia po pro­duk­tach. Poja­wia się nawet nalep­ka z butel­ki po wodzie mineralnej.

Ilość opi­sy­wa­nych przed­mio­tów i skru­pu­lat­ność nar­ra­cji rze­czy­wi­ście może przy­pra­wić o zawrót gło­wy. Z dru­giej stro­ny – pre­cy­zja i oszczęd­ność sty­lu spra­wia­ją, że książ­ki Sebal­da mogą przy pierw­szym kon­tak­cie odrzu­cić czy­tel­ni­ka. Czy­ta­nie Sebal­da jest szu­ka­niem przy­jem­no­ści tek­stu w reje­strze maga­zy­no­wym sprzed wie­ków, zaglą­da­niem do albu­mów rodzin­nych nie­zna­nych osób, rado­ścią anty­kwa­ry­sty z odna­le­zie­nia auto­gra­fu Kaf­ki wśród ster­ty rupie­ci nie­po­trzeb­nych niko­mu. Sebald jest jak boha­ter opo­wia­dań Schul­za, szu­ka­ją­cy w sta­rych gaze­tach i mar­kow­ni­ku śla­dów zagi­nio­nej Księ­gi, bez któ­rej świat jest nie do odczytania.

Ubi sunt?

Tom Czu­ję. Zawrót gło­wy uka­zał się po nie­miec­ku w 1990 r., dwa lata przed książ­ką Wyje­cha­li, któ­rą zdo­mi­no­wał temat emi­gra­cji i uciecz­ki przed Holo­cau­stem. Ale w pewien spo­sób auto­bio­gra­ficz­ne opo­wia­da­nia i ese­je o podró­żach Sten­dha­la, Casa­no­vy oraz Kaf­ki zapo­wia­da­ją ton naj­waż­niej­szej książ­ki Sebal­da. We wszyst­kich tych tek­stach nar­ra­cja jest pro­wa­dzo­na z dystan­su, a samot­ni boha­te­ro­wie odby­wa­ją podróż – są z dala od ojczy­zny lub wra­ca­ją do niej po wie­lu latach. I we wszyst­kich quasi-esejach Sebal­da naj­waż­niej­szą rolę peł­nią nie ludzie, lecz przed­mio­ty – utra­co­ne, odna­le­zio­ne, zapo­mnia­ne, niepotrzebne.

W ten spo­sób pisarz pyta, gdzie są nie­gdy­siej­sze śnie­gi – ludzie, któ­rzy wyje­cha­li i świat, któ­re­go już nie ma. A tak­że upo­mi­na się o pamięć, oskar­ża­jąc jed­no­cze­śnie swo­ich roda­ków o to, że sta­li się mistrza­mi zapo­mi­na­nia. Sebald – tro­chę jak poeta, a tro­chę jak kustosz – pamię­ta wszystko.

4/5

www.facebook.com/literaturasaute

Stu­dium przed­mio­tów, czy­li „Czu­ję. Zawrót gło­wy” W.G. Sebalda
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: