Kwaśne wino i leczo z puszki, czyli “Szajka” Lajosa Grendela

Znowu literatura pogranicza, tym razem Górne Węgry, czyli teraz Słowacja, ale kiedyś Węgry. Szajka to powieść o moralności mimikry.
Recenzje książek dobrych, złych i brzydkich. Bez zdjęć z latte przy kominku i bez śmiesznych kotków. Sautée z solą i pieprzem.
Znowu literatura pogranicza, tym razem Górne Węgry, czyli teraz Słowacja, ale kiedyś Węgry. Szajka to powieść o moralności mimikry.
Po Dzienniku, Dziele Garrenów, Żarze i jeszcze paru wielkich powieściach zbiór opowiadań Máraiego jest jak składak z B‑sidesami. Ale to bardzo dobre drugie strony singli.
Obszerna powieść Škvorecký’ego jest bliska temu, co uważam za wzorzec literatury. Śmieszy, wzrusza, oburza, wciąga bez reszty. Bez tanich efektów.
Nominowana do tegorocznego Bookera krótka powieść irlandzkiego pisarza to literatura przyjemna, bo ciekawa językowo. Świata nie zmieni na lepsze, ale bywa, że daje trochę uśmiechu, a to teraz ważne. Mi to pasuje, bo niespecjalnie gustuję w modnym ostatnio w Polsce hiperrealizmie,
Krótka powieść z czterema zaledwie akapitami, z czego trzy zajmują pół pierwszej strony, formalnie nawiązuje do struktury Wariacji Goldbergowskich w wykonaniu Glenna Goulda.
Wydany ostatnio po polsku wybór felietonów Máraiego z lat 1936–1943 jest lekturą ważną, bo niepokojąco aktualną. Przedwojenne przestrogi dla Europy to nadal świeże, mimo dystansu czasowego, pytania o europejską tożsamość pośród nacjonalizmów. Przynajmniej kilka spośród zgromadzonych w tomiku tekstów może
Węgierska powieść Gra w cykora sprzed półwiecza to klasyczne love story z lekkim odchyleniem sadomasochistycznym (w sferze emocji, żadnej pornografii) i urokiem starego świata odchodzącego w niepamięć. Miło, ale bez przesady. Chyba nie tylko ja mam problem z książkami określanymi
Debiutancka powieść autobiograficzna Édouarda Louisa narobiła dużo szumu we Francji, bo bardzo szczerze i wprost opowiada o dzieciństwie homoseksualisty. To książka modna wśród paryskiej hipsterki, a u nas również ważna i potrzebna. Mam słabość do tego autora, bo jest bezkompromisowo
Powieść Aksela Sandemosego z 1933 roku przeczytałem zachęcony przez Filipa Springera. Wyszło na to, że Jante jest dużo ciekawsze u Springera niż w książce, którą polski pisarz tropi. Ale jak ktoś lubi modernizm — trzeba zajrzeć. Urzeka na pewno klimat
Unikam literatury, jak tylko mogę, unikam bowiem samego siebie, jak tylko mogę — pisze Bernhard w hermetycznej, ultraliterackiej mikropowieści. Można by powiedzieć, że czaruje, gdyby w ogóle czytelnika zauważał. No i bardzo dobrze. Coraz bardziej denerwuje mnie to mizdrzenie się