Trzydzieści pięć lat robię w starym papierze i to jest moja love story — początek Zbyt głośnej samotności powinien znaleźć się w każdym zestawieniu najlepszych zdań otwierających książkę. Cały tekst to klasyk absolutny. Proza poetycka z surrealistycznym poematem w bonusie, mistrzostwo języka, zwariowane historie, kompletny obłęd. O ile większość książek Hrabala czyta się tak, jak pije pilznera (szybko, zachłannie, w dużych ilościach), o tyle Zbyt głośna samotność jest jak duża szklanka porteru – smakować powoli, niespiesznie, cieszyć się życiem.
Zbyt głośna samotność to jeden z najbardziej znanych tekstów Hrabala, nie ma zatem sensu powtarzać truizmów o jego ogromnym znaczeniu dla literatury czeskiej i światowej. Dla tych, co nie znają – jest to obłąkana historia faceta pracującego przez całe życie jako operator maszyny prasującej papier. Jego zadaniem jest niszczenie książek zakwalifikowanych przez cenzurę na przemiał. Od czasu do czasu wyciąga coś z tej kupki i czyta. Czasami obdarowuje znajomych. Niektóre cacka upłynnia na czarnym rynku – a to Leibniza, a to Nietzschego. Pije przy tym hektolitry piwa i filozofuje. Jak takiego nie lubić?
Najważniejszy jest w tej książce rytm. Pierwotna wersja miała formę poetycką inspirowaną Apollinairem, zmienioną w drugim podejściu na pisaną kolokwialnym językiem prozę, by wreszcie w wersji ostatecznej przybrać postać pośrednią. Wyszło cacko, z nieskończonymi enumeracjami, powtórzeniami i kryptocytatami z klasyki literatury wymiksowanymi z potocznym językiem robotnika doby realnego komunizmu: gdybym tak ja jechał z tą brygadą pracy socjalistycznej do Grecji, wygłosiłbym im wykład o wszystkich samobójstwach, o Demostenesie, o Platonie, o Sokratesie, gdybym tak mógł jechać z brygadą pracy socjalistycznej do Grecji… Bohater do Grecji nie wyjeżdża nigdy, ale za to jego pijacki slalom po praskich knajpach mógłby wykończyć każdego. Ważne, żeby podróżować refleksyjnie i z każdej wycieczki wracać bogatszym duchowo!
Ale jeszcze lepszy jest bonus. Poemat Adagio lamentoso powstał jako surrealistyczny kolaż. Hrabal połączył w nim metodą kopiuj-wklej (wtedy jeszcze używał nożyczek i prawdziwego kleju) wycinki z gazetowych newsów, opisy damskich strojów z modowego żurnala, zasłyszane w knajpach i na ulicy rozmowy oraz fragmenty Drugiej symfonii Mahlera – a raczej ich słowny ekwiwalent: a z wojskowych koszar tęsknie trąbiono tęskny capsztyk. Wyszło dadaistyczne arcydzieło, quasi-miłosny poemat z fragmentami wyjątkowej urody (np. twój peniuar jest z delikatnego płótna w kolorze ostryg,/a tyś jest skierowaniem na kąpiel borowinową). W ósmym wersie padają słowa: i dobrze wiesz, że możesz spodziewać się po mnie wszystkiego najgorszego. Nic dodać, nic ująć.
Zbyt głośna samotność znalazła się w szóstym tomie praskich Dzieł zebranych Bohumila Hrabala wraz z dwoma innymi killerami – Postrzyżynami i Czułym barbarzyńcą. Już samo to wystarczy, żeby uznać ją za pozycję obowiązkową. A jak komuś mało, to jeszcze na koniec zdanie z Adagio lamentoso: jakiś wieśniak w morawskich górach, gdy przed laty nie dostał pracy, sprał rzemieniem figurę Jezusa Chrystusa. Wyobrażacie to sobie?
Jestem śmiertelnie zmęczony, ale szczęśliwy.
I amen.
5/5
https://youtu.be/sHsFIv8VA7w
PS. A na deser Druga symfonia Mahlera.