Trzecia mikropowieść Louisa jest właściwie rozbudowanym komentarzem do debiutu, eseju Didiera Eribona i jeszcze paru tekstów poświęconych społecznemu wykluczeniu oraz nietolerancji.
Trudno mówić tu o literackiej uczcie, bo styl Louisa jest właściwie przezroczysty (intymna forma wyznania, adresatem jest ojciec, czytelnik ma poczucie, że podgląda coś, czego nie powinien, ale skoro już się stało, to trudno, trzeba tak do końca). Wychodzi na to, że nie wiadomo ostatecznie jak określić ramy gatunkowe tekstu — powieść biograficzna czy esej?
W sumie to ciekawy zabieg, coraz popularniejszy, pewnie już na uniwerkach powstają na to jakieś pojemne łatki. Chociaż mam z takimi tekstami problem — jako człowiek wiecznie czymś skrępowany wciąż zastanawiam się, czy na pewno zostałem na przedstawione w nich terapie zaproszony. Voyeuryzm nie bardzo mnie kręci.
Louis po raz trzeci
Tym razem zadziałało nazwisko, bo debiut Édouarda Louisa ceniłem sobie bardzo. I w ogóle uważam tego Francuza za najmocniejsze nazwisko w katalogu Pauzy. Kto zabił mojego ojca porusza problem nietolerancji i rasizmu (po raz kolejny), ale tym razem pisarz koncentruje się na niewydolności centrowego państwa obcinającego środki na opiekę społeczną, a tym samym skazującego ludzi o nadwyrężonym przez lata pracy zdrowiu na upokarzającą wegetację.
Tekst ciekawy, ale jednak pełen uproszczeń. Louis oskarża personalnie poszczególnych polityków francuskich o skrzywdzenie ojca: Jacques Chirac i Xavier Bertrand niszczyli ci jelita. Dlaczego w biografii nigdy nie wymienia się tych nazwisk?
To fajne w punk rocku, ale jednak takie sobie w eseju poświęconym problemom społecznym. Nawet u nas widać, że za idiotycznymi i krzywdzącymi decyzjami politycznymi stoją rzesze wyborców i jakieś lobby, na przykład górnicze albo wyznaniowe. Personalna odpowiedzialność jest charakterystyczna dla rządów totalitarnych, a u nas (i nawet w tej nowoczesnej, cywilizowanej Francji) przez cały czas głupocie rządów wtóruje fałszujący vox populi.
Dzieci zmieniają rodziców
I tak samo fałszował ojciec pisarza, którego przemiana następuje dopiero po osobistej tragedii i po debiucie literackim Louisa:
Ty, który przez całe życie powtarzałeś, że problemom Francji winni są cudzoziemcy i homoseksualiści, teraz krytykujesz we Francji rasizm, chcesz, żebym ci opowiedział o mężczyźnie, którego kocham. Kupujesz moje książki, obdarowujesz nimi znajomych. Z dnia na dzień się zmieniłeś – jeden z moich przyjaciół twierdzi, że to dzieci zmieniają swoich rodziców, a nie odwrotnie.
W sumie — ciekawa pozycja na chwilę refleksji. A że króciutka (sześćdziesiąt stron na papierze), dużo czasu nie zajmie.
4/6
PS. Tematycznie (bo o relacji ojca z synem, choć zupełnie innej) pasuje tu płyta The Son Davida Kollara, której bardzo brakowało mi w kolekcji, a wreszcie mam. David nagrywał ją, gdy jego syn przechodził ciężką operację. Czuć tu ogromne napięcie i niesamowite emocje. Polecam ze szczerego serca.