Nowe ciało, poproszę, czyli “Modyfikowany węgiel” Richarda Morgana

Modyfikowany węgiel
Nadrabiam ostatnio karygodne zaniedbania w sajfaju, bo tak mi odbiło po czterdziestce i mam coraz większy problem z non fiction, gdy wszystko na świecie idzie źle. No to teraz klasik z kręgu cyberpunk, na którym się kompletnie nie znam, więc pewnie wyjdą mi same głupoty.

A sko­ro się nie znam, to się wypo­wiem. Mody­fi­ko­wa­ny węgiel zachwy­cił mnie pomy­słem na świat. Oczy­wi­ście, jest to dys­to­pia. Rzą­dów pań­stwo­wych raczej nie widać, jest tyl­ko zasy­gna­li­zo­wa­ne, że gene­ral­nie wygrał ONZ, któ­ry prze­kształ­cił się, rzecz jasna, w jakąś for­mę auto­ry­ta­ry­zmu. Mniej­sza z tym, bo fak­tycz­ną wła­dzę peł­nią bar­dzo boga­ci ludzie i kor­po­ra­cje, wiadomo.

A ci bar­dzo boga­ci ludzie mają dostęp­ną tech­no­lo­gię pozwa­la­ją­cą im na hodo­wa­nie klo­nów swo­ich ciał, na wypa­dek zabój­stwa lub inne­go wypad­ku, a tak­że na uży­wa­nie ciał innych ludzi, by zapew­nić sobie nie­śmier­tel­ność. Moż­na też w czy­jeś cia­ło wsa­dzić np. żoł­nie­rza, agen­ta albo detek­ty­wa (cza­sa­mi wszyst­ko w jed­nym), by on wyko­nał dla moż­nych tego świa­ta jakąś czar­ną robo­tę. I to jest wła­śnie przy­pa­dek Kovac­sa, nasze­go głów­ne­go boha­te­ra. I tu ten cyber­punk, na któ­rym się nie znam, spo­ty­ka się z kry­mi­na­łem, nawet dość sty­lo­wo zaha­cza­ją­cym o noir. Jest takie wspa­nia­łe zbla­zo­wa­nie w Kovac­sie, któ­re przy­po­mi­na mi tro­chę sta­re, dobre kli­ma­ty rodem z Chandlera.

Czy­ta­ło mi się to z trud­no­ścia­mi, bo mia­łem strasz­li­wy pro­blem z zapa­mię­ty­wa­niem, kto jest kim, w jakim cie­le aktu­al­nie prze­by­wa i z jakie­go świa­ta pocho­dzi, ale to histo­ria o mnie i moim nie­dba­łym czy­ta­niu, a nie o samej książ­ce. Z regu­ły nie zapa­mię­tu­ję imion, a potem dener­wu­ję się, że nie wiem, kto jest kim. A tu jesz­cze cia­ła pozamieniane.

Za to moim ulu­bio­nym lejt­mo­ty­wem był nie­ustan­nie powra­ca­ją­cy pocisk z kato­li­ków, któ­rzy upar­li się, że żyć moż­na tyl­ko raz, a nowe cia­ło to zło takie samo jak abor­cja i euta­na­zja. I są nie­ustan­nie zabi­ja­ni, a gdy komuś się taki wypa­dek przy­da­rzy, to wszy­scy wokół się śmie­ją. Tro­chę nieładnie.

Czy to było dobre wej­ście w cyber­punk? Chy­ba tak. Czy wró­cę jesz­cze kie­dyś do tej kon­wen­cji, jak się obro­bię z róż­ny­mi nowo­ścia­mi? Prawdopodobnie.

4,5/6

PS. Okład­ko­wo i tema­tycz­nie paso­wa­ło mi tu Seasons In The Abyss. Wiem, pozamiatane.

Nowe cia­ło, popro­szę, czy­li “Mody­fi­ko­wa­ny węgiel” Richar­da Morgana
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: