Współczesna klasyka z 1984 roku. Powieść chłopska o wymiarze uniwersalnym, napisana językiem na poziomie kosmicznym. Mistrzostwo stylizacji i gawędy.
Mój przyjaciel mówi, że nic, co została napisane po 1939 roku nie jest warte uwagi. Nie podzielam tej opinii, ale zgadzam się, że prawdziwych arcydzieł jest współcześnie mało. Dużo książek z nadmuchanym marketingiem, według magazynu “Książki” to chyba co najmniej z pięć pozycji na kwartał jest totalnie wybitnych, a potem okazuje się, że jednak nie. Książek doskonałych, takich jak Kamień na kamieniu, jest tak naprawdę tylko kilka.
Rozwlekła, gadana opowieść Szymka z powieści Myśliwskiego pochłania bez reszty. Czasami ten Szymuś nudzi, ale zaraz potem przypomina mu się, jak to było w partyzantce i nie można się oderwać. Trochę się temu Szymkowi kibicuje, na przykład jak się bili z sąsiadami i kawał zaoranej ziemi, a potem go ci sąsiedzi ukryli przed niemieckim patrolem. A czasami się Szymka nie cierpi, jak wtedy, gdy pobił Małgorzatę za usunięcie dziecka.
I dobrze, że się nie da z Szymkiem identyfikować. Tak jest z bohaterami prawdziwie porządnych książek. Nie ma spoufalania się z czytelnikiem. Za to można się przy nim czasami pięknie pośmiać. Choćby wtedy, gdy mówi o kocie: chociaż mało się o kotach mówiło, bo cóż to za stworzenie kot, żeby o nim mówić.
A co jakiś czas Szymek dodaje do opowieści jakąś taką pointę, że następuje katharsis jak w greckiej tragedii. Kilka celnych słów, które szarpią lepiej niż niejedna cała książka. Jak wtedy, gdy Małgorzata postanawia się z nim przespać.
Czy to boli? – doszedł mnie znów jej szept.
– Co?
– Kiedy pierwszy raz.
– Wszystko za pierwszym razem boli.
No chyba wszystko.
6/6
PS. Dzisiaj bez muzyki, czytałem głównie w pociągu tam i z powrotem.
PPS. Kiedyś nie lubiłem Myśliwskiego, bo byłem na niego zbyt niecierpliwy. A teraz do niego nareszcie dorosłem. Wróciłem, bo tak mi się jego Dramaty podobały, że odkopałem książkę, o której dawno zapomniałem, że ją mam na Kindlu. Polecam serdecznie takie powroty.