Najnowszy Żadan na pewno znajdzie się we wszystkich zestawieniach najważniejszych książek tej części Europy. Bo to fabuła osadzona w ogarniętym wojną Donbasie.
Czy spełnia pokładane w niej nadzieje? Sam nie wiem. Zależy, jak na to spojrzeć. Jeżeli chcemy się dowiedzieć, jak naprawdę wygląda Donbas od środka, to w Internacie Żadana znajdziemy trochę za mało faktów, za dużo uogólnień (zwykle nawet nie wiadomo, kim dokładnie są “oni”, a bohaterowie udzielają odpowiedzi niemal wyłącznie wymijających). A z drugiej strony, Żadan z założenia pisał powieść, a nie reportaż. Chodziło o uchwycenie esencji życia w kraju ogarniętego konfliktem, o którym nawet nie do końca wiadomo, czy to wojna domowa, czy już okupacja. I o uchwycenie istoty życia w oblężonym mieście. To się Żadanowi na pewno udało.
Problem z brakiem zakotwiczenia powieści w polityczno-historycznym wymiarze wojny w Donbasie został przez pierwszych krytyków (tradycyjnie: Sobolewska, Orliński, Bendyk) ograny motywem apokalipsy. Punkt wyjścia jest taki: Internat Żadana przypomina Drogę McCarthy’ego, ale jest dużo lepszy, bo osadzony we współczesnych realiach konfliktu na Ukrainie, a nie w jakiejś bliżej nieokreślonej postapokaliptycznej dystopii. I to jest OK. Dlaczego by nie podchodzić do tej książki w ten sposób? Ja też mam wrażenie, że po porządnej powieści o Donbasie czytanie postapo nie ma sensu. Chyba, że masz mniej niż 16 lat.
Realny pochuizm
A jednak brakowało mi reporterki w tej powieści. Trochę na nią czekałem. Realizm Żadana to realizm zruinowanej szkoły, ostrzelanego szpitala i dworca zamienionego w noclegownię. Cenię to sobie. Ale o samej naturze konfliktu na Ukrainie trudno się od Żadana czegoś bliższego dowiedzieć. W tych partiach zwycięża efekt dystopii, a ja nie chcę żadnej dystopii, tylko książki o Ukrainie.
Ale w sumie — może właśnie taka jest prawda o Ukrainie? Może obojętność na politykę, jaka cechuje bohaterów Żadana, to jest właśnie esencja, której szukam? W Depeche Mode Serhij Żadan diagnozował kondycję ukraińskiego społeczeństwa jako stan permanentnego pochuizmu (pisałem już kiedyś o tym tutaj).
Teraz ten pochuizm zamienia się w tragedię — nie wiadomo do końca, kto z kim o co walczy, ale bloki mieszkalne są naprawdę ostrzeliwane przez artylerię. I to jest w moim odczuciu najważniejszy atut tej książki. Nie McCarthy, nie dystopie, tylko próba dotknięcia realnej ukraińskiej tragedii narodowej.
Nic się nie dzieje?
A poza tym jest jak zwykle u Żadana: nieciekawe postaci, akcja jako pretekst do pokazania tego, w jak strasznej dupie znajduje się bohater, w dodatku z reguły nic się nie dzieje. Taki właśnie jest styl Żadana od samego początku i pisarz najwyraźniej nie zamierza nic zmieniać.
Nowe jest umieszczenie książki w oblężonym mieście, pośród bratobójczego konfliktu. I dlatego lektura nowego Żadana jest wyjątkowa — intensywnie nieprzyjemna, podszyta autentycznym lękiem o przyszłość. Okropnie się przy tej książce denerwowałem. I tak miało być, Wy też się podenerwujcie.
4/5
PS. A jak chcecie sobie przeczytać parę słów o poprzedniej książce Żadana, to tutaj jest tekst o Mezopotamii.
PS2. Bardzo dobra płyta Flashback grupy Tubis Trio jest trochę zbyt radosna na soundtrack do czytania Internatu, ale okładki ładnie do siebie pasują. Tak poważnie to trzeba czytać przy Hybryds albo Job Karmie. A Tubis Trio później, na wyjście z koszmaru.