Manieryzm stylu, czyli “Polak” J.M. Coetzeego

Coetzee - Polak
Coetzee leżał u mnie odłogiem od jakichś 10 lat, a tytuł mnie zelektryzował, więc sięgnąłem po jego nowość z zainteresowaniem. Co południowoafrykański Noblista pisze o Polsce i Polakach?

No to od razu uprze­dzę uczci­wie — to nie jest powieść o pol­sko­ści. W ogó­le. To jest powieść o roman­sie star­sze­go pia­ni­sty z czter­dzie­sto­kil­ku­lat­ką, nie­zbyt zresz­tą inte­re­su­ją­cą jako postać. Nie­spe­cjal­nie też ten romans ogni­sty. Jest tro­chę o sta­ro­ści, prze­mi­ja­niu i szu­ka­niu Beatry­cze. Cho­ciaż ona sama mówi, że żad­na z niej Beatrycze.

Tytu­ło­wy Polak jest pia­ni­stą, inter­pre­ta­to­rem Cho­pi­na. Gra pre­cy­zyj­nie, ale chłod­no, inte­lek­tu­al­nie, nie­zgod­nie z tra­dy­cyj­nym, pło­mien­nym wyko­na­niem dzieł roman­ty­ka, co też dużo mówi o całej posta­ci. I to jest wła­ści­wie cie­ka­we, że romans od począt­ku byle jaki, że jest jakieś zła­ma­nie kon­wen­cji spóź­nio­nych kochan­ków, a boha­ter­ka w sumie nie wie, co zro­bić z całą tą histo­rią, podob­nie jak z wier­sza­mi, któ­re jej Polak zosta­wia w spad­ku po śmier­ci (wier­sze też śred­nio udane).

Nie­ste­ty, o samej muzy­ce Cho­pi­na czy­tel­nik nie­wta­jem­ni­czo­ny w jego spu­ści­znę wię­cej się dowie, gdy spę­dzi pół godzi­ny z Wiki­pe­dią i Spo­ti­fy. Zresz­tą, mowa jest tyl­ko o Pre­lu­diach, wysko­czą w pierw­szej dzie­siąt­ce na stre­amin­gu zaraz po Nok­tur­nach.

Coet­zee nie odro­bił też lek­cji z pol­skie­go. Tytu­ło­wy boha­ter mógł­by rów­nie dobrze być Nor­we­giem, Rumu­nem, miesz­kań­cem Islan­dii albo Esto­nii. Szko­da, bo w koń­cu pisarz jest Nobli­stą i ocze­ku­je się jed­nak pew­ne­go pozio­mu. Jeże­li ktoś, kto myśli o Pol­sce jako o kra­ju, gdzie po uli­cach cho­dzą niedź­wie­dzie, chciał­by dowie­dzieć się o ojczyź­nie Cho­pi­na cze­goś wię­cej, to tyl­ko utwier­dzi się w ste­reo­ty­pie, że tu nic nie ma.

Inte­re­su­ją­cy za to jest tu pro­blem prze­kła­du (wier­sze o Beatry­cze), o czym pisał Woj­ciech Szot w “Wybor­czej”. Przy czym kon­tek­stem są kula­we wier­sze pia­ni­sty. Minus za ewi­dent­ne błę­dy i uchy­bie­nia Nobli­sty — nie­ist­nie­ją­ca, a rze­ko­mo popu­lar­na w Pol­sce powieść, wyssa­ny z pal­ca zwią­zek fra­ze­olo­gicz­ny itp.

Pola­ka sta­wiam obok ero­tycz­nych ksią­że­czek Llo­sy — wiel­ki pisarz popeł­nia rzecz leciut­ką, pew­nie dla wła­snej przy­jem­no­ści, żeby gło­śno poma­rzyć o roman­sie na starość.

A manie­ryzm sty­lu? Dla mnie to jest w porząd­ku. Wolę styl manie­rycz­ny od żad­ne­go, a to ostat­nio zmo­ra lite­ra­tu­ry współczesnej.

3/6

PS. Na zdję­ciu oczy­wi­ście Cho­pin. Póź­ny, mniej oczy­wi­sty niż Pre­lu­dia. Bar­dzo ład­na rzecz z archi­wum Pol­skich Nagrań, war­to cza­sa­mi wycią­gnąć coś takie­go na gratach.

Manie­ryzm sty­lu, czy­li “Polak” J.M. Coetzeego
Facebooktwitterlinkedintumblrmail