Mięso i ciało, czyli “Coś nie tak. Kobiecość i wstręt” oraz “Pomniejsi wędrowcy” Eimear McBride

Eimear McBride
Coś nie tak jest esejem poświęconym temu, jak kultura kreuje wizerunek kobiecości i podejście do ciała — głównie o wstręcie i poczuciu winy. A Pomniejsi wędrowcy to powieść, która w jakiś sposób to egzemplifikuje.

O irlandz­kiej pisar­ce Eime­ar McBri­de dotąd nie wie­dzie­li­śmy w Pol­sce nic, a tu nagle uka­zu­ją się dwie książ­ki naraz. Jej pro­za ponie­kąd kon­ty­nu­uje dobre moder­ni­stycz­ne tra­dy­cje, bo wyróż­nia ją cha­rak­te­ry­stycz­ny język (ana­ko­lu­ty, w tym bar­dzo Dżoj­sow­ska ten­den­cja do ury­wa­nia zda­nia w poło­wie zaraz po zaim­ku, typu: poszedł po) oraz wyko­rzy­sta­nie stru­mie­nia wewnętrz­ne­go. Powiedz­my to sobie wprost — dzi­siaj to żaden eks­pe­ry­ment, raczej wyko­rzy­sta­nie dobrych, spraw­dzo­nych wzor­ców sprzed stu lat. No tak, ale aku­rat takie wzor­ce to ja lubię.

Jed­nak od awan­gar­dy­stów sprzed woj­ny McBri­de róż­ni się wybo­rem tema­ty­ki. Moder­ni­ści wybie­ra­li rze­czy banal­ne, codzien­ne. Pomniej­si wędrow­cy nato­miast to wiwi­sek­cja kil­ku tra­ge­dii, poukła­da­nych war­stwo­wo jed­na na dru­giej. Cze­go tam nie ma — kom­pul­syw­nie upra­wia­ny seks, ner­wi­ce i depre­sje, alko i nar­ko­ty­ki, prze­mo­co­we rodzi­ny, wstręt do cia­ła, wresz­cie gwałt i kazi­rodz­two. Jak dla mnie tro­chę za dużo.

Chy­ba, że spoj­rzy­my na powieść jako na bele­try­stycz­ne dopeł­nie­nie tre­ści z ese­ju Coś nie tak. Kobie­cość i wstręt, w któ­rym czy­ta­my mię­dzy inny­mi, że współ­cze­sna kobie­ta przez całe życie musi mie­rzyć się z dość schi­zo­fre­nicz­nym pro­ble­mem. Z jed­nej stro­ny kul­tu­ra zmu­sza ją do pod­kre­śla­nia swo­jej atrak­cyj­no­ści, a z dru­giej — pięt­nu­je ją jako win­ną sytu­acji, w któ­rych męż­czyź­ni bio­rą ją za kawał mię­sa (na ten kom­pleks cho­ru­je zresz­tą kil­ku naszych kon­ser­wa­tyw­nych poli­ty­ków tłu­ma­czą­cych dziew­czy­nom, że noszą za krót­kie spód­nicz­ki). Wła­śnie mię­sa, czy­li cia­ła uprzedmiotowionego:

Od hipi­sow­skie­go ide­ału „wol­nej miło­ści”, zaka­zu­ją­ce­go kobie­tom uży­wa­nia sło­wa „nie”, po śwież­sze zabie­gi prze­my­ca­nia daw­niej niszo­wych prak­tyk BDSM do sek­su­al­ne­go main­stre­amu, żad­na kobie­ta – może z wyjąt­kiem zakon­ni­cy – nie uciek­nie przed fak­tem, że jej jedy­ną szan­są na zyska­nie spo­łecz­nej apro­ba­ty jest ogra­ni­cza­nie wła­snej swo­bo­dy i dosto­so­wa­nie każ­dej decy­zji do ocze­ki­wań męsko­cen­trycz­nej kul­tu­ry i powią­za­nych z nią insty­tu­cji. A zatem to ona musi brać na sie­bie peł­ną odpo­wie­dzial­ność za robie­nie z sie­bie mięsa.

Mło­da, bo zale­d­wie osiem­na­sto­let­nia boha­ter­ka Pomniej­szych wędrow­ców bie­rze na sie­bie bar­dzo dużo, bo skom­pli­ko­wa­ną rela­cję z pra­wie czter­dzie­sto­let­nim męż­czy­zną po sro­gich przej­ściach. W dodat­ku cięż­kie­go sek­so­ho­li­ka, o czym prze­ko­nu­je­my się w licz­nych ostrych sce­nach łóż­ko­wych. Stąd też ero­ty­ce towa­rzy­szy w tej książ­ce nie­ustan­ne poczu­cie winy, o któ­rym autor­ka pisze w ese­ju, że jest gwa­ran­tem uprzed­mio­to­wie­nia kobiet. A w kon­se­kwen­cji wstrę­tu do samej sie­bie. Gdzieś w dru­giej czę­ści powie­ści nastę­pu­je prze­wrot­ka i oka­zu­je się, że męż­czy­zna doświad­czył tego same­go, tyl­ko w dużo, dużo gor­szym wyda­niu. I tu czy­tel­nik zaczy­na mu nie­co bar­dziej współ­czuć. Tro­chę sym­pa­thy for the devil, ale niech będzie.

Z czym mam pro­blem? Wła­ści­wie sam nie wiem. Może jak na mój gust za dużo i tra­ge­dii, i por­no­gra­fii. Ale oczy­wi­ście rzecz jest war­ta uwa­gi, zwłasz­cza jako dwu­pak esej plus powieść.

3,5/6 (powieść)
4/6 (esej)

PS. Dzi­siaj bez muzy­ki, bo czy­ta­łem na waka­cjach. Następ­nym razem.

Mię­so i cia­ło, czy­li “Coś nie tak. Kobie­cość i wstręt” oraz “Pomniej­si wędrow­cy” Eime­ar McBride
Facebooktwitterlinkedintumblrmail