W najnowszym reportażu Paweł Smoleński wraca do tematyki konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Tym razem jest to podróż po Judei i Samarii — rzeczywistych i tych z przekazów starotestamentowych.
Paweł Smoleński jest wytrawnym znawcą tematyki bliskowschodniej, co gwarantuje czytelnikowi rzetelność reporterskiej roboty i unikalność materiału. A co najważniejsze, jego reportaże cechuje najwyższa dbałość o bezstronność, co wcale nie jest łatwe, gdy tematem jest niekończący się konflikt Izraela z Palestyńczykami. Zwłaszcza, że Smoleński jest świadkiem naocznym tego konfliktu.
Wnuki Jozuego to naturalna kontynuacja jego wcześniejszych książek o Palestynie i Izraelu. Czytałem ją właściwie równolegle z wydanym kilka lat temu Bałaganem. Alfabetem izraelskim i w obu książkach znajdowałem sporo miejsc wspólnych — obserwacji, opinii i wniosków.
Podróże z Jozuem
Zdecydowanie lepiej czytało mi się Wnuki Jozuego. Z kilku względów. Alfabet izraelski jest z definicji fragmentaryczny, pozbawiony spójnej narracji, dlatego łatwo porzucić lekturę w dowolnym momencie, a potem wrócić do niej tylko wyrywkowo. Natomiast Wnuki Jozuego to narracja prowadzony jak powieść drogi, choć jest to reprezentant gatunku non fiction. Poszczególne fragmenty spajają: podróż po Zachodnim Brzegu (plus trochę Strefy Gazy i przygranicznych obszarów Izraela) oraz liczne odniesienia do ksiąg Starego Testamentu i tekstów Józefa Flawiusza.
W ten sposób Smoleńskiemu udało się uzyskać efekt zbliżony do literackiego mistrzostwa Podróży z Herodotem Kapuścińskiego, choć mniej porywający pod względem literackim. Z dzisiejszego Izraela co rusz przenosimy się do starotestamentowej Palestyny, a także do wojen z Filistynami, Babilończykami oraz Imperium Rzymskim. A potem z powrotem na Zachodni Brzeg. Celem jest zrozumienie najgłębszych przyczyn konfliktu arabsko-żydowskiego.
Starożytna nowoczesna wojna
Starożytni Żydzi otrzymali ziemię we władanie od Boga, a utrata tej ziemi wywoływała boski gniew, a w jego konsekwencji — cierpienie narodu. Współcześni ortodoksi uważają, że ich sytuacja w niczym się nie różni od tej znanej z Księgi Jozuego. Ich obowiązkiem jest utrzymanie Ziemi Obiecanej i przywrócenie granic Izraela do tych znanych ze Starego Testamentu. I dlatego budują osiedla na pustyni. Nawet wtedy, gdy na tych terenach od wieków mieszkali Arabowie.
Cała reszta — Strefa Gazy, okupacja Zachodniego Brzegu i rakiety spadające na palestyńskie miasta — jest konsekwencją tego myślenia, wywodzącego się wprost z opowieści sprzed czterech tysięcy lat. Smoleński stara się niczego nie oceniać, tylko dawać świadectwo tego, co widział i co słyszał podczas podróży po Izraelu i Palestynie. Stara się też nie stawać po żadnej stronie. Albo inaczej — pokazuje nieszczęścia, do jakich prowadzi każdy ze skrajnych ekstremizmów na Bliskim Wschodzie. Gdzieś podskórnie wyczuwa się, że najmocniej potępia radykalnie prawicowe skrzydło izraelskich ortodoksów i islamski terroryzm, który jest naturalną odpowiedzią na okupację Zachodniego Brzegu. Ale daleko mu do powierzchownych osądów — i za to Wnukom Jozuego należy się wyjątkowa uwaga.
Jak łatwo się domyślić, lektura jest żmudna, nużąca i z reguły nieprzyjemna. To trochę tak, jakby czytać środkowoeuropejskie relacje z podróży Stasiuka, ale przeniesione na Zachodni Brzeg i okraszone tekstami starożytnymi. Smoleńskiemu nie udaje się porwać czytelnika tak, jak robił to Kapuściński w Podróżach z Herodotem, choć użył podobnego klucza. Ale to i tak ważna książka i warto przez nią przebrnąć.
3,5/5