Język i przemoc, czyli “Szklany ogród” Tatiany Țîbuleac

Szklany ogród
Książkowe Klimaty wydały nową książkę Tatiany Țîbuleac w kooperacji z Noir Sur Blanc. Dobre labele, a literaturę środkowoeuropejską czytam z przyzwyczajenia od lat, więc zajrzałem.

Choć oba­wia­łem się. Bo zno­wu same tra­ge­die — bie­da, złe wycho­wa­nie (boha­ter­ka zosta­je przy­gar­nię­ta z bidu­la przez obcą kobie­tę po to, żeby poma­gać w zbie­ra­niu bute­lek na kasę z kau­cji), fatal­ne rela­cje mię­dzy­ludz­kie, gwał­ty i parę pomniej­szych nie­szczęść. I kil­ka za dużo, trud­ne to do znie­sie­nia. Kil­ka podob­nych porzu­ci­łem w połowie.

Szkla­ny ogród zain­te­re­so­wał mnie ze wzglę­du na język. Styl co praw­da cięż­ko­straw­ny, bo tro­chę egzal­to­wa­ny, a tro­chę nazbyt elip­tycz­ny, ale war­to doce­nić, że Tatia­na Țîbu­le­ac eks­plo­ru­je w powie­ści przede wszyst­kim wątek poszu­ki­wa­nia języ­ka. I swo­je­go gło­su jako pisar­ka, i języ­ka jako kana­łu komu­ni­ka­cji. Boha­ter­ka mówi po moł­daw­sku i cho­dzi do moł­daw­skiej szko­ły, uczy się rosyj­skie­go jako języ­ka awan­su spo­łecz­ne­go, a na koniec oka­zu­je się, że zmia­ny poli­tycz­ne wymu­sza­ją na niej sto­so­wa­nie rumuń­skie­go, co przy­cho­dzi jej z oporami.

Nie wiem, czy podob­ną dro­gę prze­szła autor­ka, ale ma sta­tus pisar­ki mołdawsko-rumuńskiej, więc coś jest na rze­czy. Czuć, że to lite­ra­tu­ra rodzo­na w bólach, przez co wła­śnie kwe­stia języ­ko­wa intry­gu­je naj­bar­dziej. Na przy­kład wte­dy, gdy boha­ter­ce mylą się gło­ski i lite­ry, bo jej dro­ga mię­dzy moł­daw­skim, rosyj­skim i rumuń­skim była dość krę­ta. Pew­nie jesz­cze lepiej czuć to w ory­gi­na­le, ale prze­kład prof. Kazi­mie­rza Jur­cza­ka pró­bu­je pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi poka­zać to dość wyraźnie.

Wymie­ni­łem ostat­nio kil­ka słów z koleżanką-polonistką (Jadwi­go, pozdra­wiam z głę­bo­ko­ści inter­ne­tów) o tym, że ja wolę kla­sy­kę, a ona lubi szu­kać nowych, cie­ka­wych gło­sów w lite­ra­tu­rze. Szkla­ny ogród jest inte­re­su­ją­cy chy­ba wła­śnie ze wzglę­du na stro­je­nie gło­su. Reje­stry Tatia­ny Țîbu­le­ac mi aku­rat przy­jem­no­ści nie spra­wia­ją, a do tego tema­ty­ka nazbyt przy­tła­cza­ją­ca (prze­moc w lite­ra­tu­rze to nie jest moja pół­ka, a sce­ny gwał­tów prze­rzu­cam — tu aku­rat for­ma zwię­zła, więc nie było kart­ko­wa­nia), ale doce­niam pró­bę dźwięku.

3/6

PS. Dzi­siaj bez muzy­ki na zdję­ciu, bo posze­dłem na moje ulu­bio­ne lody w Pozna­niu, na Jeży­cach, a płyt­ki w ple­ca­ku nie mia­łem. Mari­na robi sobie prze­rwę do stycz­nia, nie wiem, jak ja wytrzy­mam. W ogó­le nie będę teraz jadł żad­nych lodów.

Język i prze­moc, czy­li “Szkla­ny ogród” Tatia­ny Țîbuleac
Facebooktwitterlinkedintumblrmail