Wszyscy teraz dyskutują o nowej płycie Toola, głównie o tym, że nudna i niedobra, to ja krótko opowiem o dwóch innych premierach z brudem na pierwszym planie. Na płycie So Slow powietrze sypie w otwarte dłonie gruz przedświtu, a w książce Vanna bohater zasypuje ziemią szopę z własną matką w środku.
Właściwie obie te premiery zajęły moją uwagę o wiele bardziej niż Tool, bo Tool mnie niczym nie zaskoczył, a Davidowi Vannowi i So Slow się to udało. I w powieści, i w muzyce jest dużo brudu. Programowo dużo brudu. Vann epatuje nim na poziomie semantycznym, a So Slow na planie estetycznym, właśnie jak Tool na kultowych płytach. Na tym się oczywiście podobieństwo So Slow z Toolem kończy, bo płyta W otwarte dłonie powietrze sypie gruz przedświtu ma więcej pokrewieństwa z postrockiem i darkjazzem niż progresywnym metalem. Za to Brud Vanna ma z estetyką Ænimy dużo wspólnego. Wywołuje wstręt — tak samo jak te wszystkie toolowskie biegunki i lewatywy.
Estetyka brudu
Estetyka estetyką, ale gorzej jest z literackością Brudu Vanna. Kiedyś bardzo chwaliłem Legendę o samobójstwie tego autora za oryginalną konwencję — kilka wersji tej samej historii jako osobne opowiadania, a jednak tworzące całość. Nawet, jeśli na poziomie narracji Vann nie czarował, stawiana przez niego konstrukcja była interesująca. Brud jest zdecydowanie jednowymiarowy — to prosta historia z przewrotką, której nie będę zdradzał, bo zepsuję wszystko. Zamiast wielu wariantów mamy kilka warstw brudu przykrywającego ciało i umysł bohatera.
Na planie estetycznym wszystko się zgadza. A jednak obrzydliwa i w sumie dość drastyczna historia opowiedziana przez Vanna nie interesuje mnie wcale, tak samo jak obojętne mi są seriale o paranoidalnych mordercach — skończyłem na Hannibalu i nie jestem ciekaw kolejnych.
Taniec Ziemi
No i wychodzi na to, że kontekst Toola od razu prowadzi do Ænimy zamiast do nowej płyty. Wniosek stąd prosty — Fear Inoculum naprawdę jest nudne i wtórne. Z płyt pełnych ziemi i gruzu wolę Matko Ciszy Ugorów i właśnie premierowe So Slow. Chociaż przy Toolu również można z powodzeniem Vanna czytać. Każda z tych kapel gra muzykę dobrze korespondującą z prozą amerykańskiego pisarza. Wszystkie grają tak, że umorusany gliną Galen mógłby przy nich odtańczyć swój obłąkany magiczny taniec ku czci ziemi. Lepiej by na tym wyszedł niż na słuchaniu Kitaro. Poważnie, bohater słucha Kitaro, jak w ogóle można słuchać Kitaro? Dodajmy, że czytelniczy gust Galena jest równie okropny jak upodobania muzyczne — bohater powieści Vanna czyta głównie newage’owych pseudofilozofów. Nic dziwnego, że mu się stara szopa kojarzy z klatką dla duszy.
Jestem ogrodnikiem – powiedział Galen. – Sadzę tu rodzinę. A kiedy wszystkie te kwiaty zakwitną, poleję je benzyną i przyłożę zapałkę. I w końcu nastanie wolność. – Jesteś diabłem wcielonym – orzekła matka. Taka jest estetyka tego Brudu. Moim zdaniem płaszczyzna estetyczna jest najbardziej interesującą perspektywą odbioru książki, natomiast jej głębię psychologiczną można sobie odpuścić. Reasumując, książka dla tych, co lubią brzydotę i syf. A płyta So Slow? Też nie dla cieniasów, ale jednak więcej w niej powietrza. Zresztą, poczytajcie i posłuchajcie sobie sami, zamiast tego nowego Toola.
(bez ocen, bo pisałem o paru rzeczach na raz i łatwo się pogubić, co jest czym)
PS. Fear Inoculum Toola pewnie i tak już słyszeliście, a nowe So Slow jest tutaj: