Kryzys uchodźczy z epoki Cartera, czyli “Miami 1980” Nicholasa Griffina

Miami 1980
Reportaż o dramatycznym roku w historii Miami, gdy miasto nawiedziło kilka nieszczęść jednocześnie — zamieszki na tle rasowym, kryzys migracyjny i najazd narkotykowych karteli z Kolumbii.

Oczy­wi­ście, wio­sną 2022 naj­bar­dziej inte­re­su­ją­cy jest wątek uchodź­czy. Jak to wyglą­da­ło w Mia­mi? W 1980 roku kubań­ski despe­rat wje­chał auto­bu­sem w ogro­dze­nie amba­sa­dy peru­wiań­skiej w Hawa­nie. Kil­ka osób ucie­kło na teren amba­sa­dy, Peru­wiań­czy­cy nie wyda­li niko­go reżi­mo­wi Fie­de­la Castro. W cią­gu następ­nych kil­ku dni przez ogro­dze­nie prze­cho­dzi­ły tysią­ce osób. Dyk­ta­tor pozwo­lił ich krew­nia­kom miesz­ka­ją­cym w Sta­nach przy­pły­wać łodzia­mi po ucie­ki­nie­rów, by łączyć rodzi­ny, przy oka­zji pozby­wa­jąc się recy­dy­wi­stów z wię­zień. Wszy­scy wylą­do­wa­li na Flo­ry­dzie, a mia­sto Mia­mi w kil­ka tygo­dni przy­gar­nę­ło gigan­tycz­ną falę uchodź­ców, cał­ko­wi­cie zmie­nia­jąc struk­tu­rę demograficzną.

Ujmu­ją­cy jest w tej histo­rii entu­zjazm ludzi przy­gar­nia­ją­cych ucie­ki­nie­rów z Kuby. Impo­nu­je spraw­ność ówcze­snych wło­da­rzy mia­sta, któ­rym dzię­ki ogrom­ne­mu wysił­ko­wi (i oby­wa­te­li, i admi­ni­stra­cji) uda­ło się prze­trzy­mać kry­zys migra­cyj­ny, poma­ga­jąc jed­no­cze­śnie potrze­bu­ją­cym. Zwłasz­cza, że Waszyng­ton pal­cem nie kiw­nął, a do tego na Flo­ry­dzie roz­bu­do­wy­wa­ła się koka­ino­wa mafia z Kolum­bii, korzy­sta­ją­ca z cha­osu. I nastą­pił zatrwa­ża­ją­cy wzrost przestępczości.

Rzecz jasna, nie wszy­scy miesz­kań­cy Mia­mi wita­li uchodź­ców z otwar­ty­mi ramio­na­mi. Jakim pra­wem wszyst­ko dosta­ją Kubań­czy­cy? — zna­my ten refren, ostat­nio sły­sze­li­śmy go u nas w związ­ku z Ukra­iń­ca­mi. Pod­czas trans­mi­to­wa­ne­go w tele­wi­zji mar­szu przez cen­trum mia­sta do kame­ry pode­szła jakaś blon­dyn­ka: „Ja bym ich wsa­dzi­ła na dziu­ra­we łód­ki”. Po chwi­li poja­wi­ła się inna: „Ze mnie też zrób­cie uchodź­czy­nię, żebym mia­ła jakieś pra­wa”. Uni­wer­sal­na postawa.

I tak siłą rze­czy moja uwa­ga dzia­ła­ła wybiór­czo. Jak więk­szość repor­ta­ży ame­ry­kań­skich, dość licz­nie wyda­wa­nych na pol­skim ryn­ku przez Czar­ne, książ­ka jest nie­co prze­ga­da­na, a kon­struk­cja opar­ta na trzech głów­nych pro­ble­mach, oma­wia­nych naprze­mien­nie, nie sprzy­ja kon­cen­tra­cji czy­tel­ni­ka. Co nie zmie­nia fak­tu, że lek­tu­ra Mia­mi 1980 jest bar­dzo poucza­ją­ca w kon­tek­ście współ­cze­sno­ści naj­now­szej. Oby­śmy dali radę tak, jak nie­gdyś mło­de ame­ry­kań­skie mia­sto na Florydzie.

3,5/6

PS. Zno­wu muzy­ka z Audio Cave, ale co zro­bić, sko­ro same petar­dy wycho­dzą. Tym razem zespół Nie­chęć z nie­sa­mo­wi­tą, ener­ge­tycz­ną mie­szan­ką jaz­zu z roc­kiem. Byłem ostat­nio na kon­cer­cie w poznań­skiej Meska­li­nie — gra­li ponad 2 godzi­ny. Pole­cam serdecznie!

Kry­zys uchodź­czy z epo­ki Car­te­ra, czy­li “Mia­mi 1980” Nicho­la­sa Griffina
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: