Proza chimeryczna, czyli “Lodowa karuzela” Ołeha Polakowa

Lodowa karuzela - Polakow
Odrabianie zaległości z ukraińskiej literatury najnowszej — na początek Ołeh Polakow. Dziwna książka, dość psychodeliczna, za to z Majdanem w tle.

Kom­plet­nie nie wie­dzia­łem, cze­go się po Pola­ko­wie spo­dzie­wać i dokąd mnie ta fabu­ła popro­wa­dzi. Zaczy­na się na Maj­da­nie, gdzie głów­na boha­ter­ka, wolon­ta­riusz­ka, wycią­ga pie­nią­dze z pusz­ki. Gdy rzecz się wyda­je, Chry­sty­na upi­ja się, by gdzieś uto­pić hań­bę, a wte­dy zaczy­na się dziw­ny trip jak­by rodem z Pie­le­wi­na (Gene­ra­tion “P”), Mo Yana (Kra­ina wód­ki) albo nasze­go Miro­sła­wa Naha­cza (Bocian i Lola), żeby już nie brnąć dalej w porów­na­nia z pisa­rza­mi repre­zen­tu­ją­cy­mi naro­dy aktu­al­nie będą­ce u Ukra­iń­ców na cen­zu­ro­wa­nym. Czy­li kom­plet­nie nie wia­do­mo, o co chodzi.

Chry­styn­ka tra­fia do jakie­goś Japoń­czy­ka zaj­mu­ją­ce­go się strę­cze­niem dziew­czyn, by tań­czy­ły nago na orgiet­kach dla oli­gar­chów, ale jakoś podej­rza­nie gład­ko uda­je się jej czmych­nąć, by za chwi­lę wiać z Kijo­wa na sto­pa — tyle, że kie­row­ca cię­ża­rów­ki, do któ­rej wsia­da boha­ter­ka, wjeż­dża w chło­pa z fur­man­ką. A potem jest już tyl­ko dziw­niej. Jakiś wiru­ją­cy lód na jezio­rze, feta dla boga­czy z gigan­tycz­ną żywą rulet­ką, wię­zie­nie jak­by rodem z V jak ven­det­ta, tyle że ze wschod­nio­eu­ro­pej­skim roz­pie­przem wszędzie…

I taki jest ten ukra­iń­ski realizm magicz­ny, bliż­szy Żada­no­wi niż Marqu­ezo­wi. I bar­dzo dobrze. Ksią­żecz­ka wyszła w niszo­wym wydaw­nic­twie, z nie­spe­cjal­nie pięk­ną okład­ką, więc pew­nie furo­ry nie zro­bi. Za to ja ze swo­jej stro­ny ser­decz­nie pole­cam, bo auto­rem prze­kła­du jest poznań­ski ukra­ini­sta, Ryszard Kupi­du­ra, z któ­rym znam się pry­wat­nie i któ­ry uczył mnie ukra­iń­skich toa­stów. Rychu, tłu­macz dalej!

3,5/6

PS. Jakoś tak wyszło, że od począt­ku rosyj­skiej inwa­zji moim ner­wo­wym sound­trac­kiem do wszyst­kie­go był thrash. Szły mię­dzy inny­mi pły­ty: Peace Sells… But Who­’s Buy­ing?, Stomp 442, God Hates Us All i Among The Living. Wsta­wiam pio­sen­kę One World z tej ostat­niej. Nie dla­te­go, że jest naj­lep­sza na pły­cie, bo nie jest. Wsta­wiam, bo ujmu­je mnie okrzyk igno­ran­cja nie jest uspra­wie­dli­wie­niem dla prze­mo­cy. Z dedy­ka­cją dla wszyst­kich chłop­ców, któ­rzy niby nie wie­dzie­li, dokąd ani po co jadą.

Pro­za chi­me­rycz­na, czy­li “Lodo­wa karu­ze­la” Ołe­ha Polakowa
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: