Zbiór prostych zadań z przyrody, czyli “Jak zdobyć Nagrodę Nobla”

Jak zdobyć Nagrodę Nobla
Zbeletryzowana (czyli taka z fabułą) opowieść o kilku Noblistach i ich wynalazkach. Adresowana do dzieci z klas 4–8 zreformowanej podstawówki i wzbogacona o kilka zadań i doświadczeń. Czy to się nadaje do czytania?

Wyko­na­łem podwój­ny test — na sobie i na moim dzie­się­cio­let­nim domow­ni­ku, któ­ry jest ogar­nię­ty, dużo czy­ta, a jego gustu mogę być już pew­nym. Wynik jest nega­tyw­ny — książ­ka Jak zdo­być Nagro­dę Nobla do czy­ta­nia się nie­ste­ty nie nada­je. Histo­ria jest drę­twa, po copyw­ri­ter­sku dopom­po­wa­na do mniej wię­cej stan­dar­do­wej ilo­ści zna­ków, nie wcią­ga w ogó­le, a w dodat­ku fabu­ła jest cał­ko­wi­cie prze­wi­dy­wal­na. Jed­na mała dziew­czyn­ka (Mary) podró­żu­je w cza­sie z jed­nym naukowcem-Noblistą (Bar­rym Mar­shal­lem — odkrył, że wrzo­dy żołąd­ka są wywo­ły­wa­ne przez bak­te­rie) dzię­ki jesz­cze nie­wy­na­le­zio­nej, ale poten­cjal­nie moż­li­wej do wyna­le­zie­nia maszyn­ce, a po dro­dze wstę­pu­ją do paru innych waż­nych naukow­ców, np. Ein­ste­ina, Skłodowskiej-Curie, Fle­min­ga i innych). Wszy­scy po kolei opo­wia­da­ją Mary o swo­im życiu i o wynalazkach.

Powta­rzal­na kon­struk­cja każ­de­go roz­dzia­łu spra­wia, że mło­dy czy­tel­nik szyb­ko się nuży, a w zawi­łe arka­na XX-wiecznej nauki wcho­dzi z opo­ra­mi. Niby Ein­ste­in tłu­ma­czy dość jasno teo­rię względ­no­ści, ale jed­nak w nar­ra­cji tej ksią­żecz­ki nie ma nic cie­ka­we­go. Zało­że­nia słusz­ne — popu­la­ry­za­cja wie­dzy. Wyko­na­nie takie sobie.

Książ­kę ratu­ją doświad­cze­nia przy­bli­ża­ją­ce donio­słe zdo­by­cze Nobli­stów, a moż­li­we do wyko­na­nia w domu. Nie­któ­re są cał­kiem prak­tycz­ne (np. natu­ral­ny śro­dek odstra­sza­ją­cy owa­dy), inne czy­sto teo­re­tycz­ne. Nie jestem pewien, czy o dobo­rze zadań rze­czy­wi­ście zade­cy­do­wa­ło dosto­so­wa­nie ich do wie­ku i umie­jęt­no­ści czy­tel­ni­ków — zada­nie na obli­cze­nie pręd­ko­ści świa­tła wyglą­da, jak­by było wzię­te z nie­sław­nej pamię­ci Zbio­ru pro­stych zadań z fizy­ki Krzysz­to­fa Chy­li (w któ­rym prze­cież żad­ne zada­nia nigdy nie były pro­ste), tyle w nim wyli­czeń z wzo­ra­mi do podstawienia.

Ale już doświad­cze­nie pole­ga­ją­ce na obser­wo­wa­niu psu­ją­ce­go się jedze­nia z fast foodów jest cał­kiem w porząd­ku. Do zro­bie­nia w każ­dym domu, wraz z poga­dan­ką o zdro­wym odży­wia­niu. Man­ka­ment jest taki, że autor zada­nia każe dzie­cia­kom naku­pić dużo jedze­nia z róż­nych sie­ció­wek, żeby je ze sobą porów­ny­wać. A po co? Nie lepiej sku­pić się na mniej­szej próbce?

Tak zro­bi­ła moja kole­żan­ka ze szko­ły, któ­ra zapa­ko­wa­ła w worecz­ki krom­ki chle­ba tosto­we­go — doty­ka­ne­go przez dzie­cia­ki umy­ty­mi dłoń­mi i brud­ny­mi łap­ska­mi. Efekt widzi­cie na zdję­ciu. Chleb doty­ka­ny brud­ny­mi ręka­mi sple­śniał cał­kiem. Tego eks­pe­ry­men­tu nie ma w książ­ce Jak zdo­być Nagro­dę Nobla, bo to eks­pe­ry­ment Wero­ni­ki i jej dzie­ci z gru­py naucza­nia wcze­snosz­kol­ne­go, ale umów­my się, że ksią­żecz­ko­we doświad­cze­nie z fast foodem jest mniej wię­cej podob­ne. Naj­waż­niej­sze, żeby pobu­dzać w dzie­cia­kach ducha nauko­we­go eksperymentu.

Pod­su­mo­wu­jąc — fabu­lar­nie do luftu, za to są nie­złe doświad­cze­nia. Trze­ba je co praw­da cza­sa­mi tro­chę odchu­dzić i przy­sto­so­wać do warun­ków domo­wych (np. zmniej­szyć budżet), ale jest inspi­ra­cja. Część zada­nia spełniona.

2/5

Zbiór pro­stych zadań z przy­ro­dy, czy­li “Jak zdo­być Nagro­dę Nobla”
Facebooktwitterlinkedintumblrmail