Gra o tron, czyli “Brühl” Józefa Ignacego Kraszewskiego

Brühl KraszewskiegoPrzestarzały już język Kraszewskiego nie zachęca do lektury, ale warto się z nim ułożyć, bo Brühl jest jedną z najlepszych książek historycznych skupionych na temacie walki o władzę.

I to nie tyle o sam tron kró­lew­ski (Pol­ski i Sak­so­nii), bo tu prze­cież nie­udol­nie, ale trwa­le panu­je August III. Powieść doty­czy wal­ki o wpły­wy, jaką toczą ze sobą nie­gdy­siej­si przy­ja­cie­le, kró­lew­scy fawo­ry­ci Alek­san­der Józef Suł­kow­ski i Hen­ryk Brühl. Król jest nie­po­rad­ny i gnu­śny, dobrze wycho­dzi mu tyl­ko mece­nat nad archi­tek­tu­rą i sztu­ką (zasłu­gi Augu­sta III dla kul­tu­ry póź­ne­go baro­ku w Dreź­nie i War­sza­wie są nie do prze­ce­nie­nia), ale poli­ty­ka już nie­ko­niecz­nie. Wszyst­ko robi za nie­go dwór. A Suł­kow­ski i Brühl byli gra­cza­mi wytraw­ny­mi. Szyb­ko oka­zu­je się, że ich wal­ka o wła­dzę jest bez­kom­pro­mi­so­wa. Ktoś musiał popaść w nie­ła­skę, co wte­dy mogło skoń­czyć się nawet twier­dzą, jak to było z Hoy­mem w Hra­bi­nie Cosel.

Genius loci

Czy­tam te powie­ści histo­rycz­ne Kra­szew­skie­go raczej wybiór­czo, bez porząd­ku chro­no­lo­gicz­ne­go ani tema­tycz­ne­go. Nie o wszyst­kich piszę, bo nie zawsze mam na to parę. Kra­szew­ski miał zresz­tą ten­den­cję do gadul­stwa i spo­rą część tej swo­jej histo­rio­gra­fii pisał z roz­pę­du. Widać jed­nak wyraź­nie, że cza­sy saskie wyjąt­ko­wo dobrze mu leża­ły. Pew­nie to zasłu­ga genius loci — Kra­szew­ski pisał książ­ki o cza­sach Augu­sta II Moc­ne­go i Augu­sta III w Dreź­nie, sto­li­cy obu kró­lów z dyna­stii saskiej, przez nich roz­bu­do­wy­wa­nej i upiększanej.

Co nie zna­czy, że darzył tych wład­ców esty­mą. Obaj myśle­li o Pol­sce jak o boga­tej kolo­nii, na pierw­szym miej­scu sta­wia­jąc inte­res Sak­so­nii. I łupi­li kraj za pomo­cą roz­bu­do­wa­ne­go sys­te­mu podat­ków, żeby mieć co trwo­nić na wystaw­ne uczty (August II Moc­ny) i na dzie­ła sztu­ki, co w sumie dużo bar­dziej się chwa­li (August III). Cza­sy saskie były okre­sem poko­ju, ale też dłu­gie­go i sys­te­ma­tycz­ne­go roz­kła­du, któ­ry musiał dopro­wa­dzić do upadku.

Świat zepsuty

Dwór saski był zepsu­ty, wyda­wał ponad stan, opie­rał się na mani­pu­lan­tach i kom­bi­na­to­rach. Jeden z dwo­ra­ków wie­dział (…), że mat­ka natu­ra pod­stę­pem go zaży­wa­ła, aby do napi­cia się wody nakło­nić, ale wodzie poprzy­siągł był od daw­na wstręt i pogar­dę i mawiać zwykł, że Pan Bóg stwo­rzył ją dla gęsi nie dla ludzi — aku­rat tego czło­wie­ka Brühl spryt­nie wyko­rzy­stał, by wdać się w łaski. Nato­miast August III poza ope­rą lubo­wał się przede wszyst­kim w okrut­nych polo­wa­niach, co jakoś nie koli­do­wa­ło mu z osten­ta­cyj­nie wraż­li­wym sumie­niem bigo­ta. Kra­szew­ski pisze tak:

Była to godzi­na o któ­réj zwykł był August III uda­wać się do kró­lo­wéj, na ope­rę, słu­chać muzy­ki, lub strze­lać do celu. Strze­la­nie do róż­nych stwo­rzeń było mu ulu­bio­ne, że nie­kie­dy zde­chłe­go konia rzu­co­no pod murem, a gdy się błęd­ne psy cisnę­ły do padła, Król J. Mość z muru do nich palił. Że zaś psów­by w koń­cu zabra­kło, nie zabi­ja­no je na śmierć, kale­czo­no tyl­ko, aby pozdro­wiaw­szy, zno­wu się na podob­ny pod­wie­czo­rek zbie­rać mogły.

Wszyst­ko to sta­no­wi boga­te tło dla dwor­skiej intry­gi, napraw­dę żywej i wcią­ga­ją­cej, opi­sa­nej z dużą wraż­li­wo­ścią na niu­an­se, co cechu­je rów­nież lepiej od Brüh­la zna­ną Hra­bi­nę Cosel. I dla­te­go wolę Kra­szew­skie­go od więk­szo­ści współ­cze­snej lite­ra­tu­ry oko­ło­hi­sto­rycz­nej. Cie­szy mnie jej dys­kret­ne pięk­no. Może uda mi się kogoś namó­wić na spróbowanie?

4,5/6

PS. W związ­ku z tym, że rzą­dy Sasów to nie­zły odlot, niech Brüh­lo­wi towa­rzy­szy taki psy­cho­de­licz­ny sto­ner od Moone­sto­ne (tro­chę meta­lu też się tam zapę­ta­ło). Byłem nie­daw­no na kon­cer­cie tej kape­li, podo­ba­ło mi się, a fizycz­ny nośnik gustow­ny, szko­da było nie kupić. W ogó­le label Galac­tic Smo­ke­Ho­use wyda­je bar­dzo sta­ran­nie przy­go­to­wa­ne płyt­ki i coś czu­ję, że będę musiał tam czę­ściej zaglądać.

Gra o tron, czy­li “Brühl” Józe­fa Igna­ce­go Kraszewskiego
Facebooktwitterlinkedintumblrmail