Podobno kultowa na Słowacji powieść Petra Pišťanka, wydana oryginalnie trzydzieści lat temu, to grubymi nićmi szyta groteska ukazująca metaforę epoki transformacji wśród demoludów.
Wziąłem się ostatnio za literaturę słowacką, bo wielkimi krokami zbliża się kolejna odsłona festiwalu jazzowego Hevhetii, na który czekałem przez cały rok. Poza dobrą muzyką jest to dla mnie okazja do pozwiedzania kraju południowych sąsiadów, popróbowania gastronomii (jedzenie — poza haluszkami — dobre, piwo bardzo dobre), połażenia tędy i owędy. Tym razem będzie to Bratysława.
Słowacki Edek
A do Bratysławy przenosi się ze wsi główny bohater powieści Rivers of Babylon. A właściwie antybohater, bo podejrzany typ Rácz reprezentuje zło w czystej postaci. Nie metafizyczne, tylko takie wynikające z głupoty i chamstwa. Jak łatwo się domyślić, Rácz szybko zdobywa posłuch, pieniądze i władzę, choć jest głupszy od Limonowa z powieści Emmanuela Carrèrego. A nawet od naszego Edka. Jak mówi o nim jeden z bohaterów, Rácz to najgłupszy i najbardziej prymitywny z ludzi. A narrator dodaje: Rácz to katastrofa przyrodnicza.
Najgłupszy i najbardziej prymitywny z ludzi przyjeżdża do miasta, bo potrzebuje kasy na ślub. Nie umie nic, ale jest niepospolicie silny i może dać w ryja. Zupełnie przypadkiem dostaje pracę jako palacz w hotelu Ambassador. I też zupełnie przypadkiem odkrywa, że gdy pozakręca kurki, do kotłowni spływają kontyngenty whisky, fajek i waluty. Wstręciuch ustawia się z obsługą hotelu, prostytutkami i cinkciarzami, terroryzując cały ośrodek i degradując jego dyrektora. Wreszcie pojawiają się byli ubecy, z którymi Rácz też się oczywiście ustawia, a fabuła dryfuje w kierunku Psów Pasikowskiego.
Haluszki z groteską
Powieść charakteryzuje wysokie nasycenie groteską. Czyli czytelnik śmieje się do rozpuku (np. wtedy, gdy dyrektor hotelu ogrzewa gabinet paląc ognisko z krzeseł), a jednocześnie po grzbiecie przechodzi mu zimny dreszcz, bo przecież prostytutki sprzedane do Austrii do klubu dla perwersów czeka los najgorszy z możliwych, w kotłowni pracują uwięzieni ludzie, a tajne cele ubecji zaczynają się zapełniać.
Wszystko jest w tej książce podane w nieco za dużych dawkach. Erotyka zawsze bliska pornografii, głupota bohaterów skrajna, przemoc ohydna. Padają słowa politycznie niepoprawne (Cygan, Murzyn), bo tak myśli Rácz — agresywny cham. Taka formuła nie zawsze się w literaturze sprawdza, ale tym razem składniki są odpowiednio wymieszane — na tyle dobrze, że na Słowacji powieść Rivers of Babylon jest znana na powszechnie, pisze się o niej w pracach maturalnych.
U nas takiej książki w latach 90. nie było. Szukałbym raczej podobieństw w kinie. Może Psy wybełtane z Nic śmiesznego? Tak to widzę.
4,5/6
PS. Tym razem bez płyty, bo książkę czytałem na leżaku w Bieszczadach, przy samej ukraińskiej granicy, bez zasięgu i z reglamentowanym internetem. Spotify nie pobierał danych, a odtwarzacza cedeków nie było. Polecam wszystkim taki detoks. Może nie tyle od muzyki, co od instagramów i facebooków.
PPS. Ale jeśli bardzo chcecie posłuchać muzyki z Hevhetii, to wklejam moją selekcję co ciekawszych płyt. Nie wszystkie są na streamingach, warto rozglądać się za fizycznymi nośnikami. Co ciekawe, pojawia się tu sporo Polaków, np. Szymon Klima, Kamil Piotrowicz i Aga Derlak.




