Słuchajcie polskiego punk rocka, czyli “Dzika rzecz” Rafała Księżyka

Dzika rzecz
Oczywiście, nie tylko punk rocka. Rafał Księżyk pisze w Dzikiej rzeczy o całości zjawisk okołorockowych z lat 1989–1993. Jest do czego wracać!

Przy­znam szcze­rze, że Dzi­ka rzecz. Pol­ska muzy­ka i trans­for­ma­cja 1989–1993 Księ­ży­ka to jed­na z napraw­dę nie­licz­nych ostat­nio ksią­żek, któ­rych wycze­ki­wa­łem. Nie dla jakichś obja­wień, bo jed­nak tro­chę tych pod­staw pol­skie­go roc­ka lizną­łem przez ostat­nich 30 lat. Owszem, kil­ka sła­biej w epo­ce roz­po­zna­nych pozy­cji sobie odświe­ży­łem, ale zasad­ni­czo więk­szość mam na bla­chę, te wszyst­kie legen­dar­ne pły­ty Armii, Kul­tu, Izra­ela i Acid Drin­kers (aku­rat o tych ostat­nich Księ­żyk pisze mało). Uro­jo­ne­ca­łe­mia­sta zro­bi­łem sobie przy lek­tu­rze książ­ki Księ­ży­ka z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią, bo jego nar­ra­cja jest tak pory­wa­ją­ca, że moż­na zapo­mnieć o nie­sław­nych wysko­kach Kody­ma z ostat­nich lat.

Zatem nie dla muzycz­nych obja­wień war­to prze­ryć tę książ­kę od deski do deski. I też nie dla zdu­mie­wa­ją­cych odkryć kry­tycz­nych, bo prze­cież spo­ro mate­ria­łu z Dzi­kiej rze­czy było już obro­bio­ne­go w ten czy inny spo­sób — w maga­zy­nach, bio­gra­fiach Kazi­ka, Muń­ka czy w genial­nym Kry­zy­sie w Babi­lo­nie w cało­ści poświę­co­nym Brylowi.

War­to to zro­bić, bo dosta­je­my muzy­kę okre­su trans­for­ma­cji w pigu­le, wraz z genial­nym — jak to u Księ­ży­ka — tłem społeczno-politycznym. Czy­li jest spo­ro o Legen­dzie Armii i Spa­lam się Kazi­ka, ale jest też spo­ro nar­ra­cji o takich pre­cjo­zach jak prze­smut­na histo­ria o pol­skim Morrissey’u, czy­li Mar­ku Wiśniew­skim z Los Love­ros. Albo o uni­kal­nym pięk­nie muzy­ki zespo­łu Oczi Czior­ne. Świet­ne są całe roz­dzia­ły o miej­skich sce­nach muzycz­nych (m.in. Trój­mia­sto, Łódź, War­sza­wa) i o legen­dar­nych klu­bach, w któ­rych odby­wa­ły się kon­cer­ty zmie­nia­ją­ce obli­cze tej zie­mi (np. Fuga­zi). Księ­żyk opi­su­je to wszyst­ko nie z per­spek­ty­wy histo­ry­ka, lecz zaan­ga­żo­wa­ne­go świad­ka. I to jest sam miód.

Dziw­ne to były cza­sy, w któ­rych kasa za nagra­nie pły­ty wjeż­dża­ła na restau­ra­cyj­ny sto­lik w nese­ser­ku, ale potem oka­zy­wa­ło się, że wystar­czy jej na wyjazd pod Toruń. W któ­rych two­rzy­ła się uni­kal­na, naj­wyż­szej jako­ści kul­tu­ra alter­na­tyw­na, ale miej­sca, w któ­rych znaj­do­wa­ła ona ujście (np. war­szaw­skie klu­by) były w kil­ka mie­się­cy wykań­cza­ne przez mafię. W któ­rych powsta­wa­ły naj­lep­sze pły­ty w histo­rii pol­skie­go roc­ka (Legen­da, Soul Ammu­ni­tion, Copu­la mun­di, Uro­jo­ne­ca­łe­mia­sta i parę innych), roz­cho­dzą­ce się głów­nie na pirac­kich kase­tach. Ich obraz stwo­rzo­ny przez Księ­ży­ka w Dzi­kiej rze­czy jest fascy­nu­ją­cy. Nie moż­na się oderwać.

5,5/6

PS. Na zdję­ciu jedy­na pły­ta Kinsky’ego w dwóch wyda­niach — ory­gi­nal­nej i wzno­wio­nej przez Requ­iem Records. Nie­ste­ty, nie moje. Poży­czy­łem od kole­gi, żeby odro­bić porząd­nie lekcje.

PP2. Ale też nie mogę się powstrzy­mać, muszę koniecz­nie wkle­ić wideo zespo­łu Oczy Czior­ne, czy­li coś z zupeł­nie innej becz­ki. W epo­ce nie inte­re­so­wa­ła mnie taka muzy­ka, bo byłem zaję­ty Metal­li­ką i Guns N’ Roses. Teraz sza­nu­ję, kapi­tal­na pio­sen­ka. Co to były za cza­sy, że pusz­cza­li takie pięk­no­ści w tele­wi­zji. Mię­dzy Armią i Acid Drinkers!

Słu­chaj­cie pol­skie­go punk roc­ka, czy­li “Dzi­ka rzecz” Rafa­ła Księżyka
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: