Niewielka objętościowo książka Młyny boże Jacka Leociaka to lektura wyjątkowo nieprzyjemna, bo dotykająca najbardziej bolesnych doświadczeń — ambiwalentnej postawy Kościoła wobec Zagłady. Leociak pokazuje, że jest czego się wstydzić.
W skrócie: prof. Leociak od prawie 40 lat zajmuje się narracjami związanymi z Holokaustem, w tym również tymi krzepiącymi. O Polakach pomagających Żydom w czasie wojny napisał m.in. tekst Ratowanie. Opowieści Polaków i Żydów. Wydana w marcu tego roku (chyba nieprzypadkowo właśnie w marcu, razem z Grynbergiem) książka Młyny boże również zawiera kilka budujących historii, np. o księżach nawołujących podczas mszy do ratowania sąsiadów żydowskiego pochodzenia. Niestety, giną one pośród przytłaczającej masy dowodów na to, że księża przymykali oko na Zagładę. A nierzadko po cichu jej przyklaskiwali, natomiast chodzący na ich msze wierni, młodsi w wierze sąsiedzi, z reguły przyklaskiwali całkiem głośno.
Krew Boga
Wszystko przez mit o bogobójstwie powtarzany od początku chrześcijaństwa (ustawiającego się w opozycji do Starego Zakonu) nie tylko w literaturze odpustowej, ale nawet w wezwaniu do modlitwy powszechnej (Oremus et pro perfidis Judaeis — przymiotnik perfidis usunięty dopiero w 1959 roku). Powtarzane przez wieki zaklęcia o Żydach jako zabójcach Pana Jezusa ułatwiły Niemcom Holokaust, bo ukształtowały bierność chrześcijan — tych, których próbował bronić Miłosz w pamiętnym wierszu Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Prof. Leociak miażdżącą większość polskich katolików policzył między pomocników śmierci / nieobrzezanych.
Przykre? Przykre. I chyba w pełni zasłużone. A mogło być inaczej. W Młynach bożych czytamy m.in. o nieogłoszonej encyklice papieża Piusa XI, w której miał zostać potępiony antysemityzm (prace storpedowali jezuici, a kolejny papież ułożył się z Hitlerem). Autor pisze też o wikarych, zakonnicach i proboszczach, którzy lepiej od Piusa XII i najwyższych hierarchów Kościoła wypełniali ewangeliczny nakaz pomocy bliźniemu swemu. Chciałoby się więcej takich promyków światła. Szkoda, że nie ma ich zbyt wiele.
Milczenie
Prof. Leociak nie jest w tej książce obiektywny. Przeciwnie — jest złośliwy, pełen goryczy i żalu. Nie powstrzymuje się przed komentarzami, zwykle dość gorzkimi, wśród których chyba najmocniejszy jest ten o Piusie XII. Zdaniem autora papież Hitlera za swoje milczenie zasłużył na specjalne wzgórze w Jerozolimie.
I dlatego nie jest to łatwa lektura — nawet dla ateisty, który dawno oddalił się od nauki Kościoła. Bo przy temacie udziału Kościoła w Zagładzie naprawdę nie wypada odczuwać schadenfreude. W końcu to ważna część naszej tożsamości, i to w dodatku taka część, która coraz częściej obradza w nowe powody do wstydu.
3,5/5




