Pozycja z półki: Książki, Których Nikt Nie Czyta. Ostatnie dokończone arcydzieło Tomasza Manna, nie licząc powieści łotrzykowskiej Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, jest zadziwiającym studium całkowitego wyparcia rzeczywistości.
Powieść niemieckiego Noblisty wypełnia opowiedziana na nowo średniowieczna legenda o świętym grzeszniku, oparta na starym niemieckim eposie Gregorius. Główny bohater jest dzieckiem narodzonym w wyniku bulwersującego kazirodczego związku. Zamknięty w beczce jako niemowlę, dryfował przez trzy dni w beczce, aż wyłowili go rybacy i oddali w opiekę mnichowi. Gregorius wychowywał się wśród prostych wieśniaków, ale uczony był do stanu duchownego. Po uświadomieniu sobie, że jest podrzutkiem, wyrusza jako rycerz w dalekie kraje, by dokonywać heroicznych czynów, a przede wszystkim odnaleźć rodziców i wybaczyć im. Zły los sprawia, że uwalnia od nieszczęścia swą własną ojczyznę (o czym oczywiście nie wie), a w nagrodę otrzymuje rękę własnej matki.
Brzmi znajomo? Kto miał w szkole Króla Edypa, ten łatwo odnajdzie ten sam tragiczny splot wydarzeń. Tyle, że Edyp wyłupił sobie oczy, Gregorius czynił przez 17 lat pokutę na samotnej skale pośród morza. A później Baranek wskazuje go jako przyszłego papieża. Tutaj tragiczna w antycznym stylu historia zaczyna tonąć w absurdach, co tu i ówdzie Tomasz Mann nienatarczywie podkreśla. Ale że chowa się za narracją prowadzoną przez średniowiecznego mnicha, nic nie jest oczywiste. Rozważania o naturze zła i grzechu pierworodnego zanurzone są w opowieść typu hagiograficznego, co jest okazją do interesującego czytelniczego śledztwa. Po co niemiecki geniusz snuje taką historię w połowie XX wieku?
Nie wiem. Ale podziwiam siłę całkowitego wyparcia rzeczywistości po II wojnie światowej, w zawoalowany sposób obecnej przecież w Doktorze Faustusie. Wybraniec wygląda na ćwiczenie intelektualne artysty zamkniętego w wieży z kości słoniowej, sięgającego do dwunastowiecznej legendy, by odciąć się od rzeczywistości. A może się mylę? Tak czy siak, jestem pod wrażeniem. A że czyta się to doskonale, cieszę się, że przesunąłem książkę z półki Nigdy W Życiu Tego Nie Przeczytam na stosik Książki Dla Nabrania Oddechu.
4/6
PS. Niemiecki klasyk najlepiej komponuje się z innymi niemieckimi klasykami. W najbliższą sobotę usłyszę Kraftwerk na żywo. Jaram się!



