Masłowska wróciła. Tak normalnie, drukiem, na papierze, a nie na płycie CD — choć książka wygląda jak taka trochę za duża płyta. Inni ludzie to powrót w hiphopowym stylu Pawia królowej, choć tekst jest znacznie strawniejszy i zabawniejszy. Ale nie mniej zadziorny.
Nie ma co przytaczać tu opisywanych przez Masłowską historii. Autorka Wojny polsko-ruskiej jest mistrzynią banalizmu na polskim podwórku, zatem streszczać jej książek po prostu nie wypada. Lektura Innych ludzi może być za to niezłym pretekstem do zastanowienia się nad kondycją rodzimej literatury i polskiego społeczeństwa. Zresztą, nawet w blurbie czytamy o tym, że Masłowska zadaje pytania o polską wspólnotowość.
Wszystko źle
Powiedzieć, że jest źle — to nic nie powiedzieć. Pisarka sięga głęboko w polsko-polskie konflikty, kompleksy i brudy, a jej diagnoza przejawia się w języku. Kalekim, ordynarnym, choć zabawnym. Ale ten humor językowy to podsłuchiwanie debila wrzeszczącego do kolegi. Tak głośno, na cały tramwaj, błehehehe.
Ta warstwa językowa tekstu może odrzucać, może bawić, może pochłonąć bez reszty, jak każdy utwór napisany w maniakalny sposób. Ale warto pamiętać, że język Masłowskiej kryje coś więcej — głębokie przekonanie, że coraz mniej się rozumiemy. A może niebawem całkiem przestaniemy się rozumieć.
Czemu źli muszą być źli, a nie mogą być dobzi?
Najzabawniejszy błąd fleksyjny A.D. 2018 pojawia się w zdaniu-refrenie mówiącym o tym, że ludzie nie są dobzi (Nick Cave też śpiewał kiedyś o tym piosenkę). No i co zrobić, jak nie są. W czasach Wojny polsko-ruskiej też nie byli, ale wtedy społeczeństwo było jakoś mniej spolaryzowane i od razu było wiadomo, że język Masłowskiej to pastisz. To w ogóle było takie odświeżające — poeci z kręgu Świetlickiego cieszyli się, że już można pisać o wszystkim tak, jak się chce, ale to właściwie dopiero Masłowska w Wojnie polsko-ruskiej przekroczyła wszelkie możliwe granice, dopuszczając do głosu wewnętrznego dresa. Teraz chyba jest mniej wesoło.
Właściwie nie wiem, z czego ta niewesołość wynika. Może z tego, że pracoholicy siedzący w robocie do nocy i odbijający sobie brak prawdziwego życia na kompulsywnych zakupach to ludzie, z którymi trochę łatwiej się przeciętnemu czytelnikowi zidentyfikować? Bo z Silnym, nawciąganym dresem, już nie było tak łatwo. Czytając Wojnę polsko-ruską i Pawia królowej potrafiłem bardzo wyraźnie odciąć się od opisywanej przez Masłowską rzeczywistości. Natomiast bylejakość polskiej debaty publicznej i obrzydliwość naszych wojenek, rozjaśniane kolorami z gazetek Lidla — to już coś, co dotyka mnie na co dzień. Nawet, jeśli nie zachowuję się tak paskudnie, jak bohaterowie Innych ludzi.
Ludzie po prostu nie mogą być dobzi.
4/5