Londyńczycy, czyli “Soho” Fiony Mozley

Soho
Bardzo przyjemna powieść wakacyjna. Albo na długi weekend, bo czytałem w trybie majówkowym. Kilka historii mieszkańców Soho, poprzeplatanych ze sobą zgrabnie, z lekką nutką przesady spod znaku realizmu magicznego pod koniec.

Jak wie­le ksią­żek z Pau­zy, Soho repre­zen­tu­je pół­kę z nie­złą i poczyt­ną jed­no­cze­śnie nową pro­zą zagra­nicz­ną. Nie­któ­re mi się podo­ba­ją, inne nie, tym razem jest to książ­ka, któ­ra sama się czy­ta. Spo­ro w niej boha­te­rów, bar­dziej lub mniej inte­re­su­ją­cych, ale przy oka­zji repre­zen­tu­ją­cych sze­ro­ki wachlarz typów spo­łecz­nych, od boga­tych, bez­względ­nych w swo­jej pazer­no­ści japi­szo­nów, przez squ­ot­ter­sów, aż po prostytutki.

Wszyst­kich łączy histo­ria sta­rej, sie­dem­na­sto­wiecz­nej kamie­ni­cy, w któ­rej jed­ni miesz­ka­ją legal­nie, inni nie­le­gal­nie, a jesz­cze inni chcą stam­tąd całe towa­rzy­stwo wyku­rzyć z wyko­rzy­sta­niem czy­ści­cie­li kamie­nic, żeby prze­ro­bić budy­nek na luk­su­so­wy apartament.

Pro­sty­tut­ki orga­ni­zu­ją dra­ma­tycz­ny pro­test, znaj­du­ją­cy nawet popar­cie spo­łecz­ne (że się je pozba­wia pra­wa do życia i pra­cy, a to porząd­ne pro­sty­tut­ki), wiel­ki biz­nes lob­bu­je prze­ciw­ko nim i mie­sza we wszyst­ko poli­cję, pra­wie wybu­cha­ją zamiesz­ki, a co się dzie­je z kamie­ni­cą, tego już nie opo­wiem, bo to wła­śnie ta nut­ka prze­sa­dy, deus ex machi­na (nie­ko­niecz­nie mój ulu­bio­ny chwyt w lite­ra­tu­rze) albo ukłon dla reali­zmu magicz­ne­go (to już bardziej).

W sumie — przy­jem­na lek­tu­ra na sło­necz­ny dzień, przy któ­rej moż­na zna­leźć oka­zję dla paru reflek­sji. War­to zaj­rzeć i zabrać ze sobą w podróż.

3,5/6

PS. Byłem wczo­raj na kon­cer­cie, czy raczej secie didżej­skim zespo­łu Rysy, gra­li No Good The Pro­di­gy, było faj­nie, więc sobie przy­po­mnia­łem, że mam to na półce.

Lon­dyń­czy­cy, czy­li “Soho” Fio­ny Mozley
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: