Postpunk i eutanazja, czyli “Chwile” Andrew O’Hagana

Chwile - Andrew O’Hagan
Urocza powieść o paczce chłopaków dorastających w środku ejtisów w Szkocji. Chłopaków zakochanych w The Smiths, The Fall, Killing Joke i jeszcze paru innych wspaniałych kapelach. A w drugiej części książki — ładna i smutna opowieść o eutanazji.

To nie jest arcy­dzie­ło lite­ra­tu­ry współ­cze­snej, raczej tro­chę pogod­ne, tro­chę wzru­sza­ją­ce, ambit­niej­sze czy­ta­dło. Ale bar­dzo przy­jem­ne. Się­gną­łem, bo The Smi­ths. Kocham The Smi­ths. A w opi­sach sta­ło, że będzie się prze­wi­ja­ło, jako jeden z wie­lu wspa­nia­łych zespo­łów. Moż­na czy­tać i pusz­czać ład­ne pio­sen­ki. Czy­ta­łem w podró­ży, pusz­cza­łem The Queen Is Dead po raz sam już nie wiem któ­ry, odświe­ża­łem The Fall, przy któ­rym kie­dyś bie­ga­łem w kół­ko po parkach.

Było miło. Cho­ciaż niby nic takie­go — chło­pa­ki gada­ją o muzy­ce i fil­mach, piją piwo, jadą na kon­cert, z róż­nym skut­kiem pod­ry­wa­ją dziew­czy­ny, tro­chę poli­ty­ki w tle. A że tło muzycz­ne bar­dzo mi pasu­je, było to wszyst­ko relaksujące.

W dru­giej czę­ści boha­te­ro­wie są już po pięć­dzie­siąt­ce. Jeden z nich pro­si przy­ja­cie­la o pomoc w euta­na­zji. Bo ma nie­ule­czal­ne­go raka. Spra­wa jest skom­pli­ko­wa­na emo­cjo­nal­nie, bo facet dopie­ro co się oże­nił, a jego mał­żon­ka wie­rzy w sku­tecz­ność tera­pii. On nie. Zaczy­na się dra­mat, w któ­rym jed­nak prze­wa­ża­ją reflek­sje o chwy­ta­niu dnia i odcho­dze­niu w god­no­ści. Bez nad­mier­ne­go melodramatyzmu.

Może nie­któ­re dia­lo­gi są sztam­po­we, może zwy­kle wolę, gdy roz­wa­ża­nia lite­rac­kie scho­dzą na poziom głęb­szy, a jed­nak powieść jest spój­na i prze­ko­ny­wa­ją­ca. Finał ma w sobie coś z wiel­ko­ści — boha­ter zabie­ra bli­skich na zakra­pia­ną kola­cję, oni godzą się z wybo­rem euta­na­zji, towa­rzy­szą mu w ostat­nich chwi­lach, jedzą i piją, roz­ma­wia­ją, są ze sobą do koń­ca. Jest w tym coś ład­ne­go. Bar­dzo ładnego.

W lek­kim sty­lu o trud­nych spra­wach. To jest okej.

4/6

PS. Na zdję­ciu Joy Divi­sion, bo podo­ba­ła mi się sce­na, w któ­rej boha­ter wyko­ny­wał Atmo­sphe­re z ambo­ny w kościele.

Post­punk i euta­na­zja, czy­li “Chwi­le” Andrew O’Hagana
Facebooktwitterlinkedintumblrmail