Uczniowie klas maturalnych pewnie nie wiedzą — ja jako ich polonista też nie wiedziałem — że między Granicą a Medalionami ukryte jest zapomniane arcydzieło polskiej literatury.
Ale też wiedzieć nie muszą, bo Niecierpliwi to nie jest pozycja dla małolatów. Jest to jedna z tych książek, do których trzeba dojrzeć. Traktuje o różnych sprawach, ale ton podstawowy nadaje tematyka zaburzeń — psychologicznych, psychicznych, społecznych, intymnych. Tej problematyce doskonale odpowiada zaburzony tok narracyjny — rwany z rozdziału na rozdział, celowo nielinearny, jakby wydarzenia odbijały się nie w logice wywodu narratora, lecz w wybiórczo ukazywanych stanach psychicznych bohaterów. A są to zawsze stany dość niepokojące.
Efekt zagubienia
Lekturę tekstu utrudnia patent wykorzystany już przez Nałkowską w Granicy, czyli naszpikowanie tekstu nadmiarem informacji o wzajemnych relacjach rodzinnych i towarzyskich bohaterów. Gubiłem się w nich od początku do końca. Chyba nie chodziło o to, żeby wytworzyć siatkę relacji jak z dzisiejszego serialu, lecz by szybko wywołać w czytelniku efekt zagubienia, na który niebawem wpadną twórcy prozy iberoamerykańskiej. Chyba, że to znak czasów — współczesny czytelnik ma problemy z odnalezieniem się w genealogii, co jeszcze w latach 30. było sprawą trywialną. Nie wiem.
Tak więc tekst jest dość nieprzystępny, formalnie zaciemniony, w dodatku ukazujący przygnębiającą wizję świata postrzeganego przez osoby o skłonnościach neurastenicznych: kolejne w rodzinie kobiety popełniające samobójstwo po uwikłaniu się w niejasne relacje erotyczne, główny bohater jako nudny urzędnik tkwiący w marnym małżeństwie — ale wykazujący czasami skłonności przemocowe. Wydawać by się mogło, że w powieści Nałkowskiej skłonność do przemocy jest przypadłością wybitnie męską, ale jednak okazuje się inaczej — małą dziewczynkę przywiązaną do ławki katuje Marta, opiekująca się też synami Jakuba. Których też regularnie głodzi, zamkniętych w piwnicy. Ten krótki fragment wstrząsnął mną najbardziej.
Wstręt
Niecierpliwych można traktować również jako studium wstrętu do drugiego człowieka, przeradzającego się w obojętność, niczym z filmów Bergmana i wczesnego Polańskiego: razem z tym wspomnieniem ujrzał nagle jej żałosne małe pantofelki z pomponami, stojące w jednym miejscu przy tapczanie. Chciał ją objąć, chciał ją jeszcze przekonać, przełamać ten opór, którego nie mógł zrozumieć. Postąpił ku niej dwa kroki — ale nie uczynił nic. Nagle bowiem uczuł, że to nie złość ani upór. Że jest naprawdę obca. Takich fragmentów jest tu bez liku. Zespół różnorakich zaburzeń jest tu bardzo szeroko opisany.
W momencie wydania (edycja książkowa — rok 1938) powieść przepadła. Krytyka była obojętna. Rozczarowanie po Granicy, dotykającej ważnych spraw polityczno-społecznych? Świat szykujący się powoli do wojny, o czym nie ma w tekście ani słowa? Spora trudność, jaką lekturze funduje poziom formalnych komplikacji? Być może. Tym bardziej teraz przydadzą jej się ponowne lektury, bo powieść jest najwyższej próby.
W moim odczuciu Niecierpliwym rzeczywiście zabrakło tej warstwy znaczeń politycznych, które czynią Granicę powieścią wybitnie aktualną dziś. Ale pod względem literackim jest to rzecz równie doskonała, o ile nie lepsza.
5/6
PS. Na zdjęciu gwiazdka świąteczna, bo miało to iść w święta, ale zrobiłem sobie logout totalny, więc wrzucam po Trzech Królach, niech nam niosą złoto, kadzidło i kolę. A na plejce fenomenalne Trzecie Ucho Tatvamasi. Ich najlepszy album, a poprzednie też były znakomite.
PPS. Ta druga książka poświęcona jest sporowi o Granicę, a to właśnie jej autorka kazała mi czytać Niecierpliwych. A jak ona mi każe, to czytam.