Trumny, duchy i seks, czyli “Kolekcjoner śniegu” Jan Štiftera

Kolekcjoner śniegu
Powieść z Czeskich Budziejowic, a ja bardzo lubię Czeskie Budziejowice. I smutna, i zabawna. I straszna, bo o śmierci, i przyjemna, bo o miłości. Strzałeczka wychyla się raz w jedną, raz w drugą stronę.

Ale zaczy­na się strasz­nie. Trau­ma­tycz­ne histo­rie, na przy­kład kobie­ta ska­czą­ca do Wełta­wy z małym dziec­kiem, bo Niem­cy prze­gra­ły woj­nę. A opo­wia­da to dziec­ko wła­śnie, jak prze­ży­ło o parę chwil mamę i umar­ło dopie­ro po niej. Inne histo­rie nie­wie­le wesel­sze — trau­ma powo­jen­na, bie­da, pato­lo­gia. I nagle ska­cze­my w lata trzy­dzie­ste, tam wese­lej, ale jeden z głów­nych boha­te­rów otwie­ra zakład pogrze­bo­wy. W co ja się wpa­ko­wa­łem, pomy­śla­łem. Dla­cze­go dałem się na to namó­wić, pomstowałem.

A potem mnie wcią­gnę­ło. Ten gra­barz wystę­pu­je w cie­ka­wej i nie­oczy­wi­stej histo­rii miło­snej, nar­ra­cje z lat 30., 50. i współ­cze­sno­ści zaczy­na­ją się prze­pla­tać, a wspól­nym mia­now­ni­kiem są nie tyl­ko duchy zmar­łych i trum­ny, ale też seks. A wła­ści­wie sek­so­ho­lizm. Nasz pan od tru­mien nie potra­fi oprzeć się poku­sie upra­wia­nia miło­ści z róż­ny­mi kobie­ta­mi po kil­ka razy dzien­nie, a ta przy­pa­dłość w ten czy inny spo­sób wycho­dzi też w innych pokoleniach.

I jakoś tak się to przy­jem­nie czy­ta, o tej śmier­ci i o tej miło­ści. I robi się jak zwy­kle u Cze­chów — raz weso­ło, raz smut­no. I cho­ciaż nie do koń­ca kupu­ję tę histo­rię o duchu poma­ga­ją­cym żywym, wątek spi­ry­ty­stycz­ny jest gdzieś kom­plet­nie poza mną, to jed­nak mnie ta pro­za z Cze­skich Budzie­jo­wic kupiła.

A prze­cież wszyst­kie dro­gi pro­wa­dzą do Cze­skich Budzie­jo­wic.

3,5/6

PS. Pły­ta bez związ­ku, po pro­stu zdją­łem z pół­ki, bo mi się o niej pomy­śla­ło. Prze­zro­czy­sty winyl, pierw­sza pły­ta na sam począ­tek zbie­ra­nia ich na nowo, bo z cza­sów dzie­cię­cych się nie liczy, mama je zgu­bi­ła. Nie­me­na dosta­łem od synal­ka, bo aku­rat tej pły­ty czę­sto słu­cha­li­śmy razem w samo­cho­dzie. A naj­bar­dziej lubię pio­sen­kę Chciał­bym cof­nąć czas. Tytu­ło­wa jest zbyt zgra­na, ale tak napraw­dę to lubię wszyst­kie poza ostat­nią — Chy­ba, że mnie poca­łu­jesz. Jest okrop­na i irytująca.

Nie pod­lin­ku­ję, bo nie ma na legal­nych stre­amin­gach, trze­ba sobie kupić, jeże­li ktoś jest opę­ta­ny jak ja.

Trum­ny, duchy i seks, czy­li “Kolek­cjo­ner śnie­gu” Jan Štiftera
Facebooktwitterlinkedintumblrmail