O Empuzjonie już wszyscy wszystko w internecie napisali, więc typowej recenzji nie będzie. Tylko kilka luźnych myśli, jak to mam w zwyczaju.
Przede wszystkim uwielbiam koncept oparty na oparciu powieści na fundamencie z Czarodziejskiej góry. Jest sanatorium w górach (dolnośląski Görbersdorf — czyli dzisiejsze Sokołowsko — miał być wzorcem dla założonego znacznie później Davos), jest młody, nieuświadomiony kulturowo człowiek, są interlokutorzy zabiegający o jego uwagę, a w konsekwencji duszę. Tokarczuk dodała do tego wątek kryminalny (giną ludzie, jest tajny agent prowadzący śledztwo), który zresztą zamienia się w coś bliższego powieści grozy — łatwo będzie zrobić z tego film, jak niegdyś z Prowadź swój pług przez kości umarłych. No i dobrze, takie czasy, niech będzie akcja i suspens jak się patrzy.
Parodia Manna
Tyle, że Empuzjon nie jest nową Czarodziejską górą, tylko jej parodią. Oczywiście, napisaną nie po to, by arcydzieło Tomasza Manna ośmieszyć, tylko żeby ukazać naszą kulturę narodową w krzywym zwierciadle, z całym dobrodziejstwem inwentarza — pogardą dla biednych, nienawiścią wobec kobiet, nietajonym rasizmem. O ile u Manna Naphta i Settembrini sięgają w intelektualnych sporach do wielkich, choć sprzecznych idei humanistycznych (tu i ówdzie zahaczających jednak o groźne, kiełkujące dopiero ideologie), o tyle bohaterowie Empuzjonu z reguły się mylą, a ich argumenty wyglądają na wyświechtane klisze. Przeważnie wygląda to tak: kilku facetów z różnych opcji politycznych, od socjalizmu po prawicę z odchyleniem nacjonalistycznym, dyskutuje o głupocie i podrzędnej roli kobiet. Nie tylko w tej kwestii się mylą, ale nie da się ukryć, że głupota kobiet jest ich tematem ulubionym.
Niby tylko takie gadanie, ale kiedyś kobiety płonęły na stosach podczas polowań na czarownice. I tak dolnośląska czarodziejska góra zamienia się w górę czarownic. Bo to one opowiadają tę historię, choć z początku nie tak łatwo się domyśleć. I tak podtytuł Horror przyrodoleczniczy przestaje być stylowym żartem. A przecież tytuł powieści też jest znaczący — empuzjon to miejsce, które zamieszkują właśnie czarownice.
Bardzo mało kobiet pisze
Z drugiej strony szkoda, że nie ma tu bardziej złożonych męskich postaci. No, jest męsko-kobiecy Wojnicz-Castorp, ale przecież ta postać pełni funkcję figury retorycznej. Rzeczywistym dyskutantom dużo do bohaterów Czarodziejskiej góry brakuje — przede wszystkim życia. Empuzjon świetnie realizuje poetykę powieści z kluczem, jednak ogranicza ją tendencja, której w Księgach Jakubowych nie było.
Ale wspomnę jeszcze o moim ulubionym fragmencie, w którym kuracjusze dyskutują o tym, jaka beznadziejna jest literatura pisana przez kobiety. Wykład kończy się stwierdzeniem: Trudno o przykłady, bo w ogóle bardzo mało kobiet pisze. A jak już piszą, to my tego nie czytamy.
Jak nasi specjaliści od kultury. I wychowania młodzieży. I co, dalej będzie gadanie o trafianiu pod strzechy?
5/6
PS. Z Empuzjonem dobrze komponuje mi się wspólne dzieło Bastardy i Sutari. Estetyka okładek, zanurzenie w przeszłości (i ludowości), mistyczny niemal charakter. Tak mogłyby śpiewać duchy czarownic.