Tym razem dwie książki naraz, bo łączy je temat czystek etnicznych. Ale poza nim (i wydawnictwem) różni niemal wszystko.
Zaznaczę od razu — takich tematów nie było na blogu od dawna, bo przez okres lockdownów związanych z kolejnymi falami epidemii nie byłem w stanie czytać żadnych książek o tragediach humanitarnych. I bez tego dostawałem na głowę. Księgę szeptów przeczytałem w okolicach majówki, gdy już można było jeździć tu i ówdzie, odetchnąć, a i praca zdalna powoli się kończyła. Kusiła mnie od miesięcy, bo jest pięknie napisana. Ale jakoś w zamknięciu nie mogłem. Requiem dla nikogo zacząłem trochę z rozpędu, ale już czuję opór. Czas znowu zmienić klimat.
Dusze pogodzone ze sobą
Varujan Vosganian, autor Księgi szeptów, jest poetą, ale też politykiem i ekonomistą. Przez całe lata pełnił najwyższe funkcje związane z ekonomią w Rumunii (np. kilkakrotnie był ministrem gospodarki), a ponadto przewodniczył parlamentarnemu klubowi mniejszości narodowych jako szef Związku Ormian w Rumunii. Nic zatem dziwnego, że pisze w sposób bardzo wyważony, klasyczny, opanowany. Choć o rzeczach dramatycznych, bo i o ludobójstwie dokonanym na Ormianach w 1915 roku, i o kolejnych zbrodniach dokonywanych na tym narodzie w XX wieku. Nie ma jednak u niego upodobania do makabry.
Narracja jest emocjonalna, jednak prowadzona z zachowaniem klasycznego decorum. Księga szeptów jest świadectwem licznych krzywd zarówno jednostek, jak i całego narodu, czyta się ją jednak jak kronikę, a nie jak wykaz bestialstw. A momentami uwodzi — jak we fragmentach o parzeniu kawy albo przygotowywaniu baklawy. Czytałem je głośno, wszyscy słuchacze byli urzeczeni:
Lubiłem stać przy dziadku, gdy robił kawę. Był zręczny i mądry. Opowiadał mi wtedy najbardziej niebywałe rzeczy. „Podczas parzenia kawy – mawiał – możesz mówić, co tylko przyjdzie ci do głowy. Wszystko się wybacza. Kto gromadzi się wokół kawy, nie ma prawa wszczynać kłótni. Ostatecznie, to jego sprawa”. (…) Starcy z mojego dzieciństwa pijali kawę około szóstej po południu. Już ceremoniał przyrządzania kierował rozmowę na spokojne tory. Robili sobie trochę miejsca pomiędzy poduszkami. Popijali kawę bez pośpiechu, siorbiąc i mlaskając z zadowoleniem. To była chwila, gdy pomimo tułaczek, krwawych wspomnień i upływającego czasu, świat zdawał się niezmienny i spokojny, a dusze pogodzone ze sobą.
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
O ile Vosganian zdaje relację o losach mniejszości ormiańskiej w Rumunii, o tyle Złatko Enew porusza problem innej mniejszości — Turków w komunistycznej Bułgarii. Tak, wiem, Ormian i Turków lepiej ze sobą nie mieszać. A jednak jest coś wspólnego — tematyka czystki etnicznej, jakiej poddawani byli i jedni, i drudzy w różnych momentach historii. W Requiem dla nikogo mowa jest o zmianie nazwisk i przymusowej bułgaryzacji mniejszości tureckiej w szkołach w dobie upadającego komunizmu. Trochę Syzyfowe prace, trochę 27 śmierci Toby’ego Obeda.
Niestety, książce Złatki Enewa daleko do mistrzostwa Księgi szeptów — temat jest ważny, ale forma dryfuje w stronę powieścidła dla czytelników o mocnych nerwach. Pojawia się ubecja zmieniająca się z zwykłą gangsterkę (jak w Psach Pasikowskiego), a na plan pierwszy wybijają się liczne sceny przemocy wobec kobiet, głównie o charakterze seksualnym. Drastycznych scen jest bardzo dużo, a pod koniec książki, gdy do głosu dochodzi jedna z ofiar, stają się one nie do zniesienia. Szkoda, bo z tego powodu ważny temat zostaje zmarnowany.
A może się mylę? Może książka Enewa zdobędzie większą publiczność niż klasycyzująca Księga szeptów? Nie wiem, ja pozostaję przy swoim wyborze.
Księga szeptów — 5/6
Requiem dla nikogo — 3/6
PS. Dziś bez płyty, bo mi się żadna nie zmieściła na zdjęciu, ale chciałbym zaprezentować swoje ulubione requiem: