W adresowanej głównie do nastolatków powieści Pasztety, do boju! Clémentine Beauvais każe swoim bohaterkom przejechać rowerami pół Francji. Chciałoby się, żeby autorzy tzw. dorosłej literatury tak rzadko jeździli skrótami, jak młode Francuzki z tej niby niepozornej książeczki.
Zacznę od tego, że literatura z półki young adult jest mi z definicji całkowicie obca. Po prostu — jestem już całkiem sporo po trzydziestce, więc mądrości z książek (i filmów) typu Gwiazd naszych wina działają mi na nerwy tak samo jak chichot postaci z kreskówek wyświetlanych na Cartoon Network. A gdy sam byłem w wieku odpowiednim na young adult, to czytałem albo bzdury o kolejnych przygodach samczyka Tomka w krainie kangurów, albo historie o harcerzach bez koleżanek, za to uganiających się za skarbem templariuszy. Że już o bladej twarzy kumplującej się z wodzem Apaczów nie wspomnę. I co? I wcale nie jestem z siebie dumny, bo dobre young adult jest człowiekowi potrzebne, tylko ja miałem pecha.
I dlatego cieszę się, że moje dzieciaki będą miały do wyboru lepsze i współcześniejsze młodzieżówki niż ja. Nie będą musiały szybko przeskakiwać na nudziarstwa Salingera, egzystencjalistów, Hessego i innych autorów cieszących się niezasłużoną popularnością w czasach mojego, pożal się Boże, dorastania.
Pasztety, do boju! Clémentine Beauvais przynależy do gatunku young adult z definicji. Młoda autorka (rocznik 1989) pisze książkę adresowaną do bardzo młodych ludzi o najbardziej palących problemach okresu dorastania. Jest konflikt pokoleniowy, jest brak akceptacji ze strony rówieśników i dorosłych, przemoc psychiczna via Facebook, użeranie się z kompleksami wywołanymi przez nadwagę, buzowanie hormonów, młodzieńcza miłość, pierwsza miesiączka — słowem, wszystko, co trzeba. Bez moralizowania, bez drastycznych tricków, bez nieporadności stylistycznych, bez uproszczeń nokautujących z reguły każdą próbę stworzenia dzieła zanadto edukacyjnego (jak okropny film Sala samobójców).
Co zatem oferuje nam Clémentine Beauvais? Na tyle wciągającą i poruszającą fabułę, że bez mrugnięcia okiem wsiąkamy w autentyczne problemy świata nastolatków. Do tego żywe poczucie humoru, nienachalnie wtrącane wulgaryzmy nadające tekstowi realizmu (ale nie zmierzające w stronę głupkowatych chichotów), a także pełnokrwiste bohaterki, które naprawdę da się lubić. Bo jak nie docenić dziewczyn, które wyruszając w rowerowy rajd po Francji nabierają dystansu do siebie po niechlubnym zwycięstwie w durnym konkursie na Pasztety Roku przeprowadzonego przez swoich kretynoidalnych kolegów na Facebooku? I które robią to w taki sposób, że zarażają swoją energią mnóstwo ludzi? Nie ma wyjścia, trzeba kibicować.
Innymi słowy, Pasztety, do boju! to mądre i dojrzałe wprowadzenie w naprawdę istotną problematykę: feminizm, zapobieganie przemocy szkolnej (i nie tylko szkolnej), niezgodę na seksizm i rasizm. I jeszcze w parę innych, również bardzo ważnych spraw.
Moje odczucie jest bardzo pozytywne, spróbuję je skonfrontować z wrażeniami moich uczniów z gimnazjum — zapowiedziałem Clémentine Beauvais jako reprezentantkę literatury young adult na wiosnę. Koniecznie zapytajcie mnie wtedy, co z tego wyszło!
4/5
PS. Nie lubię Indochine, ale skoro bohaterki Pasztetów to uwielbiają, to wklejam L’aventurier, jedną z piosenek z playlisty sugerowanej przez autorkę jako odpowiednie tło do czytania tej książki. I co z tego, że są na niej lepsze utwory?



