Współczesny dramat bez Bernharda to jak czuły narrator bez Tokarczuk. Dobrze, że wychodzi świeża edycja sztuk austriackiego mizantropa, bo są znów niepokojąco aktualne.
Pierwszy tom Dramatów wypuszczony właśnie przez Czytelnika to przede wszystkim słynny tekst Przed odejściem w stan spoczynku, który wywołał kiedyś w Austrii ogromne kontrowersje. To w tej sztuce Bernhard zarzucił swoim rodakom poukrywane sympatie narodowosocjalistyczne, dopiero później przyszło powieściowe Wymazywanie. Ten tekst już się kiedyś po polsku ukazał (w Wydawnictwie Literackim, nakład już dawno wyczerpany). Pamiętam, że czytałem go jakieś 15 lat temu, dlatego jakoś majaczyła mi w pamięci scena, w której siostra prezesa sądu prasuje spodnie od munduru oficera SS — braciszek był nim podczas wojny. Na co mu te spodnie? Na coroczne święto — urodziny Himmlera spędzane w gronie najbliższych.
Wtedy czytałem tekst szybko i chyba bez większego zaangażowania. Teraz powolutku, a każde zdanie mroziło. Zwłaszcza te, w których jest mowa o żywych nazistowskich resentymentach (To jest doprawdy przerażające / A przy tym większość myśli tak jak my / większość się kryje to właśnie jest przerażające / jakiż to absurd / większość myśli jak my i śmie to czynić po kryjomu / Nawet jeśli twierdzą coś wręcz przeciwnego / wszyscy są i tak narodowymi socjalistami). I powtarzany w kółko złowieszczy refren: Poczekaj tylko / przyjdzie czas że znów będziemy mogli to pokazać. Ponure proroctwo.
Przy tym tekście (z dopiskiem Komedia o duszy niemieckiej w tytule!) pozostałe dwie sztuki jawią się jako znacznie lżejsze. Ale to nie znaczy, że mniej sugestywne. Siła przyzwyczajenia i Minetti. Portret artysty z czasów starości stanowią przewrotną pochwałę sztuki (zużytej, zwulgaryzowanej, niepotrzebnej, ale jednak sztuki) przy jednoczesnej krytyce austriackiego mieszczaństwa. Czyli klasyczny Bernhard, z ducha modernistyczny, a to przecież lubię. Mój ulubiony wątek przewijający się przez oba te teksty to smród miast i miasteczek — fizycznie obecny, nieznośny, ale o duchowym charakterze. W Sile przyzwyczajenia śmierdzi Augsburg, w którym nazajutrz mają coś wystawić bohaterowie sztuki. W Minettim śmierdzi właściwie każde wspomniane miasto, ale najmocniej cuchną te nad Bałtykiem. Bohater mówi: Te wszystkie miasta położone nad morzem śmierdzą / ale w Lubece śmierdzi najokrutniej. To aż poetyckie. A śmiałem się do rozpuku.
Czytelnik zapowiada rychłe wydanie tomu drugiego, więc już czekam. Wiem, że z Bernhardem świat wcale nie będzie wydawał się lepszy. Ale to są teksty ważne. Nie jest mi z nimi lepiej, jednak czytać trzeba.
5/5
Dramaty Bernharda czytałem głównie w ciszy, na wietrznej wyspie Wolin (Bernhard na pewno napisałby, że tam śmierdzi), ale jeśli mógłbym zasugerować dobry soundtrack, to byłaby to jedna z najważniejszych polskich płyt mijającej dekady, czyli Elite Feline zespołu Lotto. Dobrze mi współbrzmi z rytmem frazy Bernharda. Sprawdźcie sobie.