Wszędzie sami naziści, czyli “Dramaty. Tom 2” Thomasa Bernharda
Rok z okładem minął od wydania pierwszego tomu “Dramatów” Bernharda w Czytelniku. Czas na drugą porcję, równie dobrą i równie niepokojącą.
Recenzje książek dobrych, złych i brzydkich. Bez zdjęć z latte przy kominku i bez śmiesznych kotków. Sautée z solą i pieprzem.
Rok z okładem minął od wydania pierwszego tomu “Dramatów” Bernharda w Czytelniku. Czas na drugą porcję, równie dobrą i równie niepokojącą.
Współczesny dramat bez Bernharda to jak czuły narrator bez Tokarczuk. Dobrze, że wychodzi świeża edycja sztuk austriackiego mizantropa, bo są znów niepokojąco aktualne. Pierwszy tom Dramatów wypuszczony właśnie przez Czytelnika to przede wszystkim słynny tekst Przed odejściem w stan spoczynku,
Czytelnik wypuścił na czas epidemii wyczekiwane od dawna wznowienie debiutanckiej powieści Bernharda. Jest okazja, żeby przeczytać ją uważnie, bez pośpiechu. Ale też zdaję sobie sprawę, że to nie jest lektura dla wszystkich. Niekoniecznie w niesprzyjających okolicznościach zamknięcia. Bernhard jest pisarzem,
Krótka powieść z czterema zaledwie akapitami, z czego trzy zajmują pół pierwszej strony, formalnie nawiązuje do struktury Wariacji Goldbergowskich w wykonaniu Glenna Goulda.
Fatalna wierność Cesarzowi, złe kariery, złe miłości. Wszystko zatopione w blasku gasnącej monarchii austriackiej. Za moment wszystko się rozleci, ale teraz przez chwilę jest pięknie. Ostatnio znowu ponarzekałem na współczesną literaturę — że mnie nudzi, że nie potrafię zainteresować się
Unikam literatury, jak tylko mogę, unikam bowiem samego siebie, jak tylko mogę — pisze Bernhard w hermetycznej, ultraliterackiej mikropowieści. Można by powiedzieć, że czaruje, gdyby w ogóle czytelnika zauważał. No i bardzo dobrze. Coraz bardziej denerwuje mnie to mizdrzenie się
Wznowiony właśnie przez Czarne tom z pięcioma (!) autobiografiami Thomasa Bernharda to rzecz wagi ciężkiej, tylko dla twardych zawodników. Lektura Bernharda jest właściwie tożsama z cierpieniem, ale nagrodą jest poczucie obcowania z literaturą totalną. Rzecz w tym, że Bernhard niczego