Powieść autobiograficzna złożona z serii krótkich migawek z przeszłości, poukładanych chronologicznie, jak w staroświeckim albumie fotograficznym.
Lata Ernaux ukazały się po polsku kilka miesięcy temu, ale kompletnie to przeoczyłem. Sięgnąłem po rekomendacji, zdjąłem ze stolika u przyjaciół. A że mój czytelniczy kompan z reguły nie czyta niczego, co zostało napisane po 1939 roku (Tylko XIX wiek. Nie dziękuj), a tym razem powiedział, że dobre, no to musiałem uzupełnić.
I rzeczywiście warto — forma ciekawa, a zwarta i pojemna, nostalgiczny ton urzeka, kapsuła czasu działa. Annie Ernaux nie zabawia czytelnika obrazkami retro, tylko w przystępny sposób prześwietla intelektualną kondycję swojego pokolenia (rocznik 1940) w kontekście lewicy, prawicy, feminizmu i paru pomniejszych izmów w wydaniu francuskim.
Chyba najciekawsze są fragmenty poświęcone latom 80. z tym słynnym zwrotem Zachodu na prawo i rozpadem Związku Radzieckiego. Zdawać by się mogło, że świat właśnie dopisuje dalszy ciąg tego rozdziału. Ale to już zupełnie poza książką.
4,5/6
PS. Lata lecą, a Astigmatic ciągle jest najlepszą polską płytą jazzową ever. Nareszcie się doczekałem wersji na wosku.