Szukając Jante, czyli “Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz” Filipa Springera

Springer - Dwunaste
Jante to kraina wyobrażona, przestrzeń kultowej duńskiej powieści i rewers hygge. Szukanie Jante to próba namacania skazy na idealnym obrazku duńskiej idylli społecznej. Jest w tym i kompleks polski, i fascynująca historia.

Deka­dę temu sza­lo­ną popu­lar­no­ścią cie­szy­ły się szwedz­kie i nor­we­skie kry­mi­na­ły. Pew­nie dla­te­go, że poka­zy­wa­ły świa­tu pro­stą rzecz — w co dru­gim skan­dy­naw­skim domu, takim zadba­nym, z rów­ny­mi rabat­ka­mi i solid­nym desi­gnem w ume­blo­wa­niu, stoi sta­ra sza­fa, z któ­rej wypa­da trup, gwał­ci­ciel albo nazi­sta. To oczy­wi­ście fabu­lar­na prze­sa­da, ale praw­dą jest, że ludzie jakoś podej­rza­nie lubią czy­tać o ciem­nych stro­nach spo­łecz­no­ści cie­szą­cych się opi­nią naj­szczę­śliw­szych na świe­cie. Filip Sprin­ger nie pisze kry­mi­na­łu z nazi­sta­mi w sza­fie, ale robi coś z grub­sza podob­ne­go — tro­pi losy książ­ki, któ­ra zde­mi­to­lo­gi­zo­wa­ła duń­skie hyg­ge. A w dodat­ku zro­bi­ła to na pra­wie sto lat, zanim hyg­ge sta­ło się mod­ne poza Danią.

Mowa o powie­ści Ucie­ki­nier prze­ci­na swój ślad Akse­la San­de­mo­se z 1933 roku, w któ­rej sfor­mu­ło­wa­ne zosta­ło Pra­wo Jan­te — kary­ka­tu­ra moty­wa­cyj­nych przy­ka­zań z duń­skiej fabry­ki koń­ca XIX wie­ku. Pra­wo Jan­te w wer­sji pesy­mi­stycz­nej mogło­by rów­no­wa­żyć zarów­no coachin­go­we kor­po­po­ra­dy z Lin­ke­dI­na, jak i hur­ra­op­ty­mi­stycz­ną nar­ra­cję o hyg­ge z dro­gich, kolo­ro­wych maga­zy­nów o jedze­niu (tych powy­kła­da­nych w hip­ster­skich knajp­kach i sie­cio­wych kawiarenkach).

Sprin­ger tro­pi kil­ka wąt­ków — losy samej powie­ści, auto­ra i jego krew­nia­ków, histo­rię egzem­pla­rza z podo­pi­sy­wa­ny­mi praw­dzi­wy­mi nazwi­ska­mi obok tych fik­cyj­nych, a tak­że zwy­kłe życie rze­czy­wi­stych ludzi, któ­rzy posta­no­wi­li zamiesz­kać w Jan­te. Tych kil­ka histo­rii zosta­ło zato­pio­nych w typo­wym dla Sprin­ge­ra sosie zło­żo­nym z obser­wa­cji socjo­lo­gicz­nych wymik­so­wa­nych z uwa­ga­mi o desi­gnie i archi­tek­tu­rze. I moim zda­niem to jest mie­szan­ka dosko­na­ła. Poważ­nie — daw­no nicze­go mi się tak dobrze nie czy­ta­ło, jak tej sprin­ge­row­skiej opo­wie­ści o Jante.

Wszyst­ko się zga­dza. Tak­że te opo­wie­ści o mostach, wyspach i małych duń­skich mia­stecz­kach. Dla zanę­ce­nia pod­rzu­cam mój ulu­bio­ny fragment:

Prom zmu­sza do zatrzy­ma­nia się. To wyraź­na gra­ni­ca. Cza­sem trze­ba pocze­kać w kolej­ce na nabrze­żu, potem wjeż­dża się na pokład i powo­li prze­pły­wa na dru­gą stro­nę. Na pro­mie wszyst­ko zwal­nia i na Fur zosta­je już takie spo­wol­nio­ne. To jest dobre. Most by to znisz­czył. Prom chro­ni rytm wyspy. A do tego zale­ży od pogo­dy – kie­dy jest sil­ny wiatr albo duża fala, może nie popły­nąć. To bar­dziej natu­ral­ne. No i pamię­taj, że kosz­tu­je, w dodat­ku nie­ma­ło – jeże­li liczysz pie­nią­dze, trzy razy zasta­no­wisz się, czy na pew­no musisz opu­ścić Fur albo na nią przy­pły­nąć. Jed­no­cze­śnie każ­dy bilet upraw­nia do dwu­krot­nej prze­pra­wy: tam i z powro­tem. Jeśli jesteś z wyspy, pozwa­la ci na nią wró­cić. Jeśli jesteś z zewnątrz, wiesz, że powi­nie­neś stąd wyjechać.

Abs­tra­hu­jąc od dys­ku­sji o praw­dzie i zmy­śle­niu w repor­ta­żu, któ­rą zaini­cjo­wa­ła pre­mie­ra książ­ki Dwu­na­ste: Nie myśl, że uciek­niesz, war­to doce­nić uro­dę języ­ka Sprin­ge­ra. Jego wer­sja non-fiction to poezja. Pew­na moja zna­jo­ma przy oka­zji dys­ku­sji o Sprin­ge­rze powie­dzia­ła, że zupeł­nie nie zga­dza się z jego poglą­da­mi na archi­tek­tu­rę, bo bazu­je na zupeł­nie odmien­nych zało­że­niach poli­tycz­nych, ale musi przy­znać pisa­rzo­wi jed­no — cho­ler­nie dobrze pisze. Ja się na archi­tek­tu­rze nie znam i bli­żej mi do zało­żeń poli­tycz­nych Sprin­ge­ra niż mojej kole­żan­ki, ale tym chęt­niej pod­trzy­mu­ję — on cho­ler­nie dobrze pisze.

War­to dać się porwać tej cie­niut­kiej ksią­żecz­ce. Zna­la­złem w niej wię­cej niż w kil­ku sąż­ni­stych powie­ściach. Do Jan­te pew­nie wró­cę, bo został mi do prze­czy­ta­nia San­de­mo­se z tym jego Ucie­ki­nie­rem. A potem rów­nież szyb­ko stam­tąd uciek­nę, bo Jan­te ist­nie­je po to, by z nie­go ucie­kać.

4,5/5

PS. Dzi­siaj bez pły­ty na zdję­ciu, bo książ­kę czy­ta­łem wyjąt­ko­wo w ciszy, bo w lesie i pra­wie bez inter­ne­tu, ale gdy­bym miał coś wybrać, to pew­nie było­by to coś z kata­lo­gu Hubro. Tutaj jest plej­li­sta z moimi ulu­bio­ny­mi albu­ma­mi z tego nor­we­skie­go labe­lu — zro­bi­łem ją na potrze­by arty­ku­łu do “Lizar­da” i cza­sa­mi uzu­peł­niam. Pole­cam ser­decz­nie, na pew­no znaj­dzie­cie coś dla siebie.

Szu­ka­jąc Jan­te, czy­li “Dwu­na­ste: Nie myśl, że uciek­niesz” Fili­pa Springera
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: