Klasyka noir świeżym okiem, czyli “Doktor Jekyll i pan Hyde” w nowym wydaniu

Doktor Jekyll i pan Hyde - Dwie Siostry
Druga (po Inwazji jaszczurów) reedycja klasyki z powalającymi ilustracjami w serii Świeżym okiem Dwóch Sióstr. Znowu piękna rzecz ciesząca oko.

Tym razem ilu­stra­cje nie podą­ża­ją za kolej­ny­mi ele­men­ta­mi fabu­ły, lecz sku­pia­ją się na kon­kret­nym celu — sta­no­wią inter­pre­ta­cję naj­waż­niej­szych sen­sów nowe­li Rober­ta Louisa Ste­ven­so­na. Oczy­wi­ście, skon­cen­tro­wa­ne są na dwo­istej natu­rze głów­ne­go boha­te­ra. I na zbrod­ni­czym uspo­so­bie­niu oso­bli­we­go pana Hyde’a.

Auto­rem ilu­stra­cji jest bra­zy­lij­ski arty­sta Adão Itur­rus­ga­rai, a na poczet zasług wydaw­nic­twa Dwie Sio­stry zali­czyć moż­na choć­by fakt, że pol­ska edy­cja uka­zu­je się z nie­wiel­kim tyl­ko pośli­zgiem wzglę­dem ory­gi­na­łu. Ktoś trzy­ma rękę na pul­sie! Wyko­rzy­sty­wa­ne przez ilu­stra­to­ra kon­wen­cje repre­zen­tu­je dość sze­ro­kie spek­trum — od pseu­do­dzie­cię­ce­go pry­mi­ty­wi­zmu po popar­to­we sty­li­za­cje. Książ­ka wyglą­da jak waria­cja na temat wciąż funk­cjo­nu­ją­cych w popkul­tu­rze nur­tów ze sztu­ki XX wie­ku. Edy­tor­skie cacko!

Tajemnica przez duże Te

Sam tekst jest co praw­da dostęp­ny dość powszech­nie od daw­na. Prze­kład Tade­usza Jana Deh­ne­la kurzy się na pół­kach biblio­tecz­nych od paru dekad. Ale prze­cież nie o to w tej serii cho­dzi. Ksią­żecz­ki z Dwóch Sióstr są skie­ro­wa­ne dla tych, któ­rzy lubią kla­sycz­ną lite­ra­tu­rę w dobrej sza­cie gra­ficz­nej. To zna­czy nie w takiej, któ­ra ele­ganc­ko wyglą­da w salo­nie za szkłem, tyl­ko takiej, któ­ra napraw­dę ści­na z nóg.

Doktor Jekyll i pan Hyde - Świeżym okiem

Dok­to­ra Jekyl­la i pana Hyde’a czy­ta się po latach zaska­ku­ją­co dobrze. Jest wszyst­ko, co lubi­my w sta­ro­świec­kiej, wik­to­riań­skiej lite­ra­tu­rze (ponu­ry kli­mat, gada­ją­cy dżen­tel­me­ni, Tajem­ni­ca przez duże Te), ale jest też tro­chę śmia­łych jak na owe cza­sy zabie­gów for­mal­nych. Nar­ra­cja się rwie, nowe­la nagle roz­pa­da się na jakieś nie­orto­dok­syj­ne frag­men­ty, boha­te­ro­wie (i nar­ra­tor też) nie wie­dzą wszyst­kie­go, a nie­rzad­ko też błądzą.

Destylat z Jekylla

Współ­cze­sny czy­tel­nik oczy­wi­ście dosko­na­le zna całą histo­rię z popkul­tu­ro­wych rein­ter­pre­ta­cji (choć­by z kre­skó­wek War­ne­ra), więc po cichu dwo­ru­je sobie z nie­do­myśl­no­ści boha­te­rów, ale to nie prze­szka­dza w ponow­nym doświad­cze­niu prze­ra­ża­ją­cej Tajem­ni­cy Ist­nie­nia. Tej, któ­ra mówi, że czło­wiek nie jest dobry. Dok­tor Jekyll wca­le nie jest dobrą stro­ną Pana Hyde’a. On tego Hyde’a wyde­sty­lo­wał z sie­bie. Co gor­sza, ta niby dobra stro­na oso­bo­wo­ści to nudziarz i krę­tacz. Ste­ven­son w ten spo­sób wysta­wił ludz­ko­ści bar­dzo nie­przy­jem­ną diagnozę.

War­to dodać, że już Nabo­kov podej­rze­wał Jekyl­la o homo­sek­su­alizm, w tek­ście nie ma żad­nych kobiet, boha­te­ro­wie są stłam­sze­ni przez wik­to­riań­ską pru­de­rię, a Ste­ven­son jako Szkot two­rzą­cy lite­ra­tu­rę angiel­ską sam jest figu­rą nie­co freu­dow­ską, a wszyst­kie kloc­ki zaczy­na­ją się ukła­dać w fascy­nu­ją­cą całość.

5/6

PS. Czy­ta­łem głów­nie przy nowej płyt­ce z Hevhe­tii — tym razem neo­prog. Taki raczej nie­sztam­po­wy, uroz­ma­ico­ny, nie­orto­dok­syj­ny. Cał­kiem przy­jem­na rzecz, pasu­je este­tycz­nie do kli­ma­tu Dok­to­ra Jekyl­la i pana Hyde’a.

Kla­sy­ka noir świe­żym okiem, czy­li “Dok­tor Jekyll i pan Hyde” w nowym wydaniu
Facebooktwitterlinkedintumblrmail