Jak zniknąć zupełnie, czyli „Miedzianka. Historia znikania” Filipa Springera

miedzianka recenzja

Gdy opo­wia­da­łem na tar­gach poznań­skich o piwie w lite­ra­tu­rze pol­skiej i cze­skiej, zasta­na­wia­łem się, jaki bro­war miał naj­więk­sze szan­se na to, żeby dorów­nać tym wszyst­kim legen­dar­nym pil­zne­rom od Hra­ba­la i boc­kom Toma­sza Man­na. O piwie droz­dow­skim Żerom­ski pisał, że sma­ko­wa­ło jak woda z kału­ży, a piwo żywiec­kie z wier­sza Wojacz­ka o Mat­ce Boskiej już daw­no zeszło na psy. Wte­dy nie wie­dzia­łem, że przed laty było takie piwo. Pro­du­ko­wa­ne przed woj­ną przez Niem­ców, a po woj­nie przez Pola­ków piwo z Mie­dzian­ki (Kup­fer­ber­ger Gold) mia­ło zawdzię­czać swój wyjąt­ko­wy smak dosko­na­łej wodzie i nie­na­gan­nej czy­sto­ści – jak naj­lep­sze piwa cze­skie i niemieckie! 

I co się z nim sta­ło? Znik­nę­ło. Razem z całym mia­stem. Razem z miesz­kań­ca­mi Kupferbergu/Miedzianki – ślicz­ne­go, zie­lo­ne­go mia­stecz­ka na szczy­cie góry. Wła­śnie o ich zni­ka­niu opo­wia­da ta poru­sza­ją­ca książ­ka Fili­pa Sprin­ge­ra (auto­ra m.in. 13 pię­ter).

Niemiecki Kupferberg przed wojną
Nie­miec­ki Kup­fer­berg przed wojną

Kup­fer­berg zni­kał kil­ka razy. Naj­pierw tyl­ko tak tro­chę, przy oka­zji zamy­ka­nia kopalń – pod mia­stecz­kiem drą­żo­no szy­by już od śre­dnio­wie­cza. Póź­niej dra­ma­tycz­nie, po II woj­nie świa­to­wej, w wyni­ku wysie­dle­nia lud­no­ści nie­miec­kiej. Wte­dy Kup­fer­berg stał się Mie­dzian­ką. I wresz­cie apo­ka­lip­tycz­nie, gdy Sowie­ci zna­leź­li wewnątrz góry rudę ura­nu, a po jej wyeks­plo­ato­wa­niu – opu­ści­li mia­sto, ska­zu­jąc je na powol­ny roz­pad. Dziś na szczy­cie Mie­dzia­nej Góry rośnie łąka.

Mie­dzian­ka w latach 1949–53 zamie­ni­ła się w kopal­nię z epo­ki ato­mu. Po latach w archi­wach poja­wi się nazwa „Gułag Mie­dzian­ka” — w związ­ku z warun­ka­mi pra­cy w kopal­ni i wyro­ka­mi śmier­ci wyko­ny­wa­ny­mi na tych gór­ni­kach, któ­rzy widzie­li i gada­li za dużo. A gdy w roku śmier­ci Sta­li­na uran się skoń­czył, Sowie­ci wyłą­czy­li pom­py odwad­nia­ją­ce szyby. 

Sprin­ger podą­ża za kolej­ny­mi hipo­te­za­mi doty­czą­cy­mi znik­nię­cia Mie­dzian­ki. A wła­ści­wie za zwy­kły­mi plot­ka­mi i miej­ski­mi (?) legen­da­mi – czy to praw­da, że Sojuz kazał wylud­nić mia­sto? Czy jego miesz­kań­ców prze­kwa­te­ro­wy­wa­no do sąsied­niej Jele­niej Góry po to, żeby zrów­nać Mie­dzian­kę z zie­mią, tak żeby nie został kamień na kamie­niu? Czy Ire­na Kamieńska-Siuta – oso­ba odpo­wie­dzial­na za wylud­nie­nie Mie­dzian­ki w latach 70. — słusz­nie nazy­wa­na była Wam­pi­rem Kar­ko­no­szy, czy też dzia­ła­ła dla dobra ludzi ska­za­nych na wege­ta­cję w sypią­cych się i zapa­da­ją­cych pod zie­mię domach? 

Sprin­ger poka­zu­je, że zni­ka­nie Mie­dzian­ki było dłu­gim, powol­nym pro­ce­sem. Nie było biblij­ne­go star­cia Dobra i Zła przy wtó­rze sied­miu trąb Apo­ka­lip­sy. Były wysie­dle­nia, było wydo­by­cie ura­nu, było też zwy­kłe zanie­dba­nie, któ­re dokoń­czy­ło dzie­ła znisz­cze­nia. Wszyst­ko zaro­sło ziel­skiem jak u Houel­le­be­cqa w Mapie i tery­to­rium, razem z legen­dar­nym bro­wa­rem, ryn­kiem, kościo­łem i cmen­ta­rzem. I jak w wier­szu Miło­sza ze szkol­nych czy­ta­nek — inne­go koń­ca świa­ta nie będzie.

4/5

PS. Na przy­staw­kę pio­sen­ka o tym, jak znik­nąć zupeł­nie. Jak­by komuś było mało.

Jak znik­nąć zupeł­nie, czy­li „Mie­dzian­ka. Histo­ria zni­ka­nia” Fili­pa Springera
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: