Struktura kryształu, czyli “Mróz” Thomasa Bernharda

Mróz
Czytelnik wypuścił na czas epidemii wyczekiwane od dawna wznowienie debiutanckiej powieści Bernharda. Jest okazja, żeby przeczytać ją uważnie, bez pośpiechu.

Ale też zda­ję sobie spra­wę, że to nie jest lek­tu­ra dla wszyst­kich. Nie­ko­niecz­nie w nie­sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ściach zamknię­cia. Bern­hard jest pisa­rzem, któ­ry bar­dzo łatwo dopro­wa­dza czy­tel­ni­ka do poczu­cia zagu­bie­nia, para­noi i wstrę­tu. W klau­stro­fo­bicz­nej prze­strze­ni małe­go miesz­kan­ka zatrza­śnię­te­go przed wiru­sem to może być nie do przej­ścia. Ja mia­łem ze dwie-trzy fale wsią­ka­nia w książ­kę — za każ­dym razem czy­ta­łem po kil­ka­dzie­siąt stron naraz, a potem zosta­wia­łem książ­kę na kil­ka dni.

Bo Bern­hard jest dość kon­tro­wer­syj­nym towa­rzy­szem kwa­ran­tan­ny. Jego bohater-narrator maru­dzi na pięk­ne przed­al­pej­skie wido­ki, że są zgni­łe, deka­denc­kie, a miesz­kań­cy wio­sek zbyt łatwo zapo­mnie­li o tym, jak kola­bo­ro­wa­li z nazi­stow­ski­mi zbrod­nia­rza­mi. I to praw­da, kie­dyś za to tak bar­dzo cenio­no Bern­har­da, ale w zamknię­ciu czy­ta się o tych zgni­łych austriac­kich wido­kach jak fol­der rekla­mo­wy. Marzył­bym o tym, żeby wejść na zwy­kłą, banal­ną Dzie­wi­czą Górę pod Pozna­niem, a co dopie­ro na te prze­klę­te austriac­kie góry! Och, jak cza­sa­mi zazdro­ści­łem boha­te­rom Bern­har­da tej dekadencji.

Czy­ta­jąc Mróz trze­ba lawi­ro­wać pomię­dzy kuszą­cym uro­kiem nie­do­stęp­nych austriac­kich atrak­cji tury­stycz­nych a ohyd­ny­mi opi­sa­mi roz­kła­du rodem z obra­zów Baco­na. Jed­ne cza­ru­ją, dru­gie odpy­cha­ją, łatwo wylą­do­wać w chasz­czach. Pomię­dzy nimi jest fascy­nu­ją­ca rela­cja mię­dzy nar­ra­to­rem (stu­den­tem medy­cy­ny) i cho­rym psy­chicz­nie mala­rzem Strau­chem, któ­re­go nar­ra­tor ma obser­wo­wać i opi­sy­wać. Dość szyb­ko oka­zu­je się, że Strauch wcią­ga nar­ra­to­ra w orbi­tę swo­ich obse­sji i nie wia­do­mo już, czy czy­ta­my o prze­my­śle­niach stu­den­ta, czy też Straucha.

I tak obja­wia się typo­wy Bern­hard (zabieg pole­ga­ją­cy na gubie­niu toż­sa­mo­ści pod­mio­tu mówią­ce­go w obrę­bie nie­mal każ­de­go zda­nia to styl roz­po­znaw­czy auto­ra Prze­gra­ne­go), w dodat­ku od razu w wybit­nej odsło­nie. Mróz to powieść total­na, rady­kal­na i bez­li­to­sna dla odbior­cy. Albo w to wcho­dzisz, albo nie.

Ja wcho­dzę, choć wiem, że to ryzy­kow­na gra. Bern­hard jest takim pisa­rzem, któ­re­go wpusz­cza się do domu na wła­sną odpo­wie­dzial­ność. Lubię eks­tre­ma — i w muzy­ce, i w lite­ra­tu­rze. Jed­nak balans trze­ba zacho­wać, nie dać się do koń­ca zwieść pisa­rzo­wi żąda­ją­ce­mu od czy­tel­ni­ka uwa­gi abso­lut­nej i kie­ru­ją­ce­mu tę uwa­gę na skraj­nie nie­przy­jem­ne tory. Ale jeże­li stać nas na balans, otrzy­mu­je­my w nagro­dę poezję szcze­gól­nej uro­dy. Bo to w sumie pro­za poetyc­ka. Odle­gła od stan­dar­dów moder­ni­stycz­nych, zim­na i klau­stro­fo­bicz­na jak fil­my Zanus­sie­go (z Mro­zem bar­dzo koja­rzy mi się Struk­tu­ra krysz­ta­łu, bo sytu­acja wyj­ścio­wa w sumie tro­chę podob­na), a jed­nak poetyc­ka. Taka, w któ­rej kobie­ty to rze­ki, ich brze­gi nie­osią­gal­ne, noc mio­ta czę­sto krzy­ka­mi topiel­ców.

4/5

Próchno - Niż

Muzycz­nie pasu­je wszyst­ko, co skraj­ne. Był Coil, był Voivod, byli róż­ni awan­gar­do­wi pia­ni­ści. Ale dzi­siaj niech pole­ci Próch­no - kape­la, któ­rej nazwa nawią­zu­je do naj­lep­szej powie­ści pol­skie­go moder­ni­zmu. Wła­śnie dziś ma pre­mie­rę ich dru­gi mate­riał — Niż. Jest skraj­ny jak pro­za Beren­ta i Bern­har­da — fascy­nu­je, choć odpy­cha. I wcią­ga, i daje po gło­wie. No dobra, to jest tro­chę pry­wa­ta, bo w Próch­nie gra mój ser­decz­ny przy­ja­ciel i to jego ręka trzy­ma pły­tę na zdję­ciu (ja pocze­kam, aż będzie moż­na się spo­ty­kać z ludź­mi na nor­mal­nej sto­pie towa­rzy­skiej), a moja książ­kę — każ­dy z nas na swo­im wła­snym bal­ko­nie. Ale gdy­bym nie przy­jaź­nił się z muzy­ka­mi, to też bym tego słu­chał. Takiej muzy­ki słu­cham od zawsze.

 

Struk­tu­ra krysz­ta­łu, czy­li “Mróz” Tho­ma­sa Bernharda
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: