Wymóg realizmu, czyli “Ta druga” Therese Bohman

Ta druga
Ukazała się wczoraj, a mogła się nie ukazać. Druga książka Therese Bohman wyszła w samym środku lockdownu, a wydanie jej z pewnością nie było prostą decyzją. Nie wiem, czy to się spina, tym bardziej szanuję, jak małe labele wydają książki i płyty.

Wczo­raj w ogó­le był taki dzień, w któ­rym wycho­dzi­ły dobre rze­czy od małych wydaw­ców. Instant Clas­sic wydał dru­gą pły­tę wspa­nia­łe­go duetu Dyna­so­nic, na któ­rą cze­ka­łem od cza­su poznań­skie­go kon­cer­tu w Pawi­lo­nie. Wydał i jed­no­cze­śnie zawie­sił dzia­łal­ność, mam nadzie­ję, że tyl­ko cza­so­wo. Pau­za na razie nic takie­go nie ogła­sza, dla­te­go dalej trzy­mam kciu­ki, niech to się udaje.

Tym bar­dziej głu­pio było­by mi nie wrzu­cić paru słów o Tej dru­giej. Choć nie jestem fanem The­re­se Boh­man, a inną jej książ­kę (wyda­ną w zeszłym roku przez Pau­zę powieść O zmierz­chu) dość moc­no skry­ty­ko­wa­łem za pła­skie dia­gno­zy spo­łecz­ne. Ta dru­ga podo­ba­ła mi się bar­dziej, bo szwedz­ka pisar­ka sku­pi­ła się na histo­rii, zamiast na nie­prze­ko­ny­wa­ją­cych obser­wa­cjach. Cho­ciaż i tym razem zda­rzy­ło mi się parę razy krzy­wo uśmiech­nąć pod nosem. Na przy­kład wte­dy, gdy jej boha­ter­ka narze­ka­ła, że nie podo­ba jej się lite­ra­tu­ra femi­ni­stycz­na, bo jest nud­na, a ona woli Cza­ro­dziej­ską górę.

W ogó­le z este­ty­ką u Boh­man jest spo­ry pro­blem, bo jej boha­ter­ki bar­dzo lubią dekla­ro­wać rady­kal­ny mak­sy­ma­lizm w ocze­ki­wa­niach, pod­czas gdy sama powieść tych wygó­ro­wa­nych wyma­gań nie speł­nia. W Tej dru­giej czy­ta­my na przy­kład: Cza­sem sama nie wiem, co mi się podo­ba. Wszyst­ko oce­niam na dwó­ję. To nie­szcze­gól­nie sym­pa­tycz­ne. Sły­szę w gło­wie głos Eme­lie: „Nie­wie­le ci pasu­je”. Nie­wie­le mi pasu­je. Dla­te­go uwa­żam, że sztu­ka musi wzno­sić się ponad codzien­ność, musi porzu­cić wymóg repre­zen­ta­tyw­no­ści i reali­zmu, musi być czymś wię­cej. No dobrze, ale książ­ki Boh­man w ogó­le nie pró­bu­ją porzu­cać wymo­gu repre­zen­ta­tyw­no­ści i reali­zmu, dla­te­go mi rów­nież nie­spe­cjal­nie pasu­ją. Do Cza­ro­dziej­skiej góry jesz­cze hektar.

Sko­ro poma­ru­dzi­łem, to teraz mogę z czy­stym sumie­niem powie­dzieć, co się zga­dza. Książ­ka jest fabu­lar­nie zwar­ta, co wca­le nie jest takie czę­ste w lite­ra­tu­rze naj­now­szej — zwy­kle narze­kam na klu­chy. Histo­ria ero­tycz­na się bro­ni, bo jest cał­kiem zmy­sło­wa, cho­ciaż brud­na, a prze­wrot­ka lek­ko prze­gię­ta (nie będę spoj­le­ro­wał, w koń­cu to prze­wrot­ka). No i język jest na pozio­mie — w koń­cu dba­łość o dobre tek­sty w porząd­nych lite­rac­ko prze­kła­dach to znak roz­po­znaw­czy Pau­zy. Nie zawsze mój gust jest zbież­ny z wybo­ra­mi wydaw­czy­ni, ale jed­nak w ten znak jako­ści wie­rzę i dla­te­go Pau­zie kibicuję.

Dorzu­cił­bym tu jesz­cze na koniec smut­ną reflek­sję — jak szyb­ko zmie­nia się opty­ka w sytu­acji zamknię­cia! Boha­ter­ka Tej dru­giej cho­dzi sobie po poprze­my­sło­wym, ale ślicz­nie, desi­gner­sko zre­wi­ta­li­zo­wa­nym Nor­r­köping i narze­ka: Spa­ce­ru­ję pra­wie co wie­czór. Jakiś ciąg czy nie­po­kój w duszy zmu­sza­ją mnie do wyj­ścia po tym, jak przez kil­ka godzin leża­łam w łóż­ku z książ­ką. Nad mia­stem zapadł zmrok, nagle wszyst­ko wyda­je się cia­sne: moje życie, moje miesz­ka­nie, mój mózg.

A jak bar­dzo skur­czy­ły się nasze miesz­ka­nia od mar­ca 2020? I jak bar­dzo skur­czy­ło się życie? Chciał­bym sobie poła­zić po Nor­r­köping, ale póki co, pro­ble­mem jest pocho­dze­nie sobie po naj­bliż­szej oko­li­cy. Czu­ję, jak wszyst­ko się kur­czy i nie umiem nic z tym zro­bić. Książ­ki wca­le nie poma­ga­ją. Ale cho­ciaż na chwi­lę odry­wa­ją od rze­czy­wi­sto­ści za oknem, stąd wtó­ru­ję boha­ter­ce Tej dru­giej, żeby porzu­cić wymóg reali­zmu na rzecz metafory.

3,5/5

PS. Na zdję­ciu nie ma jesz­cze Dyna­so­nic, bo dopie­ro zamó­wi­łem pły­tę u wydaw­cy (Instant Clas­sic). Ale wrzu­cam poprzed­nie wydaw­nic­two z tego labe­lu — kapi­tal­ne ARRM. Bar­dzo dobry pol­ski post rock. Taki, że hoho! Mam nadzie­ję, że za rok będzie jesz­cze moż­na posłu­chać takich płyt, a nie tyl­ko muzy­kę z lap­ka zmon­to­wa­ną w cha­łu­pie pod­czas kwa­ran­tan­ny. No dobra, muzy­ki z lap­ka też będę słu­chał, o ile będzie się zga­dza­ła. Ale teraz jesz­cze moż­na sobie wrzu­cić taką z mięchem.

Wymóg reali­zmu, czy­li “Ta dru­ga” The­re­se Bohman
Facebooktwitterlinkedintumblrmail