Nie chodź nago po domu, czyli “Białe zwierzęta są bardzo często głuche” Ivany Myškovej

Białe zwierzęta są bardzo często głuche
Nieduży rozmiarowo zbiorek czeskich opowiadań, ale ze sporą siłą rażenia, bo większość z nich to petarda. Ivana Myšková ma talent do sprzedawania realistycznych historii w lekkich oparach absurdu.

Prze­czy­ta­łem w ostat­nim cza­sie spo­ro tomi­ków z opo­wia­da­nia­mi i powiem tyle — bywa róż­nie. Kie­dyś pod­bi­ły mnie tele­gra­ficz­ne tek­sty Kere­ta i przez kolej­nych parę lat pra­wie nic mi się z krót­kich form nie podo­ba­ło. Ostat­nio chy­ba naj­ko­rzyst­niej wypadł tomik Flo­ry­da Lau­ren Groff, a wcze­śniej kozac­ki debiut Wero­ni­ki Murek. Wła­śnie dołą­czył do nich zbio­rek Bia­łe zwie­rzę­ta są bar­dzo czę­sto głu­che Iva­ny Myško­vej. Co zade­cy­do­wa­ło? Dobry styl, nie­oczy­wi­sta kon­struk­cja krót­kich tek­stów, dystans i poczu­cie humoru.

Naj­bar­dziej polu­bi­łem trzy opo­wia­da­nia. Pierw­sze było o tym, jak jed­na pan­na cho­dzi­ła nago po domu i oka­za­ło się, że sąsiad, któ­ry wła­śnie mył okna, wypadł i się zabił nie­chcą­cy. Tekst jest o roz­k­mi­nach boha­ter­ki, któ­ra ma okrop­ne wyrzu­ty sumie­nia, ale z dru­giej stro­ny — co ona ma teraz zro­bić? Dru­gi jest o typie, któ­re­mu nagle wszyst­ko zaczy­na sma­ko­wać jak kar­ma dla psów. Sta­ry patent, Gre­gor Sam­sa też nagle zamie­nił się w roba­ka, no ale co za fan­ta­zja! A trze­cie jest o dziew­czy­nie, któ­rej wszyst­ko ukła­da się bar­dzo źle, ale przy­jeż­dża po nią ojciec (też ma przy­go­dy po dro­dze) i oka­zu­je się, że to, cze­go nasza boha­ter­ka zawsze pra­gnę­ła naj­bar­dziej, to zatrzy­ma­nie się na chwi­lę w dro­dze i pooglą­da­nie cze­goś razem. No i oglą­da­ją śnie­życz­ki. To się nazy­wa epifania.

Paten­ty Iva­ny Myško­vej na pew­no nie gwa­ran­tu­ją prze­pi­su na lite­ra­tu­rę dosko­na­łą. Bo nie­któ­re już gdzieś były, inne nie­zbyt pogłę­bio­ne, moż­na się cze­piać. Leciut­ka z regu­ły kon­wen­cja tek­stów ze zbio­ru Bia­łe zwie­rzę­ta są bar­dzo czę­sto głu­che nie sprzy­ja też szcze­gól­nie pod­no­sze­niem inte­lek­tu­al­ne­go ładun­ku w pro­zie współ­cze­snej. Raczej dosta­je­my mądro­ści typu: gdy­by ludzie na powi­ta­nie gła­ska­li się po pupach, świat był­by pięk­niej­szy. Albo takie: W sumie to dla całe­go świa­ta było­by przy­jem­niej cho­dzić w kostiu­mie kąpie­lo­wym. Wte­dy rów­nież kon­tro­le pasz­por­to­we mogły­by prze­bie­gać w weso­łej atmos­fe­rze. No i nikt nie mógł­by prze­my­cić żad­nej bro­ni. W sumie tak by było.

No i co, cza­sa­mi dobrze spu­ścić tro­chę powie­trza i wycią­gnąć kij wia­do­mo z jakie­go miej­sca. Opo­wia­da­nia Myško­vej mogą w tym wycią­ga­niu kija tro­chę pomóc. U mnie się dobrze spraw­dzi­ły na począ­tek wakacji.

Cho­ciaż gdzieś w tych opo­wia­da­niach cza­ją się demo­ny. Jakieś opo­wie­ści o zwy­czaj­nym sza­leń­stwie się wśród nich poukry­wa­ły. Na przy­kład we frag­men­cie o zmarszcz­ce: Już wiem, jak roz­wią­zać ten pro­blem ze zmarszcz­ką – powie­dzia­ła z jakimś sza­leń­stwem w gło­sie. Pod­nio­sła z deski do pra­so­wa­nia gorą­ce żelaz­ko i zde­cy­do­wa­nym ruchem przy­ło­ży­ła je sobie do czo­ła. To mi się koja­rzy z Hal­nym Obiek­tów, wyda­nym wła­śnie na dużej pły­cie w Instant Clas­sic. Utwór jest o tym, że cza­sa­mi tutaj wie­je. Cho­dzi o Kra­ków, a tam jak hal­ny wie­je, to ludzie z okien ska­czą albo się na paskach wie­sza­ją. U Iva­ny Myško­vej nie trze­ba wia­tru. Z dru­giej stro­ny — o zachwyt rów­nie łatwo.

4/5

Nie chodź nago po domu, czy­li “Bia­łe zwie­rzę­ta są bar­dzo czę­sto głu­che” Iva­ny Myškovej
Facebooktwitterlinkedintumblrmail
Tagged on: