Southern trees bear a strange fruit,
Blood on the leaves and blood at the root
W końcu można przeczytać po polsku legendarną autobiografię Lady Day. A właściwie częściowo spreparowaną autobiografię, w końcu tak naprawdę jej autorem jest William Dufty, który wysłuchał cierpliwie wszystkiego, co Lady Day miała mu do opowiedzenia i skompilował z tego książkę. To i tak wyjątkowo uczciwy układ – dziś większość autobiografii piszą ghostwriterzy. Lady Day śpiewa bluesa to zatem do bólu osobista, niezwykle wciągająca i porażająca emocjonalnie książka, wokół której narosło przez lata sporo mitów. Co jest w niej prawdą, a co kłamstwem? Czy Lady Day w ogóle można ufać? Nawet, jeżeli Billie Holiday świadomie kreowała w tej książce swoją autolegendę, to i tak stanowi ona jedną z najciekawszych publikacji poświęconych jazzowi w historii literatury.
Dlaczego? Bo Lady Day mówi w niej nie tylko o sobie. I nie tylko o muzyce. Lady Day śpiewa bluesa to bardzo głośny protest przeciwko amerykańskiej polityce (zawodzącej zwłaszcza w kwestii walki z narkotykami), seksizmowi i rasizmowi.
Black bodies swinging in the southern breeze,
Strange fruit hanging from the poplar trees
O rasizmie jest najwięcej. Trudno zliczyć, ile anegdot dotyczących przemocy na tle rasowym zmieściło się na tych 200 stronach autobiografii Lady Day. Od historii z okresu niewolnictwa, poprzez powszechne na Południu gwałty na czarnych dziewczynach, po niezliczone bójki w knajpach bardziej oświeconej Północy, kończące się przeważnie w areszcie. Porażające jest w tej historii nie tylko natężenie przemocy, ale też skala obojętności na rasizm. Ilu gapiów przeszło do porządku dziennego z przejawami agresji wobec Czarnych? Jak widzowie zgromadzeni wokół drzew, na których wisiały ofiary samosądu z 1930 roku, znani ze słynnego zdjęcia będącego inspiracją dla wiersza Strange Fruit. Wiersza napisanego przez Abla Meeropola w 1937 roku, a zaśpiewanego przez Lady Day dwa lata później.
Pieśni Billie Holiday poruszały tak bardzo, bo legendarna śpiewaczka mówiła o tym, co sama przeżyła. Dlatego jej songi o prześladowaniu, cierpieniu, nałogach i nieszczęśliwej miłości (tak często niebezpiecznie łączącej się z przemocą) rozrywają serce do dziś. Książka Lady Day śpiewa bluesa na pewno rzuca na te pieśni dużo światła, wyjaśnia ich najgłębszy sens, podkreśla wiarygodność. Nawet, jeżeli Lady Day tu i tam trochę nazmyślała.
Here is fruit for the crows to pluck,
For the rain to gather, for the wind to suck
A do tego dochodzą jeszcze narkotyki. Billie Holiday bardzo obszernie mówi w swojej książce o amerykańskiej polityce antynarkotykowej. Nic dziwnego – to przez idiotyczne prawo traktujące narkomanów jak przestępców Lady Day wielokrotnie trafiała do aresztu. Dopiero w Europie uświadomiła sobie, że mogło być inaczej. Że człowiek uzależniony powinien być uznany za chorego, a nie wsadzany do więzienia razem z gwałcicielami. Przepisy stworzone do walki z narkomanią okazały się jeszcze jednym z elementów represyjnego i opresyjnego (przynajmniej dla obywateli innych niż biali, bogaci mężczyźni) systemu politycznego w USA – razem z rasizmem i przyzwoleniem na gwałt. Czy to są te korzenie amerykańskiej kultury, do których dziś sięgają zwolennicy Trumpa?
Lady Day mówi o narkotykach tak: Jeżeli myślisz, że narkotyki dają kopa i ekstazę, to jesteś obłąkany. Tyle samo przyjemności możesz mieć z polio albo z życia z żelaznym płucem. (…) Jedyne, czego możesz być pewien, to to, że wpadniesz w to po uszy, a kiedy tak się stanie, już po tobie. Wystarczy popatrzeć na mnie.
For the sun to rot, for the trees to drop,
Here is a strange and bitter crop.
Czy warto po latach czytać autobiografię Billie Holiday? Pewnie, że warto. Nawet, jeżeli o jej piosenkach więcej dowiecie się z wydawnictw encyklopedycznych i kompendiów wiedzy o jazzie. Bo jej historia pięknie współbrzmi z innymi tekstami o amerykańskim rasizmie, np. z powieściami Toni Morrison – i to jest właściwy kontekst dla pieśni Strange Fruit. Lektura na czasie.
4/5




